2013/02/08

Część 58.

Myślałam że to koniec.. że nikt i nic mnie nie uratuje. Czułam jak moja noga osuwa się z krawędzi dachu, a później jest jedynie pusta przestrzeń.  Aż nagle, ktoś chwycił moją dłoń, wyrywając mnie z transu. Spojrzałam na wystraszoną twarz Liama, który usiłował mnie wciągnąć na dach. Gdy mu się to udało, od razu wtuliłam się w niego nadal płacząc. Zayn i Harry trzymali Alexa a Lou dzwonił po policję, która za chwilę zjawiła się na miejscu. Nie wytrzymałam tego wszystkiego i straciłam przytomność. Ocknęłam się o godzinie 23:47. Leżałam w swoim pokoju a obok mnie klęczał śpiący Liam trzymający moją dłoń. Uśmiechnęłam się dotykając lekko jego policzka. Zaczął otwierać oczy i gdy mnie ujrzał jego kąciki ust także podniosły się w górę. Usiadł na łóżku, dotykając obolały kark.
- Daj, rozmasuję. – wykonując moje polecenie odwrócił się do mnie plecami a ja zaczęłam lekko masować  zaczynając od ramion. – Dziękuję ci. Uratowałeś mi życie.– szepnęłam.
- Nie masz za co. Najważniejsze że nic ci się nie stało. – przekręcił lekko głowę, spoglądając na mnie.
- Liam, ja.. – załamał mi się głos, a z oczu poleciały łzy. Brunet od razu się do mnie przytulił.
- Cii, skarbie. Jestem przy tobie. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.
Położyliśmy się na łóżku. Miałam głowie na jego klatce piersiowej i dokładnie przyglądałam się jego twarzy.  Uśmiechał się i cicho podśpiewywał piosenkę. Nawet nie pamiętam, kiedy znowu usnęłam. Obudziłam się. Przeciągnęłam ramionami i ziewnęłam po czym zaczęłam rozglądać się po pokoju. Byłam sama. Boso podeszłam do okna, rozsuwając zasłony. Paryż wyglądał pięknie zimą. W końcu to dziś, 14 luty. Walentynki a przy okazji moje 19 urodziny. Uśmiechnięta spojrzałam na stolik, gdzie leżała zgięta w pół kartka koloru czerwonego. Usiadłam w fotelu i wzięłam papier do ręki. „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Niestety, nie możemy być z teraz z tobą, dziś jest pierwszy koncert. Kochamy cię, wrócimy wieczorem! – Niall, Zayn, Harry, Louis i Liam Ps. W restauracji czeka na ciebie śniadanie. Miłego dnia” Postanowiłam pójść pod prysznic. Umyłam ciało i włosy po czym owinięta jedynie w ręcznik stanęłam przed lustrem  Przeczesywałam palcami mokre włosy gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Lekko wystraszona wyszłam z łazienki. Moim oczom ukazała się postać ochroniarza David. Rozglądał się po całym pokoju, gdy mnie zobaczył na jego policzkach od razu pojawiły się dwa czerwone rumieńce.
- Przepraszam! Mogłem zapukać! Kretyn ze mnie..- zaczął się tłumaczyć, na co jedynie się zaśmiałam.
- Mamy szczęście że nie byłam naga. – oboje się uśmiechnęliśmy. – Coś chciałeś?- podeszłam do szafy aby wybrać ubranie na dzisiejszy dzień.
- Przydzielili mi ochronę ciebie. Także tam gdzie idziesz ty, idę i ja!
- Świetnie! Pierwszy punk to restauracja na dole. Tylko pójdę się ubrać. Widzę że ty dziś wyjątkowo elegancko. – spojrzałam z rozbawieniem na jego spodnie koloru musztardowego.
- No wiesz, muszę przy tobie jakoś dobrze wyglądać. Chodź tobie wystarczy zwykły ręcznik aby olśnić faceta.
Nie odpowiedziałam mu, tylko szybkim krokiem weszłam do łazienki.  Włożyłam ciemne rurki, jakiś sweterek, wysuszyłam włosy i pomalowałam się.  Chłopak siedział na fotelu, słuchając muzyki przez słuchawki. Gdy zobaczył jak wychodzę z łazienki od razu wstał. Chwyciłam kule, wiedziałam ze na dłuższą drogę sama nie dam rady dojść. Coraz lepiej szło mi chodzenie z nimi. Doszliśmy z Davidem do windy i zjechaliśmy na dół.  Kilka fanek nadal stało pod hotelem. Z pewnością czekały na powrót chłopców. Podbiegły do nas i chciały autograf bądź zdjęcie, lecz odmówiłam. W końcu żadna ze mnie gwiazda. Zawiedzione trzy dziewczyny chciały odejść, lecz zrobiło mi się ich strasznie szkoda.
- Poczekajcie! – krzyknęłam, na co zdziwione odwróciły się do mnie. – Co powiecie na kawę? – gdy tylko usłyszały propozycje, od razu podbiegły przytulając się do mnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- szepnął mi na ucho David. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam w stronę kawiarni. Usiedliśmy na kanapach, dziewczyny były niesamowicie podekscytowane.
- Powiesz nam, jak to jest? – zapytała jedna z nich.
- Ale co? – spojrzałam na nie zza menu.
- No.. być ich przyjaciółką. – dodała druga. – W końcu to One Direction.
- To są normalni chłopcy, obdarzeni wielkim talentem. Są dla mnie jak bracia.
- Kochasz któregoś z nich? Wiesz o co mi chodzi. – gdy to usłyszałam poczułam dziwne ukłucie w sercu.
- Niech to pozostanie moją tajemnicą. – puściłam im oczko. Wszystkie trzy zamówiłyśmy kawę i prowadziłyśmy zaciętą rozmowę. Pytały ciągle o moich przyjaciół, jak daję sobie z tym radę. Bardzo je polubiłam. Jakąś godzinę później pożegnałam się z nimi. Czekałam przy recepcji na Davida który przyniósł mi moją kurtkę. Szliśmy spokojnym tempem żartując. W dobrej atmosferze minął nam cały dzień. Było po 18 kiedy wracaliśmy zmęczeni do hotelu. W międzyczasie kilka razy dzwonił do mnie Niall i pytał jak się czuję. Wsiedliśmy do windy i za chwilę znaleźliśmy się na moim piętrze. Pożegnałam się z ochroniarzem i sama weszłam do mojego pokoju. Usiłowałam znaleźć włącznik światła, ale było na tyle ciemno że ciężko mi to szło. Nagle poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Byłam w takim szoku  że nie mogłam nawet krzyknąć. Udało mi się włączyć światło. Wystraszona odwróciłam się i ujrzałam moich przeszczęśliwych przyjaciół.
- Wszystkiego najlepszego Molly! – krzyknął Lou i wtulił się we mnie.
- Czy wy chcecie abym dostała przez was zawału?!
- Oj skarbie, wiesz jak cię kochamy. – zaśmiał się Harry.
- To jak, gotowa na urodzinową niespodziankę? – uśmiechnął się chytrze Niall. Nie miałam pojęcia  co tym razem wykombinowali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz