2013/02/02

Część 40.

- Ona żyje! – Harry jako pierwszy wybiegł z samochodu.
Na środku drogi leżała nieprzytomna Molly, od razu pobiegł do niej i wziął na ręce. Reszta chłopców przyglądała się temu wszystkiemu z przerażeniem. Styles wsadził ją do samochodu i jak najszybciej pojechali w stronę szpitala.

~*~
- To nasza wina- szepnął Zayn siedzący na szpitalnym krześle.
-Będzie dobrze- Liam dotknął jego ramienia.
- Ona ledwo co przeżyła! Mogliśmy ją stracić. – z jego oczu popłynęły łzy, spojrzał na śpiącą dziewczynę.
Nagle Molly zaczęła otwierać oczy, cała piątka stanęła przy łóżku i wpatrywała się w nią. Kiedy ich zobaczyła, zaczęła płakać.
- Wyjdźcie stąd. Proszę. – powiedziała cicho.
- Ale Molly.. – Niall złapał jej rękę.
- Powiedziałam coś. – schowała głowę pod kołdrę.
Zrezygnowani chłopcy zaczęli wychodzić z Sali.
- Molly.. – powiedział Liam gdy reszta wyszła.
- Co chcesz? – blondynka wyjrzała zza kołdry.
- Pewien ktoś się za tobą bardzo stęsknił. – z koszyka wyciągnął małego kotka.
- Lucky! – krzyknęła i przytuliła się do zwierzaka. – Dziękuję – uśmiechnęła się do bruneta.
- Pójdę już, nie będę przeszkadzał. – powiedział i wyszedł w pomieszczenia.

~*~
Po kilku dniach wypuścili mnie ze szpitala, postanowiłam wrócić do domu chłopaków. Jak dotąd żaden z nich nie wie o tym że mnie zgwałcono. I nie chcę im o tym mówić. Tak będzie lepiej.

~*~ Niall ~*~
Z Molly dzieje się coś złego, nie możemy nic z tym zrobić. Kiedy któryś z nas chce ją przytulić, ona ucieka. Nawet gdy lekko dotknie się jej ramienia widzimy że czuje się niepewnie. Nie ufa nam, to mnie najbardziej dobija. Przeżyła tyle strasznych rzeczy. Nie mogę jej stracić, jest dla mnie najważniejsza. Wciąż zastanawiam co takiego się stało, że znaleźliśmy ją nieprzytomną. Nie chce z nami rozmawiać, najwięcej czasu spędza w swoim pokoju. Martwię się.

~*~
Minęło kilka dni, z chłopakami prawie w ogóle nie rozmawiam. Co nocy mam przed oczami jego śmiejącą się twarz, gdy zbliżał się do mnie. Ten wewnętrzny ból nie daje mi spokoju. Chciałabym umrzeć, ale nie mogę. Nie mogłabym patrzeć na smutne twarze moich przyjaciół, to oni są dla mnie wszystkim. Jest sobotnie popołudnie, początek lutego. Założyłam ciepły sweter, spodnie, i po cichu zeszłam na dół.
- Dokąd idziesz? – zapytał Louis.
- Nie ważne, wrócę za jakiś czas. – Spojrzałam na ich zmartwione twarze, założyłam buty, kurtkę i wyszłam z domu.
Po krótkim czasie dotarłam na cmentarz. Usiadłam przed nagrobkiem rodziców, czytając kilka razy tekst wyryty tam. Łzy spływały mimowolnie po moich policzkach.
- Mamo, tato.. tęsknię za wami. Nawet nie wiecie jak mi ciężko. – szepnęłam biorąc głowę w górę.
Po chwili zadzwonił do mnie telefon.
- Tak słucham? – powiedziałam ścierając łzy.
- Molly, wracaj do domu. Natychmiast. – Harry brzmiał nadzwyczaj poważnie.
- O co chodzi? – zapytałam.
- Musimy sobie coś wyjaśnić. Widzę cię za chwilę w domu. Bez żadnego ale. – szybko się rozłączył.
Zdziwiona posiedziałam jeszcze chwilę, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu

3 komentarze:

  1. Sweet Jesus! To jest boskie! Jak ty to robisz? Matko, ale ja się boje, czego chciał Harry! Nawet nie wiesz, jak przeżywam czytając twojego bloga! O looool! Ja to kocham! Już nie mogę się doczekac następnego rozdziału. :) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym jeszcze dziś chciała część 41!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bozie! Jakie to świetne! Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń