-
Odejdź! Nie zbliżaj się do mnie. – krzyknęłam
przerażona.
Chłopak złapał mnie za ramiona i przycisnął do drzewa.
- Nie stawiaj się tak. – szepnął mając twarz przy mojej szyi.
- Puść mnie! – w przypływie złości kopnęłam go z całej siły w krocze.
Brunet krzyknął z bólu i klęknął na ziemi, dzięki czemu mogłam uciec. Tylko pytanie, dokąd biec? Nie miałam dużo czasu, więc po prostu ruszyłam przed siebie. Nie zważając na zimno omijałam drzewa, krzaki.
- Kochanie, gdzie jesteś? Nie uciekniesz mi! – krzyczał, musiał być niedaleko mnie.
W pewnym momencie nie zauważając korzenia wystającego ze śniegu, potknęłam się. Przejechałam ręką po nodze, była cała we krwi.
- Tu jesteś. – zauważyłam ciemną postać przede mną.
Chłopak szybko podniósł mnie z ziemi i zaciągnął w głąb lasu. Krzyczałam najgłośniej jak mogłam, na co on jedynie się śmiał. W końcu, nikt nie mógł mi pomóc.
*Następny dzień, Louis*
Tak bardzo się o nią martwię, razem z chłopakami nie mogliśmy spać. Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie, idąc do tej kawiarni. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Ponieważ reszta siedziała w swoich pokojach, ruszyłem aby otworzyć. Moim oczom ukazał się jeden z braci Molly.
- Cześć, przepraszam że tak wcześnie ale.. nie ma u was Molly? – zapytał niepewnie.
- Od wczoraj nie pojawiła się. Myślałem że jest u was. – spojrzałem na niego podejrzliwie.
- No bo była.. wczoraj poszliśmy na imprezę i nie mam pojęcia gdzie jest. – ostatnie słowa wypowiedział szeptem.
- Jak to nie wiesz gdzie jest?! - czułem jak w moim ciele zaczyna pojawiać się złość.
- No, siedzieliśmy przy barze. Nie pamiętam co było potem.
- Ty… - powiedział bym kilka słów za dużo gdyby nie Harry który zszedł na dół.
- Czego tu. – warknął Styles.
- Molly zniknęła. – powiedziałem cicho w jego stronę.
~*~
- Przeszukaj jeszcze raz za klubem! – krzyknął Liam w stronę Zayna.
Mulat od razu pobiegł w tamtym kierunku.
- Jeżeli jej coś się stało..- Harry podszedł i złapał Jacka za koszulę. – Pożałujesz. – spojrzał w jego oczy i puścił go, odchodząc.
- Chłopaki! Szybko! – krzyknął Zayn.
Od razu pobiegli do niego. Zauważyli go skaczącego i wymachującego telefonem przed ich zdziwionymi twarzami.
~*~
Ból przeszywał co chwilę moje ciało. Zaczynałam otwierać oczy. Leżałam na śniegu, w jakimś lesie. Moja sukienka była rozdarta, na nodze rana i zaschnięta krew. Powoli wracały do mnie wspomnienia z nocy. Dyskoteka, taniec z tym chłopakiem, mój krzyk, jego śmiech. Zadrżałam z przerażenia oraz zimna. Powoli wstałam z ziemi i zastanawiałam się dokąd iść. Co chwila opierałam się o drzewo, aby nie upaść.
Minęło chyba kilka dobrych godzin, a ja nadal błądzę wśród drzew. Dokąd zmierzać? Nagle usłyszałam warkot samochodu, ruszyłam w tamtą stronę. Moim oczom ukazała się pusta droga oraz znak z napisem „Londyn 3km”
~*~
- Ona żyje, ona żyje. – Harry siedział z podkulonymi nogami i kołysał się na siedzeniu.
- Spokojnie. – Lou dotknął jego ramienia.
- Jeździmy już jakieś 3 godziny a jej nadal nie ma. To bez sensu. – dodał Niall za kierownicą.
- Ona żyje, prawda? – Styles nie dawał za wygraną.
- Harry! – krzyknęła cała czwórka.
- ZATRZYMAJ SAMOCHÓD! – krzyknął nagle przerażony mulat.
Chłopak złapał mnie za ramiona i przycisnął do drzewa.
- Nie stawiaj się tak. – szepnął mając twarz przy mojej szyi.
- Puść mnie! – w przypływie złości kopnęłam go z całej siły w krocze.
Brunet krzyknął z bólu i klęknął na ziemi, dzięki czemu mogłam uciec. Tylko pytanie, dokąd biec? Nie miałam dużo czasu, więc po prostu ruszyłam przed siebie. Nie zważając na zimno omijałam drzewa, krzaki.
- Kochanie, gdzie jesteś? Nie uciekniesz mi! – krzyczał, musiał być niedaleko mnie.
W pewnym momencie nie zauważając korzenia wystającego ze śniegu, potknęłam się. Przejechałam ręką po nodze, była cała we krwi.
- Tu jesteś. – zauważyłam ciemną postać przede mną.
Chłopak szybko podniósł mnie z ziemi i zaciągnął w głąb lasu. Krzyczałam najgłośniej jak mogłam, na co on jedynie się śmiał. W końcu, nikt nie mógł mi pomóc.
*Następny dzień, Louis*
Tak bardzo się o nią martwię, razem z chłopakami nie mogliśmy spać. Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie, idąc do tej kawiarni. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Ponieważ reszta siedziała w swoich pokojach, ruszyłem aby otworzyć. Moim oczom ukazał się jeden z braci Molly.
- Cześć, przepraszam że tak wcześnie ale.. nie ma u was Molly? – zapytał niepewnie.
- Od wczoraj nie pojawiła się. Myślałem że jest u was. – spojrzałem na niego podejrzliwie.
- No bo była.. wczoraj poszliśmy na imprezę i nie mam pojęcia gdzie jest. – ostatnie słowa wypowiedział szeptem.
- Jak to nie wiesz gdzie jest?! - czułem jak w moim ciele zaczyna pojawiać się złość.
- No, siedzieliśmy przy barze. Nie pamiętam co było potem.
- Ty… - powiedział bym kilka słów za dużo gdyby nie Harry który zszedł na dół.
- Czego tu. – warknął Styles.
- Molly zniknęła. – powiedziałem cicho w jego stronę.
~*~
- Przeszukaj jeszcze raz za klubem! – krzyknął Liam w stronę Zayna.
Mulat od razu pobiegł w tamtym kierunku.
- Jeżeli jej coś się stało..- Harry podszedł i złapał Jacka za koszulę. – Pożałujesz. – spojrzał w jego oczy i puścił go, odchodząc.
- Chłopaki! Szybko! – krzyknął Zayn.
Od razu pobiegli do niego. Zauważyli go skaczącego i wymachującego telefonem przed ich zdziwionymi twarzami.
~*~
Ból przeszywał co chwilę moje ciało. Zaczynałam otwierać oczy. Leżałam na śniegu, w jakimś lesie. Moja sukienka była rozdarta, na nodze rana i zaschnięta krew. Powoli wracały do mnie wspomnienia z nocy. Dyskoteka, taniec z tym chłopakiem, mój krzyk, jego śmiech. Zadrżałam z przerażenia oraz zimna. Powoli wstałam z ziemi i zastanawiałam się dokąd iść. Co chwila opierałam się o drzewo, aby nie upaść.
Minęło chyba kilka dobrych godzin, a ja nadal błądzę wśród drzew. Dokąd zmierzać? Nagle usłyszałam warkot samochodu, ruszyłam w tamtą stronę. Moim oczom ukazała się pusta droga oraz znak z napisem „Londyn 3km”
~*~
- Ona żyje, ona żyje. – Harry siedział z podkulonymi nogami i kołysał się na siedzeniu.
- Spokojnie. – Lou dotknął jego ramienia.
- Jeździmy już jakieś 3 godziny a jej nadal nie ma. To bez sensu. – dodał Niall za kierownicą.
- Ona żyje, prawda? – Styles nie dawał za wygraną.
- Harry! – krzyknęła cała czwórka.
- ZATRZYMAJ SAMOCHÓD! – krzyknął nagle przerażony mulat.
Zajebiste.! ;* <3
OdpowiedzUsuń