„Perspektywa
Nialla”
Dwa tygodnie. Dokładnie tyle minęło od wypadku. Każdy dzień jest dla mnie coraz gorszy. Siedząc przy niej w szpitalu, wpatrując się w każdą ranę na jej ciele. Czuję jakby to były i moje rany, jakbym to ja czuł ten ból. Na jej twarzy nadal widnieje lekki uśmiech. Lekarze dają jej marne szanse na wyjście z tego, lecz ja wierzę że niedługo się obudzi. Próbuję pokazać że jestem silny, ale moje serce pęka z bólu. Dotknąłem jej zimnego policzka, nagle lekko zamrugała. Po chwili zobaczyłem błękit jej oczu, którymi wpatrywała się we mnie zdziwiona.
- Obudziłaś się. – szepnąłem ścierając łzę która spłynęła po policzku. – Siostro, ona się obudziła. – wybiegłem z sali szczęśliwy.
- Molly, miło że z powrotem jesteś z nami. Jak się czujesz? - zapytał lekarz wchodząc do pomieszczenia.
- Strasznie boli mnie głowa, co się stało? – powiedziała z trudnością.
- Miałaś wypadek, twój towarzysz zmarł na miejscu. – odpowiedział doktor.
- Nic nie pamiętasz? – podszedłem bliżej niej.
- Tak w ogóle to kim jesteś? – spojrzała na mnie.
- No przecież to ja, Niall. – chciałem dotknąć jej ręki, ale zabrała ją.
- Musiałeś mnie z kimś pomylić, nie znam cię. – trzymała się za głowę i zamknęła oczy.
Za chwilę do Sali wbiegli po kolei Zayn, Liam, Louis a na końcu Harry.
- Żyjesz! – Zayn pobiegł przytulić się do dziewczyny, lecz gdy zauważył jej wystraszoną minę odsunął się.
- Chłopcy, wyjdźcie! Panna Allen potrzebuje spokoju. – doktor wyprowadził i ich z pokoju.
„Perspektywa Molly”
To była jakaś paranoja. Obudziłam się z kompletną pustką w głowie. Kim są ci chłopcy? Znam ich?
- Molly. – zza drzwi wyjrzał chłopak z lokami na głowie. – Powiedz, że mnie pamiętasz.- usiadł na krześle obok mnie.
- Ja.. przepraszam, nie mam pojęcia kim jesteś. Długo się znamy? – zapytałam.
- Kilka miesięcy temu zamieszkałaś ze mną i chłopakami.. – mówił smutny.
- A moja rodzina? W końcu kogoś muszę mieć..
- Twoi rodzice zginęli kilka lat temu, w sumie znam jedynie twoją babcię. Twoją rodziną jestem ja, Niall, Louis, Zayn i Liam. – kontynuował.
- To dla mnie za dużo, nie znam żadnej z tych osób. Skąd mam wiedzieć czy mówisz prawdę? – byłam trochę zła.
-Ale Molly.. – chciał mnie uspokoić.
- Wyjdź. – wskazałam na drzwi.
Słyszałam jak krzyczą do siebie na korytarzu, po czym zostali wyproszeni ze szpitala. Pomachali mi przez drzwi, a ja jedynie zamknęłam oczy. Całą noc usiłowałam sobie cokolwiek przypomnieć. Jednak w głowie miałam jakby czarną plamę która wymazała każde, najmniejsze wspomnienie. Miałam wrażenie, jakbym została zupełnie nowym człowiekiem, który może zacząć swoje życie od początku.
Kiedy się obudziłam, zauważyłam że przy moim łóżku siedzi jeden z chłopców.
- Molly, to ja Zayn. – uśmiechnął się.
Nie odpowiedziałam mu, wpatrywałam się z zaciekawieniem w jego brązowe oczy.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? Kompletnie?- chciał dotknąć mojego policzka ale odsunęłam się.
- Nie mam pojęcia kim jesteś. Dlaczego tu przychodzisz. –zapytałam.
- Nie mogę cię stracić po raz kolejny, obiecałem to sobie.- spojrzał smutny.
- Zayn, tak? – chłopak pokiwał głową. – Kim ty dla mnie jesteś?- z trudem usiadłam naprzeciwko niego.
- Kilka lat temu byliśmy parą, pewnego dnia zniknęłaś. Tak bez pożegnania. – starł łzę.
- Ojejku, przykro mi. Dlaczego wyjechałam? – dotknęłam jego ramienia.
- Cóż po śmierci rodziców od razu wyjechałaś do Irlandii, nie odpowiadałaś na moje wiadomości. Dlatego byłem w szoku gdy pojawiłaś się znowu w moim życiu. Obiecałem sobie, że tym razem już nie będę taki głupi i nie pozwolę ci odejść. –nagle wtulił się we mnie.
- Tak bardzo chciałabym to pamiętać. – szepnęłam.
- Spokojnie, jestem przy tobie. Ja i chłopaki pomożemy ci. – przytulił mnie mocniej.
Mimo iż nic o nim nie wiedziałam, czułam że mogę mu ufać.
Przez następne kilka dni chłopaki przychodzili do mnie. Czułam się strasznie, oni wciąż wmawiali mi że będzie dobrze. Przez ten czas nic sobie nie przypomniałam. Nalegali, abym znowu zamieszkała z nimi. Nie byłam pewna. Mam zamieszkać z piątką obcych mi ludzi? Blondyn pakował moje rzeczy a ja siedziałam i patrzyłam na niego.
- Mała, będzie dobrze. – uśmiechnął się.
- Możecie przestać tak mówić! Nic nie będzie dobrze, nie znam was! Nie wiem kim jesteście, nie wiem nawet kim ja jestem! – krzyczałam do niego wściekła.
- Spokojnie! Nam też nie jest łatwo, ale przypomnisz sobie to wszystko.
- Co mam sobie przypomnieć?! A jeżeli nie odzyskam pamięci? - wyszłam z pomieszczenia.
Chłopak zapiął walizkę i pobiegł za mną. Bez słowa zatrzymał się przede mną i pocałował.
- Co ty robisz? – zapytałam po skończonym pocałunku.
- Kurde, w bajce działało. No trudno, chodźmy do domu.- złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze szpitala.
- Marcheweczkę? – zapytał brunet w koszulce w paski gdy weszliśmy do mieszkania.
- Nie, dziękuję. – odpowiedziałam cicho i zaczęłam rozglądać się po pokojach. Reszta biegała za mną i pytała czy może czegoś nie potrzebuję.
- Dajcie mi spokój, dobrze? Myślicie że tak łatwo mi tu być? Nie mam pojęcia kim jesteście! – zdenerwowana wyszłam z mieszkania. Szłam po prostu przed siebie, łzy ściekały mi po policzkach.
- Jejku Molly, to ty! – krzyknął do mnie jakiś chłopak po drugiej stronie ulicy.
- Kim jesteś? – zapytałam gdy podbiegł.
Kolejny mój przyjaciel o którym nie mam pojęcia?
- No jak to, przecież to ja Mark. – chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
Za chwilę obok niego stanął drugi, identyczny jak on.
- Miło cię widzieć siostro! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego nie przyszłaś na spotkanie? Czytaliśmy listy które pisała nasza matka do nas. No i z Markiem zrobiliśmy badania, które potwierdziły naszą więź. I czemu nie odpowiadałaś na wiadomości? – zasypywał mnie pytaniami.
- Ale o co wam chodzi? Przepraszam śpieszę się, nie znam was. – odbiegłam od nich.
Tym razem w mojej głowie był całkowity mętlik.
Dwa tygodnie. Dokładnie tyle minęło od wypadku. Każdy dzień jest dla mnie coraz gorszy. Siedząc przy niej w szpitalu, wpatrując się w każdą ranę na jej ciele. Czuję jakby to były i moje rany, jakbym to ja czuł ten ból. Na jej twarzy nadal widnieje lekki uśmiech. Lekarze dają jej marne szanse na wyjście z tego, lecz ja wierzę że niedługo się obudzi. Próbuję pokazać że jestem silny, ale moje serce pęka z bólu. Dotknąłem jej zimnego policzka, nagle lekko zamrugała. Po chwili zobaczyłem błękit jej oczu, którymi wpatrywała się we mnie zdziwiona.
- Obudziłaś się. – szepnąłem ścierając łzę która spłynęła po policzku. – Siostro, ona się obudziła. – wybiegłem z sali szczęśliwy.
- Molly, miło że z powrotem jesteś z nami. Jak się czujesz? - zapytał lekarz wchodząc do pomieszczenia.
- Strasznie boli mnie głowa, co się stało? – powiedziała z trudnością.
- Miałaś wypadek, twój towarzysz zmarł na miejscu. – odpowiedział doktor.
- Nic nie pamiętasz? – podszedłem bliżej niej.
- Tak w ogóle to kim jesteś? – spojrzała na mnie.
- No przecież to ja, Niall. – chciałem dotknąć jej ręki, ale zabrała ją.
- Musiałeś mnie z kimś pomylić, nie znam cię. – trzymała się za głowę i zamknęła oczy.
Za chwilę do Sali wbiegli po kolei Zayn, Liam, Louis a na końcu Harry.
- Żyjesz! – Zayn pobiegł przytulić się do dziewczyny, lecz gdy zauważył jej wystraszoną minę odsunął się.
- Chłopcy, wyjdźcie! Panna Allen potrzebuje spokoju. – doktor wyprowadził i ich z pokoju.
„Perspektywa Molly”
To była jakaś paranoja. Obudziłam się z kompletną pustką w głowie. Kim są ci chłopcy? Znam ich?
- Molly. – zza drzwi wyjrzał chłopak z lokami na głowie. – Powiedz, że mnie pamiętasz.- usiadł na krześle obok mnie.
- Ja.. przepraszam, nie mam pojęcia kim jesteś. Długo się znamy? – zapytałam.
- Kilka miesięcy temu zamieszkałaś ze mną i chłopakami.. – mówił smutny.
- A moja rodzina? W końcu kogoś muszę mieć..
- Twoi rodzice zginęli kilka lat temu, w sumie znam jedynie twoją babcię. Twoją rodziną jestem ja, Niall, Louis, Zayn i Liam. – kontynuował.
- To dla mnie za dużo, nie znam żadnej z tych osób. Skąd mam wiedzieć czy mówisz prawdę? – byłam trochę zła.
-Ale Molly.. – chciał mnie uspokoić.
- Wyjdź. – wskazałam na drzwi.
Słyszałam jak krzyczą do siebie na korytarzu, po czym zostali wyproszeni ze szpitala. Pomachali mi przez drzwi, a ja jedynie zamknęłam oczy. Całą noc usiłowałam sobie cokolwiek przypomnieć. Jednak w głowie miałam jakby czarną plamę która wymazała każde, najmniejsze wspomnienie. Miałam wrażenie, jakbym została zupełnie nowym człowiekiem, który może zacząć swoje życie od początku.
Kiedy się obudziłam, zauważyłam że przy moim łóżku siedzi jeden z chłopców.
- Molly, to ja Zayn. – uśmiechnął się.
Nie odpowiedziałam mu, wpatrywałam się z zaciekawieniem w jego brązowe oczy.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? Kompletnie?- chciał dotknąć mojego policzka ale odsunęłam się.
- Nie mam pojęcia kim jesteś. Dlaczego tu przychodzisz. –zapytałam.
- Nie mogę cię stracić po raz kolejny, obiecałem to sobie.- spojrzał smutny.
- Zayn, tak? – chłopak pokiwał głową. – Kim ty dla mnie jesteś?- z trudem usiadłam naprzeciwko niego.
- Kilka lat temu byliśmy parą, pewnego dnia zniknęłaś. Tak bez pożegnania. – starł łzę.
- Ojejku, przykro mi. Dlaczego wyjechałam? – dotknęłam jego ramienia.
- Cóż po śmierci rodziców od razu wyjechałaś do Irlandii, nie odpowiadałaś na moje wiadomości. Dlatego byłem w szoku gdy pojawiłaś się znowu w moim życiu. Obiecałem sobie, że tym razem już nie będę taki głupi i nie pozwolę ci odejść. –nagle wtulił się we mnie.
- Tak bardzo chciałabym to pamiętać. – szepnęłam.
- Spokojnie, jestem przy tobie. Ja i chłopaki pomożemy ci. – przytulił mnie mocniej.
Mimo iż nic o nim nie wiedziałam, czułam że mogę mu ufać.
Przez następne kilka dni chłopaki przychodzili do mnie. Czułam się strasznie, oni wciąż wmawiali mi że będzie dobrze. Przez ten czas nic sobie nie przypomniałam. Nalegali, abym znowu zamieszkała z nimi. Nie byłam pewna. Mam zamieszkać z piątką obcych mi ludzi? Blondyn pakował moje rzeczy a ja siedziałam i patrzyłam na niego.
- Mała, będzie dobrze. – uśmiechnął się.
- Możecie przestać tak mówić! Nic nie będzie dobrze, nie znam was! Nie wiem kim jesteście, nie wiem nawet kim ja jestem! – krzyczałam do niego wściekła.
- Spokojnie! Nam też nie jest łatwo, ale przypomnisz sobie to wszystko.
- Co mam sobie przypomnieć?! A jeżeli nie odzyskam pamięci? - wyszłam z pomieszczenia.
Chłopak zapiął walizkę i pobiegł za mną. Bez słowa zatrzymał się przede mną i pocałował.
- Co ty robisz? – zapytałam po skończonym pocałunku.
- Kurde, w bajce działało. No trudno, chodźmy do domu.- złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze szpitala.
- Marcheweczkę? – zapytał brunet w koszulce w paski gdy weszliśmy do mieszkania.
- Nie, dziękuję. – odpowiedziałam cicho i zaczęłam rozglądać się po pokojach. Reszta biegała za mną i pytała czy może czegoś nie potrzebuję.
- Dajcie mi spokój, dobrze? Myślicie że tak łatwo mi tu być? Nie mam pojęcia kim jesteście! – zdenerwowana wyszłam z mieszkania. Szłam po prostu przed siebie, łzy ściekały mi po policzkach.
- Jejku Molly, to ty! – krzyknął do mnie jakiś chłopak po drugiej stronie ulicy.
- Kim jesteś? – zapytałam gdy podbiegł.
Kolejny mój przyjaciel o którym nie mam pojęcia?
- No jak to, przecież to ja Mark. – chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
Za chwilę obok niego stanął drugi, identyczny jak on.
- Miło cię widzieć siostro! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego nie przyszłaś na spotkanie? Czytaliśmy listy które pisała nasza matka do nas. No i z Markiem zrobiliśmy badania, które potwierdziły naszą więź. I czemu nie odpowiadałaś na wiadomości? – zasypywał mnie pytaniami.
- Ale o co wam chodzi? Przepraszam śpieszę się, nie znam was. – odbiegłam od nich.
Tym razem w mojej głowie był całkowity mętlik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz