2013/04/18

- Ile jeszcze? – zapytałam chyba setny raz tej nocy.
- Ponad godzina. Napijemy się kawy? – zaproponował, na co od razu się zgodziłam. Byłam wyczerpana i jedyne o czym marzyłam to sen. Taszcząc za sobą dwie walizki Harrego ruszyliśmy w stronę małych lotniskowych sklepików. W cenniku jednak dostępna była jedynie czarna zimna już kawa, a jej cena przeraziłaby niejednego. Po kilku minutach szczęśliwi znaleźliśmy automat. Chłopak kupił dwa kubki kawy i usiedliśmy na ławce, pijąc ją w ciszy.
- Przepraszam, zachowałem się nieodpowiedzialnie. – spojrzał na mnie. Widziałam że obciążał się winą za nasze spóźnienie.
- Nic się nie stało. Serio – posłałam mu najlepszy uśmiech, na jaki było mnie aktualnie stać, więc musiał wyglądać dość komicznie bo Styles zaraz cicho się zaśmiał. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy. Nie pamiętam ile minęło, gdy zbudziło mnie ciche szarpnięcie. Otworzyłam oczy. Przede mną stała co najmniej 6-letnia dziewczynka ściskając w rączkach notes oraz aparat. Popchnęłam Harrego który chrapał na moim ramieniu, po czym za chwilę się zbudził.
- Co się dzieje? – spytał trzęsąc lekko głową.
- Ty jesteś Harry Styles? Mogłabym prosić o autograf?- dziewczynka nie kryła zachwytu spowodowanego spotkania swojego idola.
- Owszem, jak ci na imię skarbie? – kucnął przed dzieckiem, głaszcząc ją po głowie.
- Samanta, ale mówią na mnie Sam. – uroczo się uśmiechnęła, ukazując dwa rzędy ząbków ustrojonych w aparat ortodontyczny. Loczek na chwilę wstał, by rozprostować kości, po czym usiadł obok mnie i sadzając sobie Samantę na kolanach zajął się pisaniem autografu. Tak słodko razem wyglądali. Przetarłam oczy, spoglądając na zegar wiszący na ścianie. 1:40 Zostało nam 20 minut do odlotu, co mnie niezmiernie cieszyło.
- A czy mogłabym zdjęcie z tobą?
- Oczywiście, Molly czyń powinność. –podał mi aparat do rąk i ustawił się do fotografii. Zrobiłam kilka zdjęć po czym oddałam małej. – A mogłabym zrobić wam zdjęcie? – zapytała, gdy mieliśmy się już z nią żegnać.
- Nam? – zdziwiona przerzuciłam wzrok na Harrego który szczerzył się od ucha do ucha.
- To będzie dla nas przyjemność, prawda?
- Oh, tak. – wstałam znów z ławki, by stanąć przy przyjacielu.
- Stańcie bliżej. A najlepiej ją obejmij. Jak wszystkie zakochane pary. – mówiła Sam, co chwilę oddając się i przybliżając aby najlepiej nas załapać.
- Ale my nie jesteśmy pa… - zaczęłam, ale Styles przyłożył mi rękę do ust. Następnie objął mnie w talii i pocałował w policzek. – Właśnie tak! Jesteście cudowni! Cieszę się mogłam was spotkać! – ucieszone dziecko ostatni raz nam pomachało, po czym zginęło za zakrętem.
- Co to miało być? Oszalałeś do reszty? – byłam na niego zła.- Te zdjęcia mogą się ukazać w Internecie. Wezmą nas za parę!
- Dramatyzujesz blondi. Chodź bo znów się spóźnimy. –złapał mnie za rękę, prowadząc przed siebie. Nie miałam już siły by się spierać. Oczy same mi się zamykały. Po załatwieniu wszystkich formalności udało nam się znaleźć swoje miejsca w samolocie. Odetchnęłam głęboko i rzucając szybkie „dobranoc” zamknęłam oczy i momentalnie usnęłam. Liczyłam że gdy się obudzę będę już w kolejnym miejscu a na nas czekać będą pozostali przyjaciele.

- Tak mi pusto tu bez nich. – rzekł Louis, upijając łyk soku. Cała czwórka siedziała przy stoliku, obok basenu. Usiłowali ukryć swoje zdenerwowanie, co kiepsko im wychodziło.
- Kiedy ich samolot ma wylądować? – zapytał Zayn.
- Myślę, że za godzinę powinni być. A teraz powinniśmy się już zbierać. – Niall wstał z krzesła, a pozostała trójka ruszyła za nim.
- Denerwuję się. – szepnął Liam na ucho Zaynowi, na co on uśmiechnął się do niego.
- Będzie dobrze. – pocieszył go i dołączyli do chłopców, którzy już kierowali się w stronę pokoju, w którym mieli oczekiwać ich goście.

- Molly, wstajemy. – poczułam, jak ktoś szturcha moje ramię. – Chyba nie myślisz, że będę cię wynosił z tego samolotu.
- Czemu nie? To przez ciebie się spóźniliśmy. – zaśmiałam się, wyciągając ramiona ku górze w celu rozprostowania kości. Nie otworzyłam jeszcze oczu, a poczułam jak ktoś mnie łapie i podnosi. Pisnęłam, na co Styles zareagował śmiechem. – Harry, ludzie na nas dziwnie patrzą, puść mnie.
- Pewnie że patrzą, w końcu niosę najpiękniejszą kobietę na świecie. – spojrzał na mnie, jego oczy wręcz płonęły ze szczęścia.
- Nie uważasz że to dziwnie, że nie mam pojęcia gdzie jesteśmy? –zapytałam kiedy postawił mnie już na ziemi. Staliśmy na środku lotniska, czekając na odbiór walizki Harrego. Kiedy on po nią poszedł, ja usiadłam na krześle grzecznie czekając.
- Witam w gorącej Hiszpanii! – krzyknął loczek, podczas otwierania drzwi. – A teraz szybko, dziś poznamy bardzo ważne osoby! – złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę taksówek. A ja jak zwykle nie miałam pojęcia co się dzieje.

______



2013/04/10

~

Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo Wam z Olą dziękujemy za ponad 30 tysięcy odwiedzin na blogu, to wiele dla nas znaczy <3

ps. Ola kazała mi przekazać, że być może niedługo pojawi się 67. Cieszycie się? Pokażcie Oli w komentarzach, jak bardzo się cieszycie <3

______



2013/03/30

66! (w końcu)

- Harry to nie jest śmieszne! – krzyknęłam do niego, jednak to nic nie dawało. – Proszę cię, chcę wyjść! – uderzałam pięściami w drzwi, z nadzieją że się otworzą.
- Molly już spokojnie. – loczek uspokoił się, kiedy zauważył łzy w moich oczach.
- Błagam, wypuść mnie stąd! – wtuliłam się w jego postać. –Słabo mi.. – szeptałam czując że tracę przytomność.
- Mała, tylko nie zamykaj oczu! Mamy mały kłopot wiesz.. – zaczął niepewnie.
- Ty jesteś moim kłopotem! – spojrzałam na niego z pogardą. – Ale co się dzieje?
- Winda ruszy za jakieś pół godziny. – rzekł cicho, myśląc że go nie usłyszę. –Mamy czas aby wszystko sobie wyjaśnić. Chyba tyle jesteś w stanie dla mnie zrobić. – zaśmiał się tak jak zawsze. W głębi uwielbiałam jego śmiech. Sprawiał, że na moją twarz wchodził uśmiech. Harry potrafił być moją odskocznią od problemów.

- Zabiję ją. Nie nie, zabiję jego! Ich oboje zadźgam moim własnym lusterkiem! – Zayn chodził w kółko, trzymając się za głowę.
-Z pewnością ich coś zatrzymało. Spokojnie. –Niall usiłował uspokoić przyjaciela.
- Nie żeby coś, ale zachowujesz się jak baba z okresem. – wtrącił się Lou, odgryzając kawałek marchewki.
- Ja się po prostu o nią martwię! Jesteście bez serca! – oburzony zamknął się w kabinie z toaletą.
- Jak z dzieckiem. –westchnął Liam, rzucając się na twarde krzesło.
- Przestańcie. To oczywiste że się przejmuje. – blondyn odszedł od reszty i zapukał do białych drzwi - Zayn, ona za chwilę będzie. Mamy jeszcze czas. – kiedy tylko Malik wyszedł z kabiny przytulił się bo Irlandczyka. – Kocham ją, Niall. – szepnął.
- Ja też ją kocham…

- Niedobrze mi. – powiedziałam, powoli przełykając ślinę. To były pierwsze słowa które wypowiedziałam do Harrego w ciągu 20 minut. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, w małej windzie hotelowej. Chłopak otrząsnął się z zamyślenia, po czym spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Jeżeli obiecam ci coś, wybaczysz mi?
- Nic już od ciebie nie oczekuję, Hazz. – uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Obiecam nigdy cię nie skrzywdzić, obiecam być przy tobie gdy tylko tego zapragniesz, obiecam zrobić dla ciebie wszystko co tylko jestem w stanie. – wyliczał powoli, a ja poczułam dziwne ukłucie w sercu. – W zamian oczekuję tylko jednego. Drugiej szansy. – skończył, przyglądając mi się uważnie. W jego oczach widoczny był mały zalążek nadziei. I nawet nie wiecie, jak bardzo pragnęłam mu wybaczyć. Znów siedzieć przytulona do niego na kanapie w naszym salonie i oglądać telewizję. W takich momentach byłam szczęśliwa. Jednak ta blokada wewnątrz wciąż usiłowała. A raczej lęk. Lęk przed kolejnym zranieniem przez niego. Nie chciałam już dłużej cierpieć, a tym bardziej okłamywać siebie samej.
- Przyjaźń? – wycedziłam przez zęby, wbijając wzrok w podłogę. Zacisnęłam powieki, wstrzymałam na chwilę oddech. Nie tak miało to wszystko wyglądać. Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co oznacza jego wyraz twarzy. Z jednej strony ulga lecz także..smutek? Zanim zdążył odpowiedzieć winda wprawiona w ruch, zaczęła znów jechać w dół.
- Jak dobrze. – szepnęłam, wstając. Uczynił to samo. Wyminęłam go i już chciałam wychodzić, gdy chwycił moje ramię.
- Molly? – szepnął.
- Hm? – odwróciłam się do niego.
- Przyjaźń. – uśmiechnął się promiennie, co zresztą odwzajemniłam. Miałam nadzieję, że mój Harry do mnie wrócił i wszystko się ułoży.
- Szybciej! – pośpieszałam Harrego, który wlókł się za mną razem ze swoimi walizkami. – No chyba nie chcesz się spóźnić na samolot! – krzyczałam, na co on ciągle odpowiadał śmiechem. Zastanawiałam się, czy mu nie dosypali czegoś do kolacji. Słowo daję, zachowywał się jak niezrównoważony. Jak na złość, nie mogliśmy złapać żadnej taksówki a bus chłopaków pojechał już dawno. Po prostu świetnie.
- Foreeeever youuung! – śpiewał Styles, wypuszczając z rąk ciemną walizkę.
- Zamknij się! – spojrzałam na niego wściekła. – Chyba się zgubiliśmy. – dodałam nieco ciszej.
- Oh przestań, lotnisko jest tuż za rogiem, mówię ci! – podskoczył, po czym znacznie przyśpieszył tempa.
Nic już nie mówiąc po prostu poszłam za nim.

- Harry.. mijaliśmy już ten znak. – powiedziałam rozglądając się po okolicy.
- Co ty mówisz, ja go widzę pierwszy raz
- Ty ogólnie dziś zachowujesz się jakbyś zajarał przynajmniej połowę plantacji marihuany!
- A ty nie jesteś ani trochę zabawna. – i tak zakończyła się nasza krótka rozmowa. Nie wiem dokładnie ile minęło czasu, zanim odnaleźliśmy lotnisko, lecz Harry cały czas zapewniał mnie że zdążymy. Styles kazał mi usiąść z jego walizkami, a on sam poszedł się czegoś dowiedzieć. Przyszedł kilka minut później.
- Spóźniliśmy się pół godziny. – wyszeptał, mając nadzieję że nie usłyszę.
- Ty to jednak ciota jesteś. – podsumowałam, łapiąc się za czoło. Nie miałam pojęcia jak dostaniemy się teraz.. nawet nie wiem dokąd lecimy! Zanim zdążyłam zadać kolejne pytanie, Harry chyba po raz setny tej nocy wybuchnął śmiechem. Nie miałam już do tego wszystkiego siły.

 ______

2013/03/15

65 suprise suprise!

-Zayn, ale dokąd my idziemy? – uśmiechnęłam się w stronę bruneta który wciąż ciągnął mnie lekko za rękę.
- Bądź spokojna, to już niedaleko. – spojrzał na mnie. Jego wzrok był przepełniony szczęściem.  Dawno już go takiego nie widziałam. Nie mówiąc już nic, szłam ściskając mocniej co jakiś czas jego dłoń.


- Widzieliście Molly?  -Niall wpadł do pokoju gdzie pakowali się Louis i Liam.
- Zadajesz te same pytania co Harry. Dalibyście dziewczynie spokój. – rzekł Lou wkładając jedną ze swoich ulubionych koszulek w paski do czarnej walizki. – Ale wydaje mi  się, że widziałem jak wychodziła z Zaynem. – dodał z wymuszonym uśmiechem.
- Z kim?! – Horan i Payne spojrzeli na niego zdziwieni.
- Zayn Malik, 20 lat. Urodzony w Bradford 12 stycznia. Wysoki mulat, ciemne włosy. Zresztą przecież wiecie jak wygląda!
- Naprawdę nie wiem skąd u ciebie dziś takie dziwne poczucie humoru Lou. A teraz zbieraj się Liam, idziemy ich szukać. Ona powinna się pakować a nie szlajać z Malikiem. – blondyn chciał już otwierać drzwi, gdy otworzyły się same. Niestety Irlandczyk nie zdążył się odsunąć i dostał prosto w głowę.
- Moll… Niall nic ci nie jest? – Styles rzucił się na pomoc przyjacielowi. Zaczął go lekko uderzać po policzku, a kiedy to nic nie dawało uderzył go mocno z liścia. Niall od razu poderwał się z ziemi i kopnął Harrego w nogę. Brunet jedynie pisnął i spojrzał z wyrzutem na przyjaciela.
- Tak to jest jak zadzierasz z Niallem Horanem!- krzyknął i wciąż trzymając się za bolące czoło wyszedł z pokoju.

- Nie mam już siły. – rzekłam spoglądając na Zayna. Szliśmy pod górę dobre pół godziny, a szczytu nadal nie było widać.
- Ah, zawsze miałaś kiepską kondycję. Wskakuj. – zaśmiał się i wystawił ręce, abym mogła mu wskoczyć na plecy. – Tylko się nie wystrasz, przytyłam! – uśmiechnięta oplotłam jego szyję swoimi zimnymi rękoma. Uczucie bezpieczeństwa ogarnęło moje ciało, kiedy wyczuwałam zapach jego perfum. Przeczesałam dłonią jego ciemne włosy, po czym ruszyliśmy dalej.  Jak się okazało, do celu dzieliło nas zaledwie 10 minut. Zayn kazał mi zamknąć oczy, więc uczyniłam jego prośbę. Zeskoczyłam z jego pleców i usiłowałam odszukać Malika. Nagle ktoś wtulił się we mnie od tyłu i zaczął lekko prowadzić przed siebie. Na wypadek gdybym chciała otworzyć oczy zasłonił je swoimi dłońmi.
- Gotowa? – szepnął  mi do ucha, zdejmując dłonie i zaczesując mi kosmyk włosów za ucho. Pewna siebie otworzyłam moje oczy i uśmiechnęłam się szeroko. Przede mną rozlegała się cudowna panorama Paryża. Odwróciłam się i wtuliłam w jego postać, zaciskając pięści na czarnej koszulce z literką M którą ostatnio tak często nosił.
- Dziękuję Ci. – spojrzałam na niego. Uśmiechnął się i pocałował mnie i w czoło.
- Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Ludzie się zmieniają, rzeczy się zmieniają. Ale moje uczucie do ciebie nigdy nie zgaśnie, jestem tego pewny. Przeżyłem z tobą zbyt piękne chwile. – oparł swoje czoło o moje i westchnął głęboko.
- Zraniłam cię, prawda? – zapytałam retorycznie, odchodząc od niego.  Usiadłam na śniegu wpatrując się przed siebie. Nie musiałam czekać długo aż zasiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Rozumiem, że musiałaś wyjechać. Nie miałaś innego wyjścia. Ale to przeszłość. – spojrzałam na niego. – Teraz mamy dziś, trzeba myśleć o tym co będzie. I wiesz Molly, tak bardzo bym chciał abyś była częścią mojej przyszłości. Już na zawsze.  – pierwsza łza spłynęła po jego policzku.
- Gdyby to było takie łatwe.. – zaczęłam, ale chłopak od razu nerwowo podniósł się z ziemi.
- Przecież to jest łatwe do cholery! To ty nie potrafisz się zdecydować na żadnego z nas. Robisz wszystkim nadzieję, raniąc nas w ten sposób. Ile chcesz to ciągnąć? Rok, dwa? Bo ja powoli mam już tego dość. – załamana wpatrywałam się w postać mulata.
- Masz rację.. – szepnęłam, powoli wstają ze śniegu. – Zachowuję się jak.. nic nie warta dziwka. Którą jestem. – czując jak zbiera mi się na płacz odbiegłam, potrącając go. Co ja najlepszego narobiłam. Zbiegając z górki w takim pośpiechu o mało się nie przewróciłam. Słyszałam jak krzyczy moje imię, lecz nie odwróciłam się. Po jakimś czasie dotarłam do jego samochodu którym przyjechaliśmy. Usiadłam  po turecku na masce i płakałam. Za jakiś czas przybiegł zdyszany Zayn. Od razu stanął przede mną i usiłował zabrać moje ręce z twarzy, abym na niego spojrzała.
- Przepraszam! Tak bardzo mi przykro..
- Przestań! Nie przeprasza się za prawdę! Jestem okropna! – krzyczałam zapłakana, uderzając pięściami w jego klatkę piersiową. Nic już nie mówił.  –Zawieź mnie do hotelu. Chcę być sama. – Wsiedliśmy do czarnego auto i odjechaliśmy szybko. Żadne z nas się nie odezwało. Kiedy byliśmy na miejscu także od razu zamknęłam się w swoim pokoju. Próbowałam o tym nie myśleć i pakować swoje ubrania, lecz zaprzestałam widząc, że nic z tego nie będzie. Oparta o walizkę nadal płakałam. W dodatku ogromny ból głowy powrócił. Wzięłam kilka tabletek  i ruszyłam do łazienki w celu wykąpania się. Zdecydowanie mi to pomogło. Odprężona wróciłam do pakowania. Równo o 23 mieliśmy mieć samolot. Dokąd? Nie miałam najmniejszego pojęcia. Nim się spostrzegłam było już na tyle późno, że zawołałam Davida aby zabrał moje rzeczy. Włożyłam czerwony plecak na ramiona i zamykając drzwi poszłam w stronę windy. Po drodze spotkałam Harrego, z którym będę musiała spędzić jazdę z 30 piętra. Wsiadłam do windy zaraz po nim. Co chwila wybuchał śmiechem, co zaczynało mnie denerwować.
- Z czego się tak chichrasz, kudłata małpo? – spojrzałam na niego i w tym momencie winda zaczęła się trząść, aż w końcu się zatrzymała. – Co tu się dzieje do cholery?! – krzyknęłam. – Jeżeli masz coś z tym wspólnego Styles, zginiesz marnie. Niestety w odpowiedzi usłyszałam jedynie jego śmiech roznoszący się po całej przestrzeni
 ______


2013/03/06

:c



Od Autorki:

Bardzo możliwe, że zbliżamy się już do smutnego końca opowiadania o przygodach Molly.


Jeżeli chcecie jakieś dokładniejsze info, zapraszam na http://ask.fm/HeyMaliik

a w międzyczasie na:

2013/02/28

64!

Słyszałam krzyki Liama który wołał abym wróciła do pokoju. Wybiegając zza zakrętu wpadłam na kogoś, na skutek czego wylądowaliśmy na ziemi. Szybko się podniosłam i zaczęłam przepraszać osobę którą okazał się Harry. Spojrzał się na mnie i uniósł rękę aby dotknąć mojego policzka. Stanowczo odsunęłam się do tyłu.
- Dlaczego nie chcesz mi wybaczyć? – zapytał, podpierając się drugą ręką o ścianę.
- Nie chcę mieć takiego przyjaciela jak ty. Nie mówię tu nawet o czymś więcej. Bawisz się kobietami jakby to były bezuczuciowe zabawki! A teraz daj mi przejść. – wykonałam, krok do przodu, lecz stanął naprzeciw.
- Ona nic dla mnie nie znaczy. Po prostu to była pomyłka.
- Pomyłką było to, że spotkałam  kogoś takiego jak ty. I wiesz co? Po prostu szkoda mi takich ludzi jakim jesteś. – zauważyłam, że jego oczy zaszły łzami. Nie czekając na odpowiedź ruszyłam przed siebie zostawiając go. Nie potrafiłam uporządkować swoich myśli, a co dopiero mówić o życiu. Dosłownie jedna wielka łamigłówka. Zaczynało mi wręcz podchodzić pod brazylijskie telenowele, które Zayn tak bardzo uwielbiał oglądać. No właśnie, Zayn. To jego właśnie potrzebowałam w tej chwili. Niewiele już myśląc skierowałam się do jego pokoju. Kiedy byłam u celu zapukałam lekko w drzwi. Usłyszałam jakiś hałas i zaraz ukazał mi się Malik. Nie miał na sobie koszulki, więc od razu rzucił mi się w oczy naszyjnik który podarowałam mu w ostatnim dniu przed moim wyjazdem do Irlandii. Wróciły do mnie wspomnienia. Te w których ja i on tworzyliśmy idealną parę.
- Molly, wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada. – mulat wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnęłam się do niego i po prostu wtuliłam w nagą klatkę piersiową. – Skarbie co jest? Ej nie płacz. – pogłaskał mnie po głowie i ucałował w czoło. Kiedy puściłam go po prostu weszłam w głąb pokoju, siadając na łóżku.  Zamknięte walizki stojące pod oknem przypomniały mi, że to ostatnia noc w Paryżu.
- Zaczekaj chwilkę, muszę wziąć prysznic. – w odpowiedzi posłałam mu jedynie uśmiech. Położyłam się na jego łóżku i zamknęłam na chwilę oczy. Nieświadomie wsunęłam rękę pod poduszkę. Poczułam coś. Jakby grubsza kartka papieru. Zdziwiona podniosłam poduszkę i po raz kolejny przeżyłam szok. 5 moich pojedynczych zdjęć. Takie same jak u Liama. Wściekła chwyciłam fotografie w ręce i ruszyłam w stronę łazienki. Wiedziałam, że drzwi nie będą zamknięte. Zayn zawsze bał się zatrzasnąć. Otworzyłam je głośno i wparowałam do łazienki krzycząc na niego.
- Co to ma do cholery być?! Wam się zachciało w paparazzi bawić czy kompletnie padło na te mózgi!  -zdenerwowana chodziłam po całej łazience, nawet nie spoglądając na Zayna. Chłopak szybko obwiązał się ręcznikiem i wyszedł z pod prysznica. Za wszelką cenę usiłował mnie uspokoić. Po lekkiej szarpaninie w końcu uległam i przylgnęłam do jego mokrego ciała, oddychając głęboko.
- Spokojnie, nie krzycz już. – powtarzał wciąż, masując mnie po plecach.
- Skąd je masz? – spojrzałam w jego przygnębione oczy.
- Podkradłem kilka Liamowi. Czasem gdy mam dość muszę po prostu spojrzeć przynajmniej na twoje zdjęcie. Nie bądź zła.
- Wiedziałeś co on robi i mi nie powiedziałeś?
- A co miałem mówić. To nie jego wina, że tak bardzo cię kocha.
- Zayn…
- Nic już nie mów. – uśmiechnął się tak jak kiedyś. Gdy mieliśmy po 16 lat. Wtedy wszystko było takie piękne i cudowne. Miałam rodzinę, przyjaciół oraz moją wielką miłość. Nie potrzebowałam już nic do szczęścia. Oparłam głowę o jego wciąż mokrą klatkę piersiową i westchnęłam głęboko.
- Zabierz mnie stąd. Chcę poczuć się tak jak kiedyś, kiedy mieliśmy siebie nawzajem. Proszę cię. – szeptałam.
- Może pozwolisz, że najpierw się ubiorę. – zaśmiał się cicho  i znów pocałował mnie w czoło. Uwielbiałam kiedy to robił. Wyszłam z łazienki, zamykając drzwi. A zdjęcia? Podarłam i wyrzuciłam do śmieci. Najwyżej zabierze więcej Liamowi. W tamtym momencie nie chciałam już o tym myśleć. Jedyne o czym myślałam, to Zayn. Chłopak za chwilę wyszedł z gorącej i parującej łazienki.  Chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę drzwi.
- Gotowa?
- Oczywiście. – posłałam mu uśmiech i wyszliśmy z jego pokoju aby chodź na chwilę wrócić do czasów, gdy byliśmy dla siebie najważniejsi.

2013/02/22

63 :>

Następnego dnia, tak jak obiecał David wyszłam ze szpitala. Szczęśliwa, a jednocześnie przerażona. Trzymając się mocno ramienia Liama, który po mnie przyjechał przeciskałam się przez tłum fanek stojących przy szpitalu. Te dziewczyny zadziwiały mnie coraz bardziej. Zrobiłyby wszystko, aby przynajmniej chłopcy spojrzeli na nie. W końcu udało nam się wsiąść do czarnego samochodu. Przez całą drogę Payne zawzięcie pisał coś w zielonym notatniku. Od jakiegoś czasu chłopak dziwnie się zachowywał.  Ten zeszyt  był jednym z powodów. Kiedy byliśmy sami ciągle coś w nim pisał, spoglądając na mnie. Nie miałam pojęcia co się tam znajdowało, lecz nigdy nie pytałam. Był zbyt skryty aby mi powiedzieć. Tak, jakby coś ukrywał. Westchnęłam bezradnie i oparłam głowę o szybę, wciąż patrząc na przyjaciela. Jedynymi dźwiękami był cichy warkot silnika zmieszany z piosenką lecącą właśnie w radiu.
- Liam, wszystko dobrze? – spytałam go niepewnie.
- Tak, czemu pytasz? – zaśmiał się głośno.
- Tak jakoś, nie wydaje mi się że jedziemy już trochę za długo?
- Musimy jechać po resztę. Siedzą w studiu. – poinformował mnie i od razu wrócił do pisania w notatniku.
- Czemu nie powiedziałeś wcześniej? Wróciłabym taksówką do hotelu.
- Przestań. Po prostu martwią się o ciebie i chcą jak najszybciej cię zobaczyć.
- Mhm, szczególnie Harry – szepnęłam tak, aby nie usłyszał.
- Coś mówiłaś?
- Nie, nie. Pisz tam sobie dalej. – uśmiechnęłam się.
Po jakimś czasie samochód się zatrzymał. Wysiedliśmy z Liamem i szybko weszliśmy do środka, próbując uniknąć przeciskania się przez tłum. Od razu na parterze wpadliśmy na Zayna i Louisa. Oboje byli bardzo szczęśliwi że jestem tu z nimi. Cała i zdrowa.
- Pójdę po Harrego i Nialla. Jak chcecie to idźcie do samochodu. – rzekł Louis. Liam postanowił że pójdzie z nim.
- To co, idziemy?  - Zayn złapał moją dłoń i lekko pociągnął za sobą. Wyszliśmy ze studia i tak jak myśleliśmy od razu zaczęto robić nam zdjęcia.
- Uh, cieszę się że jutro już wyjeżdżamy. – oznajmił Zayn, gdy siedzieliśmy w aucie.
- Właśnie, gdzie będziemy tym razem?
- Niespodzianka kochana. – zaśmiał się mulat.
Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć do samochodu wbiegła pozostała czwórka. Szybko ruszyliśmy w stronę hotelu. Wieczorem miał rozpocząć się ostatni we Francji koncert One Direction. Przez całą drogę czułam na sobie wzrok Harrego. Denerwował mnie wszystkim co robił, co mówił. Po prostu miałam go dość. Kiedy po raz kolejny ‘niechcący’ dotknął mojego kolana nie wytrzymałam.
- Trzymaj te łapy przy sobie Styles! – krzyknęłam, patrząc na niego wściekła.
- Molly, spokojnie. – próbował uspokoić mnie Louis siedzący obok. Jednak nie chciałam go słuchać.
- Niall, zamienisz się ze mną siedzeniem. – poprosiłam.
- Poczekaj, już zaraz wysiadamy. – powiedział Louis.
- W tym szpitalu to chyba jej za dużo prochów dali. – powiedział cicho Harry.
- Słyszałam to! – poczułam, jak krew gotuje mi się z żyłach. – To wszystko twoja wina!
Zanim ktokolwiek coś odpowiedział, auto się zatrzymało. Wściekła wyszłam jako pierwsza, trzaskając drzwiami. Dojechałam na odpowiednie piętro i zamknęłam się w swoim pokoju. Po prostu odechciewało mi się żyć. Chłopcy szykowali się do koncertu a ja postanowiłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam, zauważyłam Harrego siedzącego na moim łóżku.
- Czego chcesz? – spytałam, nawet nie spoglądając w jego stronę.
- Przepraszam za to w samochodzie. Zachowałem się jak dupek. Ale Molly.. – czułam, że zaczął się do mnie zbliżać.
- Nie ruszaj się! Chyba wyraziłam się jasno w szpitalu. Masz mi dać spokój. Proszę cię.. – ostatnie słowa wypowiedziałam wolniej, czując że chce mi się płakać. Ale nie mogłam. Nie mogłam pokazać mu swojej słabości, którą był on sam. – Idź sobie.
- Wierzę, że mi wybaczysz i wszystko wróci do normy.
- Nie Harry, nie.
Słysząc głosy chłopców na korytarzu Harry szybko skierował  się w stronę drzwi. Musieli już jechać.
- Kocham Cię Molly.  –wypowiedział te słowa i wyszedł.
Bezsilnie opadłam na łóżko. Nie wiedziałam co robić dalej. Moje życie to jedna wielka pomyłka. Próbując o tym nie myśleć włączyłam telewizor i zostawiając na jednym z kanałów usnęłam.

~*~
Obudziłam się godzinę później. Za oknem było już ciemno. Pierwszą myślą gdy otworzyłam oczy był Liam. Czułam, że coś jest nie tak. Wyszłam na korytarz i idąc powolnym krokiem doszłam pod drzwi jego pokoju. Mając przy sobie kartę do jego drzwi, otworzyłam i szybko weszłam do środka. Zapaliłam światło i rozejrzałam się. Jak zawsze u niego panował idealny porządek.  Nie mając zbyt wiele czasu zaczęłam przeglądać jego szuflady. Nie było mi dobrze z tą myślą, że grzebię w prywatnych rzeczach przyjaciela ale na ten czas to była jedyna opcja aby się czegoś dowiedzieć. Zmęczona usiadłam na podłodze, opierając się o łóżko. Nigdzie nie było danego zielonego notatnika. Chciałam już wstać, gdy zauważyłam coś wystające spod łóżka. Dość spore kartonowe pudełko. Wyciągnęłam je i postawiłam przed sobą. Wahałam się czy powinnam je otworzyć. Ciekawość wygrała. Zdjęłam papierową przykrywkę i zaczęłam przeglądać zawartość pudła. Zamarłam. Były tam moja szczotka do włosów, kilka ubrań które myślałam że zginęły oraz setki moich zdjęć. Gdy jem, śpię. Album, który Liam zabronił mi przeglądać. Tam znajdowały się również zdjęcia, ale nasze wspólne. Oraz zeszyt, którego szukałam. Otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie.

„…Jedziemy samochodem. Siedzi naprzeciw mnie i bacznie mi się przygląda. Wygląda cudownie. Jej długie blond włosy opadają na szczupłe ramiona. Jest piękna, wręcz idealna. Odkąd ją poznałem nie wyobrażam sobie bez niej życia […]”

Nie zdążyłam przeczytać dalej bo usłyszałam krzyk Liama stojącego za mną
- Co ty tu robisz? – krzyczał, a z jego policzków zaczęły kapać łzy. Bez słowa podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
- Przepraszam Liaś. – wyszeptałam do jego ucha.
- Za co? – spojrzał na mnie zapłakany.
- Za wszystko. – dodałam po czym szybko wybiegłam z jego pokoju.
_________________________