2013/02/01

Część 31.

Szłam ciemnymi uliczkami Londynu, rozmyślając o co mogło chodzić Harremu. Po kilkunastu minutach dotarłam na miejsce. Rozglądałam się w poszukiwaniu chłopaka. Nagle usłyszałam krzyk dobiegający z strony gdzie płynęła rzeka. Niepewnie podbiegłam w tamtym kierunku. Gdy już trafiłam na miejsce, poczułam że robi mi się słabo. Na środku mostu stał Alex, a przy nim Harry. Co gorsze blondyn trzymał pistolet przy skroni loczka. - Co ty wyprawiasz?! – krzyknęłam powoli podchodząc do nich.
- Molly, uciekaj! – Harry spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym strachem.
- W końcu jesteś! Bałem się że zrezygnowałaś i popsujesz mój idealny plan. – chłopak uśmiechnął się szyderczo.
- Miałeś siedzieć w więzieniu. – powiedziałam cicho.
- Ah, dobre sprawowanie kochana i kilka znajomości potrafi sprawić cuda. – rzekł i podszedł bliżej mnie, popychając Stylesa.
- Ale co chcesz od niego? – wskazałam na Harrego.
- Widziałem was razem.. kochasz ją co nie? – krzyknął do Harrego.
- Puść mnie człowieku, mogę kochać kogo tylko chcę- Styles próbował się wyrwać, lecz nadaremnie.
- Trafiłeś na nieodpowiednią osobę. Ona jest tylko moja – szepnął do niego. – Molly, możesz się pożegnać z ukochanym. – Poprawił broń przy jego głowie.
Harry zamknął oczy, z myślą że to koniec.
- Stój! Nie strzelaj! – powiedziałam w ostatniej chwili.
- Kochanie nie przeszkadzaj. – powiedział Alex.
- Powiedziałam nie strzelaj.. wypuść go, a ja pojadę z tobą. Tylko nie rób mu krzywdy. – szepnęłam przez łzy.
- Hmm. – zamyślił się. – Cóż czemu nie, nie warto na takiego kochasia marnować nabój. I tak się więcej nie spotkacie. – podszedł do mnie i złapał moją dłoń. – Nie mamy dużo czasu, chodź. – pociągnął mnie za sobą, aż syknęłam z bólu.
- Molly nie! – krzyknął Harry gdy on ciągnął mnie za sobą.
- Zapomnij o niej, nie szukaj jej. I pod żadnym pozorem nie idź za nami.
Gdy odwróciłam się na chwile nasze spojrzenia się spotkały. Wyszeptałam ciche „Kocham Cię” w jego stronę i odeszłam. Słyszałam jeszcze jak krzyczy moje imię. Alex coś do mnie mówił, miałam go gdzieś.
- Dokąd mamy jechać? – zapytałam ze strachem.
- Tak jak mówiłem, tam gdzie cię nie znajdą. Wsiadaj szybko. –popchnął mnie do samochodu, zamknął drzwi i odpalił silnik. Jechał z wielką szybkością, coraz bardziej się bałam.
- Proszę, zwolnij. – powiedziałam błagalnym tonem.
- Cicho, przecież wiadome że twój chłoptaś zaraz zawiadomi policję! – krzyknął do mnie i spojrzał w moje oczy.
- Uważaj! -  powiedziałam widząc że przed nami stoi ogromy znak z napisem „koniec drogi”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz