-Dokąd
jedziemy? – zapytałam.
- Niespodzianka. – uśmiechnął się . – Molly, chcę aby było tak jak wcześniej, proszę cię. – spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie chcę abyśmy byli pokłóceni, ale nie wybaczę ci. To zbyt boli. – odwróciłam głowę i zamknęłam oczy.
- Rozumiem, ale jeszcze nie wszystko stracone. Odbuduję nasze zaufanie. – skupił się na drodze.
Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Zdziwiłam się. Staliśmy przed schroniskiem dla zwierząt. Harry widząc moją zdezorientowaną minę złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Pamiętasz, na Hawajach mówiłaś że zawsze chciałaś mieć kota. Postanowiłem spełnić jedno z twoich marzeń. – klasnął w ręce i otworzył mi drzwi.
Gdy weszliśmy od razu usłyszałam szczekanie psów. Pracownica zaprowadziła nas do innego pomieszczenia. Na środku stał wielki karton.
- Wybierz jednego. – powiedział Harry i popchnął mnie lekko w tamtym kierunku.
Zajrzałam do środka i ujrzałam około 10 małych kotków. Wszystkie patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Jednak największą uwagę zwróciłam na małego białego kotka który siedział z dala od reszty.
- Biorę tego. – uśmiechnęłam się do Harrego głaszcząc kota.
Styles poszedł załatwić formalności a ja usiadłam ze zwierzęciem w samochodzie. Nie miałam pojęcia jak go nazwać. Za chwilę pojechaliśmy do domu. Gdy weszłam chłopcy od razu zabrali mi kota i zaczęli się z nim bawić.
- Jak on ma na imię? – zapytał Zayn.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziałam.
- Może Lucky? – zaproponował Niall.
- A dlaczego akurat tak?
- No w końcu Lucky to szczęściarz. Trafił na taką wspaniałą właścicielkę. – blondyn uśmiechnął się do mnie.
Resztę wieczoru spędziliśmy w miłym towarzystwie. Lucky największą sympatią dzielił do Liama. Cały czas chodził obok niego i chciał aby go głaskał. W nocy położyłam się razem z kotem na łóżku. Mimo iż w tamtym momencie byłam szczęśliwa, łzy ściekały po moich policzkach. Lucky podszedł bliżej mnie i wtulił się we mnie. Kiedy zasypiałam usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
- Molly, wybuchł pożar! Uciekaj! – krzyknął któryś z chłopaków.
Wyskoczyłam w łóżka i zbiegłam na dół do salonu. Był cały w płomieniach. Stałam jak sparaliżowana.
- Niespodzianka. – uśmiechnął się . – Molly, chcę aby było tak jak wcześniej, proszę cię. – spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie chcę abyśmy byli pokłóceni, ale nie wybaczę ci. To zbyt boli. – odwróciłam głowę i zamknęłam oczy.
- Rozumiem, ale jeszcze nie wszystko stracone. Odbuduję nasze zaufanie. – skupił się na drodze.
Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Zdziwiłam się. Staliśmy przed schroniskiem dla zwierząt. Harry widząc moją zdezorientowaną minę złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Pamiętasz, na Hawajach mówiłaś że zawsze chciałaś mieć kota. Postanowiłem spełnić jedno z twoich marzeń. – klasnął w ręce i otworzył mi drzwi.
Gdy weszliśmy od razu usłyszałam szczekanie psów. Pracownica zaprowadziła nas do innego pomieszczenia. Na środku stał wielki karton.
- Wybierz jednego. – powiedział Harry i popchnął mnie lekko w tamtym kierunku.
Zajrzałam do środka i ujrzałam około 10 małych kotków. Wszystkie patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Jednak największą uwagę zwróciłam na małego białego kotka który siedział z dala od reszty.
- Biorę tego. – uśmiechnęłam się do Harrego głaszcząc kota.
Styles poszedł załatwić formalności a ja usiadłam ze zwierzęciem w samochodzie. Nie miałam pojęcia jak go nazwać. Za chwilę pojechaliśmy do domu. Gdy weszłam chłopcy od razu zabrali mi kota i zaczęli się z nim bawić.
- Jak on ma na imię? – zapytał Zayn.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziałam.
- Może Lucky? – zaproponował Niall.
- A dlaczego akurat tak?
- No w końcu Lucky to szczęściarz. Trafił na taką wspaniałą właścicielkę. – blondyn uśmiechnął się do mnie.
Resztę wieczoru spędziliśmy w miłym towarzystwie. Lucky największą sympatią dzielił do Liama. Cały czas chodził obok niego i chciał aby go głaskał. W nocy położyłam się razem z kotem na łóżku. Mimo iż w tamtym momencie byłam szczęśliwa, łzy ściekały po moich policzkach. Lucky podszedł bliżej mnie i wtulił się we mnie. Kiedy zasypiałam usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
- Molly, wybuchł pożar! Uciekaj! – krzyknął któryś z chłopaków.
Wyskoczyłam w łóżka i zbiegłam na dół do salonu. Był cały w płomieniach. Stałam jak sparaliżowana.
moglas tez wspomniec o urodzinach lou 24 w wigilie xd fajne
OdpowiedzUsuńA co z koteem ?! :o
OdpowiedzUsuń