-
Niall.. – szepnęłam.
- Cii, błagam pozwól mi chodź przez chwilę poczuć że jesteś tylko moja. – przytulił się do mnie i płakał jeszcze bardziej.
- Kochanie nie płacz, nie mogę patrzeć jak cierpisz. – poczułam że ja również jestem bliska łez. – Jestem twoja, rozumiesz? – spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Nie, ty nie rozumiesz. Byłabyś moja gdybym mógł każdego poranka budzić się obok ciebie, gdybym mógł podejść do ciebie w środku miasta i tak bez żadnych „ale” pocałować i szepnąć jak bardzo cię kocham. A tego zrobić nie mogę. – schował twarz w dłoniach.
- Ale Niall.. ja nie wiem czy czuję do ciebie coś więcej. Jesteś moim przyjacielem, najlepszym. – znowu się w niego wtuliłam.
- Nie przejmuj się, poradzę sobie. Cieszę się, że mam ciebie chodź po części. – pocałował mnie w czoło i oparł się i łóżko.
- Nadal jesteśmy przyjaciółmi? – zapytałam niepewnie, gdy opuszczał mój pokój.
- Oczywiście! Nie wyobrażam sobie życia bez mojej małej, kochanej Molly. – puścił mi oczko. – Dobranoc skarbie, jutro czeka nas dzień pełen niespodzianek. – wyszedł z pokoju.
Było już późno więc szybko weszłam pod kołdrę i zasnęłam wykończona dzisiejszym dniem. Budząc się następnego dnia, od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Był 24 grudnia, Wigilia. Poczułam wspaniałe zapachy dochodzące z kuchni, więc szybko założyłam kapcie i zbiegłam na dół, przy okazji przewracając się na schodach. W kuchni stał Louis i męczył się z lepieniem pierogów.
- Wesołych świąt! – krzyknął brunet gdy mnie zobaczył.
- Nawzajem. – podbiegłam i przytuliłam się do chłopaka.
Staliśmy tak wtuleni do siebie, gdy nagle usłyszeliśmy ciche chrząknięcie. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy Harrego. Momentalnie odsunęłam się od Louisa. Loczek patrzył na nas z zazdrością w oczach.
- Wesołych świąt Harry! – powiedział szczęśliwy Lou.
- Mhm, wzajemnie. – jeszcze raz spojrzał na mnie i wyszedł z pomieszczenia.
Zdenerwowana poszłam za nim.
- Mógłbyś chodź w święta zachowywać się normalnie? – krzyknęłam na niego.
- Przecież ja nic nie robię. – powiedział siadając przed telewizorem.
- Niszczysz wszystkim nastrój, chcę aby te święta były udane więc zachowuj się. –wyszłam z salonu i udałam się do pokoju chłopców aby ich obudzić. Pierwszy był pokój Zayna. Gdy otworzyłam drzwi chłopak siedział na łóżku i wpatrywał się w fotografię.
- Co tam masz? – zapytałam siadając obok.
- E nic. – chciał szybko schować zdjęcie ale wyrwałam je mu z rąk.
- Ojej, Zayn. – przytuliłam się do niego.
Na fotografii byłam ja Zaynem, zdjęcie było robione już kilka lat temu. Byliśmy wtedy w sobie szaleńczo zakochani. Poczułam że chce mi się płakać po raz kolejny.
- Nie mogę sobie wybaczyć, że pozwoliłem ci odejść. – szepnął w moich ramionach.
- Zaraz będzie śniadanie, idź już lepiej. A, wesołych świąt. – uśmiechnęłam się i szybko wyszłam z pokoju.
- Teraz już nie odpuszczę. Będziesz moja. – powiedział cicho gdy już zamknęłam drzwi.
Następny był Liam, z nim poszło mi szybko. Złożyliśmy sobie życzenia i poszłam do Nialla. Blondyn jeszcze spał. Klęknęłam przy łóżku i wpatrywałam się w jego spokojną twarz. Za jakiś czas otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.
- Nadal śnię? – zapytał cicho przecierając ręką oko.
- Nie, wstawaj kochanie. Zaraz będzie śniadanie. – zaśmiałam się.
Blondyn gdy tylko usłyszał słowo „śniadanie” wyskoczył z łóżka, złapał mnie za rękę i wspólnie pobiegliśmy na dół. Reszta już na nas czekała. Usiadłam obok Harrego. Wszyscy zaczęli jeść, a ja siedziałam i gapiłam się w sufit.
- Coś się stało, Molly? – zapytał Liam.
- Nie nic, przypomniały mi się czasy gdy spędzałam wigilię z rodzicami. – spuściłam głowę.
Poczułam jak Harry obejmuje mnie i szepcze do ucha „Spokojnie kochanie”. Posłałam mu lekki uśmiech i wszyscy wróciliśmy do jedzenia. Popołudnie spędziliśmy w swoim towarzystwie, śmiejąc się i oglądając telewizję. Wszyscy nie mogli się doczekać wieczora i otworzenia prezentów. Odpowiadaliśmy na życzenia od fanów chłopaków. O godzinie 18 udaliśmy się na spacer. W całym Londynie słychać było Kolendy oraz inne piosenki związane ze świętami. Usiedliśmy pod London Eye i sami zaczęliśmy śpiewać. Ludzie co jakiś czas zatrzymywali się przy nas i wsłuchiwali w słowa. Gdy wróciliśmy do domu, zaczęło się rozpakowywanie prezentów.
- Mam dla ciebie prezent, ale musimy po niego pojechać. Chodź. – szepnął mi Harry do ucha i chwycił za rękę.
Posłusznie wyszłam za nim z domu i wsiedliśmy do samochodu.
- Cii, błagam pozwól mi chodź przez chwilę poczuć że jesteś tylko moja. – przytulił się do mnie i płakał jeszcze bardziej.
- Kochanie nie płacz, nie mogę patrzeć jak cierpisz. – poczułam że ja również jestem bliska łez. – Jestem twoja, rozumiesz? – spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Nie, ty nie rozumiesz. Byłabyś moja gdybym mógł każdego poranka budzić się obok ciebie, gdybym mógł podejść do ciebie w środku miasta i tak bez żadnych „ale” pocałować i szepnąć jak bardzo cię kocham. A tego zrobić nie mogę. – schował twarz w dłoniach.
- Ale Niall.. ja nie wiem czy czuję do ciebie coś więcej. Jesteś moim przyjacielem, najlepszym. – znowu się w niego wtuliłam.
- Nie przejmuj się, poradzę sobie. Cieszę się, że mam ciebie chodź po części. – pocałował mnie w czoło i oparł się i łóżko.
- Nadal jesteśmy przyjaciółmi? – zapytałam niepewnie, gdy opuszczał mój pokój.
- Oczywiście! Nie wyobrażam sobie życia bez mojej małej, kochanej Molly. – puścił mi oczko. – Dobranoc skarbie, jutro czeka nas dzień pełen niespodzianek. – wyszedł z pokoju.
Było już późno więc szybko weszłam pod kołdrę i zasnęłam wykończona dzisiejszym dniem. Budząc się następnego dnia, od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Był 24 grudnia, Wigilia. Poczułam wspaniałe zapachy dochodzące z kuchni, więc szybko założyłam kapcie i zbiegłam na dół, przy okazji przewracając się na schodach. W kuchni stał Louis i męczył się z lepieniem pierogów.
- Wesołych świąt! – krzyknął brunet gdy mnie zobaczył.
- Nawzajem. – podbiegłam i przytuliłam się do chłopaka.
Staliśmy tak wtuleni do siebie, gdy nagle usłyszeliśmy ciche chrząknięcie. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy Harrego. Momentalnie odsunęłam się od Louisa. Loczek patrzył na nas z zazdrością w oczach.
- Wesołych świąt Harry! – powiedział szczęśliwy Lou.
- Mhm, wzajemnie. – jeszcze raz spojrzał na mnie i wyszedł z pomieszczenia.
Zdenerwowana poszłam za nim.
- Mógłbyś chodź w święta zachowywać się normalnie? – krzyknęłam na niego.
- Przecież ja nic nie robię. – powiedział siadając przed telewizorem.
- Niszczysz wszystkim nastrój, chcę aby te święta były udane więc zachowuj się. –wyszłam z salonu i udałam się do pokoju chłopców aby ich obudzić. Pierwszy był pokój Zayna. Gdy otworzyłam drzwi chłopak siedział na łóżku i wpatrywał się w fotografię.
- Co tam masz? – zapytałam siadając obok.
- E nic. – chciał szybko schować zdjęcie ale wyrwałam je mu z rąk.
- Ojej, Zayn. – przytuliłam się do niego.
Na fotografii byłam ja Zaynem, zdjęcie było robione już kilka lat temu. Byliśmy wtedy w sobie szaleńczo zakochani. Poczułam że chce mi się płakać po raz kolejny.
- Nie mogę sobie wybaczyć, że pozwoliłem ci odejść. – szepnął w moich ramionach.
- Zaraz będzie śniadanie, idź już lepiej. A, wesołych świąt. – uśmiechnęłam się i szybko wyszłam z pokoju.
- Teraz już nie odpuszczę. Będziesz moja. – powiedział cicho gdy już zamknęłam drzwi.
Następny był Liam, z nim poszło mi szybko. Złożyliśmy sobie życzenia i poszłam do Nialla. Blondyn jeszcze spał. Klęknęłam przy łóżku i wpatrywałam się w jego spokojną twarz. Za jakiś czas otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.
- Nadal śnię? – zapytał cicho przecierając ręką oko.
- Nie, wstawaj kochanie. Zaraz będzie śniadanie. – zaśmiałam się.
Blondyn gdy tylko usłyszał słowo „śniadanie” wyskoczył z łóżka, złapał mnie za rękę i wspólnie pobiegliśmy na dół. Reszta już na nas czekała. Usiadłam obok Harrego. Wszyscy zaczęli jeść, a ja siedziałam i gapiłam się w sufit.
- Coś się stało, Molly? – zapytał Liam.
- Nie nic, przypomniały mi się czasy gdy spędzałam wigilię z rodzicami. – spuściłam głowę.
Poczułam jak Harry obejmuje mnie i szepcze do ucha „Spokojnie kochanie”. Posłałam mu lekki uśmiech i wszyscy wróciliśmy do jedzenia. Popołudnie spędziliśmy w swoim towarzystwie, śmiejąc się i oglądając telewizję. Wszyscy nie mogli się doczekać wieczora i otworzenia prezentów. Odpowiadaliśmy na życzenia od fanów chłopaków. O godzinie 18 udaliśmy się na spacer. W całym Londynie słychać było Kolendy oraz inne piosenki związane ze świętami. Usiedliśmy pod London Eye i sami zaczęliśmy śpiewać. Ludzie co jakiś czas zatrzymywali się przy nas i wsłuchiwali w słowa. Gdy wróciliśmy do domu, zaczęło się rozpakowywanie prezentów.
- Mam dla ciebie prezent, ale musimy po niego pojechać. Chodź. – szepnął mi Harry do ucha i chwycił za rękę.
Posłusznie wyszłam za nim z domu i wsiedliśmy do samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz