-
Żartujesz sobie, prawda?! Przecież dopiero co przyjechałaś,
dopiero co odbudowaliśmy nasze relacje. – blondyn trzymał moją
dłoń i ściskał ją nerwowo.
- Przykro mi Niall, nie mogę inaczej. – wyrwałam mu się i odeszłam w stronę wyjścia.
Kiedy zakładałam buty usłyszałam głos, od którego zawsze przechodziły mnie dreszcze.
- Chciałaś mi uciec bez pożegnania. – Harry stanął przede mną i skrzyżował ręce.
- Pożegnanie zbyt boli. – szepnęłam, ścierając łzę spływającą po policzku.
Próbował mnie zatrzymać, ale po chwilowej szarpaninie udało mi się wyjść z mieszkania. Spojrzałam na okno, widziałam w nim zapłakanego Harrego, trzymającego dłoń na szybie. Musiałam przemyśleć i poukładać sobie życie. Ruszyłam na peron gdzie za chwilę miał odjeżdżać mój pociąg. Ten sam, którym 3 tygodnie temu przyjechałam do tego miasta, z nadzieją na lepsze życie. Niestety pokomplikowało się ono jeszcze bardziej. Usiadłam w tym samym przedziale co wtedy. Próbowałam przestać płakać, lecz nie udawało mi się to. Podkuliłam nogi pod brodę i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć.
- Dlaczego pani płacze? – zapytał mnie mały chłopczyk z lizakiem z buzi. – Proszę. – podał mi chusteczkę.
- Dziękuję Ci. Wiesz, bardzo pokomplikowałam sobie życie. – uśmiechnęłam się do niego.
- Jeżeli to chłopak, to niech się pani nie martwi. Babcia mi mówiła, że jeżeli zakocham się tak naprawdę, to nie pozwolę jej odejść. Także on zapewne wróci do pani. – chłopczyk usiadł obok mnie.
- Problem w tym, że tych chłopców jest kilka. – powiedziałam do niego.
- Wydaje mi się, że każdy z nas ma swoją połówkę. Tylko jeden kocha panią tak szczerze. – chłopca zawołała mama, więc pośpiechem wyszedł z przedziału. – A, i jeszcze jedno – wyjrzał przez drzwi. – ten który zdobędzie pani serce będzie prawdziwym szczęściarzem. – powiedział po czym zniknął.
Po jakimś czasie stanęłam przed domem babci. Zawahałam się przed wejściem tam. Nagle z domu obok wyszedł Greg- brat Nialla.
- Molly, jak miło cię widzieć! Czy ty przypadkiem nie miałaś zamieszkać u Nialla? – zapytał z troską.
- Mieszkam, w sumie to mieszkałam. – spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach.
- Hej mała, znam cię i musiało się stać coś poważnego. – złapał mnie za ramiona.
- To wszystko jest zbyt trudne. – przytuliłam się do niego, płacząc.
- Nie płacz już. Idź do domu odpocznij. – odprowadził mnie pod drzwi i pożegnaliśmy się.
Babcia już od progu przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Stęskniłam się za nią, za tym domem.
- Coś ci ten Londyn nie służy! – zaśmiała się i zaprowadziła mnie do kuchni. Nie naciskała na mnie, widziała że mam dość poważny problem i nie mam ochoty się zwierzać. Po kolacji usiadłam na tarasie za domem. Tu spędziłam sporą część dzieciństwa na zabawach z Niallem. Brakowało mi tego, brakowało mi mojego przyjaciela. Zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu, zbliżały się święta. Po godzinie wróciłam do domu i położyłam się spać. Po raz kolejny czekała mnie bardzo poważna decyzja.
___________________
- Przykro mi Niall, nie mogę inaczej. – wyrwałam mu się i odeszłam w stronę wyjścia.
Kiedy zakładałam buty usłyszałam głos, od którego zawsze przechodziły mnie dreszcze.
- Chciałaś mi uciec bez pożegnania. – Harry stanął przede mną i skrzyżował ręce.
- Pożegnanie zbyt boli. – szepnęłam, ścierając łzę spływającą po policzku.
Próbował mnie zatrzymać, ale po chwilowej szarpaninie udało mi się wyjść z mieszkania. Spojrzałam na okno, widziałam w nim zapłakanego Harrego, trzymającego dłoń na szybie. Musiałam przemyśleć i poukładać sobie życie. Ruszyłam na peron gdzie za chwilę miał odjeżdżać mój pociąg. Ten sam, którym 3 tygodnie temu przyjechałam do tego miasta, z nadzieją na lepsze życie. Niestety pokomplikowało się ono jeszcze bardziej. Usiadłam w tym samym przedziale co wtedy. Próbowałam przestać płakać, lecz nie udawało mi się to. Podkuliłam nogi pod brodę i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć.
- Dlaczego pani płacze? – zapytał mnie mały chłopczyk z lizakiem z buzi. – Proszę. – podał mi chusteczkę.
- Dziękuję Ci. Wiesz, bardzo pokomplikowałam sobie życie. – uśmiechnęłam się do niego.
- Jeżeli to chłopak, to niech się pani nie martwi. Babcia mi mówiła, że jeżeli zakocham się tak naprawdę, to nie pozwolę jej odejść. Także on zapewne wróci do pani. – chłopczyk usiadł obok mnie.
- Problem w tym, że tych chłopców jest kilka. – powiedziałam do niego.
- Wydaje mi się, że każdy z nas ma swoją połówkę. Tylko jeden kocha panią tak szczerze. – chłopca zawołała mama, więc pośpiechem wyszedł z przedziału. – A, i jeszcze jedno – wyjrzał przez drzwi. – ten który zdobędzie pani serce będzie prawdziwym szczęściarzem. – powiedział po czym zniknął.
Po jakimś czasie stanęłam przed domem babci. Zawahałam się przed wejściem tam. Nagle z domu obok wyszedł Greg- brat Nialla.
- Molly, jak miło cię widzieć! Czy ty przypadkiem nie miałaś zamieszkać u Nialla? – zapytał z troską.
- Mieszkam, w sumie to mieszkałam. – spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach.
- Hej mała, znam cię i musiało się stać coś poważnego. – złapał mnie za ramiona.
- To wszystko jest zbyt trudne. – przytuliłam się do niego, płacząc.
- Nie płacz już. Idź do domu odpocznij. – odprowadził mnie pod drzwi i pożegnaliśmy się.
Babcia już od progu przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Stęskniłam się za nią, za tym domem.
- Coś ci ten Londyn nie służy! – zaśmiała się i zaprowadziła mnie do kuchni. Nie naciskała na mnie, widziała że mam dość poważny problem i nie mam ochoty się zwierzać. Po kolacji usiadłam na tarasie za domem. Tu spędziłam sporą część dzieciństwa na zabawach z Niallem. Brakowało mi tego, brakowało mi mojego przyjaciela. Zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu, zbliżały się święta. Po godzinie wróciłam do domu i położyłam się spać. Po raz kolejny czekała mnie bardzo poważna decyzja.
___________________
Swietne , z niecierpliwoscia czekam na.dalsze czesci ;)))
OdpowiedzUsuń