2013/01/30

Część 24.

W nocy nie mogąc spać usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w niebo. Było na nim niewiele gwiazd, lecz świeciły one wyjątkowo jasno.
- Czemu nie śpisz?- odwróciłam się i ujrzałam Harrego. Miał na sobie jedynie spodnie dresowe.
- Czego chcesz? – spojrzałam na niego zła.
- Rozmowy, takiej szczerej. – usiadł obok mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. – wbiłam wzrok w sufit czekając na jego odpowiedź.
- Nie wydaje mi się. – delikatnie dotknął mojej ręki.
- No dobrze, dlaczego tak bezkarnie bawiłeś się moimi uczuciami.- popatrzyłam na jego zdezorientowaną minę.
-To nie tak jak myślisz..- zaczął niepewnie.
- Odpowiedz mi szczerze.
- Molly słuchaj mnie, wcale nie chciałem się tobą bawić. Poczułem coś do ciebie, ale nie byłem pewny czy to jest miłość. Byłem w rozterce, więc postanowiłem pójść do Baru. Kiedy topiłem smutki napatoczyła się tamta dziewczyna. Nie chciałem aby tak wyszło. – szybko starł łzę spływającą z jego policzka.
- Oh, nie chciałeś aby tak wyszło, a skończyłeś obściskując się z nią w łóżku! Nienawidzę cię.- krzyknęłam, czując ze zaraz się rozpłaczę.
- Wybacz mi, obiecuję że to się nie powtórzy. – chciał mnie przytulić ale odepchnęłam go.
- Nie mam ci czego wybaczać, przecież my nie jesteśmy razem. – zacytowałam go i w pośpiechu wyszłam z mojej sypialni.
Stanęłam w kuchni i starałam się uporządkować myśli. Harry, Zayn, Niall, George.. zdecydowanie zbyt wielu. Przypomniały mi się słowa małego chłopca z pociągu. „Tylko jeden kocha panią tak szczerze”. Musiałam dowiedzieć się, kim jest ten jedyny. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam karton soku pomarańczowego. Nalałam trochę do szklanki i usiadłam na stołku. W dodatku ten wieczorny telefon. Życie jest cholernie skomplikowane. Postanowiłam pójść do Zayna. Chłopak bez oporów przyjął mnie do swojego ciepłego łóżka. Usnęłam wtulona w niego.
Obudziłam się o godzinie 10:30. Szybko zbiegłam aby zjeść śniadanie.
- Molly, jedz wolniej bo się zadławisz. – upomniał mnie Lou krzątając się po kuchni w swoim fartuszku w paski.
- Nie mogę, spóźnię się na spotkanie. – powiedziałam kończąc kanapkę z serem.
- Jesteś pewna że chcesz tam iść? – spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Tak, ale… mógłbyś pójść tam ze mną? – zapytałam z nadzieją w głosie.
- Oczywiście skarbie, tylko pójdę się przebrać. – Tomlinson pobiegł na górę zostawiając mnie samą w pomieszczeniu.
- Dokąd jedziecie? – obok mnie usiadł Niall, zabierając jedną z kanapek leżących na talerzu.
- Nie ważne, musimy coś załatwić. Wrócimy za jakiś czas. – pocałowałam blondyna w policzek i udałam się na korytarz aby założyć buty.
- Paa! Wracajcie zaraz! – krzyknął Horan kiedy zamykaliśmy drzwi.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy przed siebie. Byłam strasznie zdenerwowana, cała się trzęsłam.
- Mała spokojnie, to pewnie nic takiego. – zaczął rozmowę kiedy staliśmy na światłach.
- Boję się, że to coś strasznego.- spojrzałam na niego smutna.
Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu, w końcu zatrzymaliśmy się pod komisariatem.
- Zaczekam w samochodzie, już uśmiechnij się! – brunet pstryknął mnie w nos po czym zaśmiał się serdecznie.
Wysiadłam z auta i niepewnie ruszyłam do budynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz