Przesiedziałam
pół nocy pod salą Liama, ponieważ nie pozwolili mi tam wejść.
Harry, Louis i Zayn pojechali aby zobaczyć co zostało jeszcze z
naszego domu.
- Zniszczyłam wam święta. – powiedziałam do Nialla siedzącego obok mnie.
- Przecież to nie twoja wina, nikt jeszcze nie wie jak doszło do pożaru. – objął mnie ramieniem.
- Odkąd się pojawiłam macie same problemy, kłócicie się. – spuściłam głowę.
- Właśnie że nie, odkąd się pojawiłaś każdy z chłopców jest szczęśliwszy! Po raz pierwszy wyjechałem z nimi na wakacje, zapomnieliśmy chodź na chwilę o tym że jesteśmy sławni. Można powiedzieć, że odmieniłaś nasze życie. – chłopak uśmiechnął się do mnie.
- Proszę cię, nie kłam. – nagle podszedł do nas jeden z lekarzy.
-Pan Payne się obudził, jego stan jest stabilny. Powiedział że chce rozmawiać z Molly Allen.- doktor spojrzał na mnie.
Szczęśliwa weszłam, a właściwie pobiegłam do jego Sali. Leżał i wpatrywał się w ekran telefonu.
- Tak bardzo się martwiłam. – klęknęłam obok jego łóżka i chwyciłam jego dłoń.
- To nic poważnego, nie warto płakać kochanie. – szybko starł łzę spływającą po moim policzku.
- Jesteś moim przyjacielem, a przeze mnie mogłeś umrzeć. – pogłaskałam go po twarzy, a on się jedynie uśmiechnął.
- Dla ciebie zrobił bym wszystko, Molly. – przysunął się i delikatnie musnął moje usta.
Zaczęliśmy się coraz czulej całować, dopóki ktoś nie zapukał do drzwi. Szybko odsunęliśmy się od siebie. Do pomieszczenia wszedł Horan.
- Stary, wszystko ok? – przybił piątkę z Payne’m i usiadł na krześle.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
- Tak słucham? – odebrałam.
- Molly, tu Harry! Proszę cię przyjdź szybko do parku. Teraz!- rozłączył się.
- Halo? Jesteś tam? Co się dzieje?- krzyczałam do słuchawki.
- Co się stało? – zapytał Liam.
- Muszę iść, przepraszam. – pośpiesznym krokiem wyszłam ze szpitala i udałam się do parku.
- Zniszczyłam wam święta. – powiedziałam do Nialla siedzącego obok mnie.
- Przecież to nie twoja wina, nikt jeszcze nie wie jak doszło do pożaru. – objął mnie ramieniem.
- Odkąd się pojawiłam macie same problemy, kłócicie się. – spuściłam głowę.
- Właśnie że nie, odkąd się pojawiłaś każdy z chłopców jest szczęśliwszy! Po raz pierwszy wyjechałem z nimi na wakacje, zapomnieliśmy chodź na chwilę o tym że jesteśmy sławni. Można powiedzieć, że odmieniłaś nasze życie. – chłopak uśmiechnął się do mnie.
- Proszę cię, nie kłam. – nagle podszedł do nas jeden z lekarzy.
-Pan Payne się obudził, jego stan jest stabilny. Powiedział że chce rozmawiać z Molly Allen.- doktor spojrzał na mnie.
Szczęśliwa weszłam, a właściwie pobiegłam do jego Sali. Leżał i wpatrywał się w ekran telefonu.
- Tak bardzo się martwiłam. – klęknęłam obok jego łóżka i chwyciłam jego dłoń.
- To nic poważnego, nie warto płakać kochanie. – szybko starł łzę spływającą po moim policzku.
- Jesteś moim przyjacielem, a przeze mnie mogłeś umrzeć. – pogłaskałam go po twarzy, a on się jedynie uśmiechnął.
- Dla ciebie zrobił bym wszystko, Molly. – przysunął się i delikatnie musnął moje usta.
Zaczęliśmy się coraz czulej całować, dopóki ktoś nie zapukał do drzwi. Szybko odsunęliśmy się od siebie. Do pomieszczenia wszedł Horan.
- Stary, wszystko ok? – przybił piątkę z Payne’m i usiadł na krześle.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
- Tak słucham? – odebrałam.
- Molly, tu Harry! Proszę cię przyjdź szybko do parku. Teraz!- rozłączył się.
- Halo? Jesteś tam? Co się dzieje?- krzyczałam do słuchawki.
- Co się stało? – zapytał Liam.
- Muszę iść, przepraszam. – pośpiesznym krokiem wyszłam ze szpitala i udałam się do parku.