2013/04/18

- Ile jeszcze? – zapytałam chyba setny raz tej nocy.
- Ponad godzina. Napijemy się kawy? – zaproponował, na co od razu się zgodziłam. Byłam wyczerpana i jedyne o czym marzyłam to sen. Taszcząc za sobą dwie walizki Harrego ruszyliśmy w stronę małych lotniskowych sklepików. W cenniku jednak dostępna była jedynie czarna zimna już kawa, a jej cena przeraziłaby niejednego. Po kilku minutach szczęśliwi znaleźliśmy automat. Chłopak kupił dwa kubki kawy i usiedliśmy na ławce, pijąc ją w ciszy.
- Przepraszam, zachowałem się nieodpowiedzialnie. – spojrzał na mnie. Widziałam że obciążał się winą za nasze spóźnienie.
- Nic się nie stało. Serio – posłałam mu najlepszy uśmiech, na jaki było mnie aktualnie stać, więc musiał wyglądać dość komicznie bo Styles zaraz cicho się zaśmiał. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy. Nie pamiętam ile minęło, gdy zbudziło mnie ciche szarpnięcie. Otworzyłam oczy. Przede mną stała co najmniej 6-letnia dziewczynka ściskając w rączkach notes oraz aparat. Popchnęłam Harrego który chrapał na moim ramieniu, po czym za chwilę się zbudził.
- Co się dzieje? – spytał trzęsąc lekko głową.
- Ty jesteś Harry Styles? Mogłabym prosić o autograf?- dziewczynka nie kryła zachwytu spowodowanego spotkania swojego idola.
- Owszem, jak ci na imię skarbie? – kucnął przed dzieckiem, głaszcząc ją po głowie.
- Samanta, ale mówią na mnie Sam. – uroczo się uśmiechnęła, ukazując dwa rzędy ząbków ustrojonych w aparat ortodontyczny. Loczek na chwilę wstał, by rozprostować kości, po czym usiadł obok mnie i sadzając sobie Samantę na kolanach zajął się pisaniem autografu. Tak słodko razem wyglądali. Przetarłam oczy, spoglądając na zegar wiszący na ścianie. 1:40 Zostało nam 20 minut do odlotu, co mnie niezmiernie cieszyło.
- A czy mogłabym zdjęcie z tobą?
- Oczywiście, Molly czyń powinność. –podał mi aparat do rąk i ustawił się do fotografii. Zrobiłam kilka zdjęć po czym oddałam małej. – A mogłabym zrobić wam zdjęcie? – zapytała, gdy mieliśmy się już z nią żegnać.
- Nam? – zdziwiona przerzuciłam wzrok na Harrego który szczerzył się od ucha do ucha.
- To będzie dla nas przyjemność, prawda?
- Oh, tak. – wstałam znów z ławki, by stanąć przy przyjacielu.
- Stańcie bliżej. A najlepiej ją obejmij. Jak wszystkie zakochane pary. – mówiła Sam, co chwilę oddając się i przybliżając aby najlepiej nas załapać.
- Ale my nie jesteśmy pa… - zaczęłam, ale Styles przyłożył mi rękę do ust. Następnie objął mnie w talii i pocałował w policzek. – Właśnie tak! Jesteście cudowni! Cieszę się mogłam was spotkać! – ucieszone dziecko ostatni raz nam pomachało, po czym zginęło za zakrętem.
- Co to miało być? Oszalałeś do reszty? – byłam na niego zła.- Te zdjęcia mogą się ukazać w Internecie. Wezmą nas za parę!
- Dramatyzujesz blondi. Chodź bo znów się spóźnimy. –złapał mnie za rękę, prowadząc przed siebie. Nie miałam już siły by się spierać. Oczy same mi się zamykały. Po załatwieniu wszystkich formalności udało nam się znaleźć swoje miejsca w samolocie. Odetchnęłam głęboko i rzucając szybkie „dobranoc” zamknęłam oczy i momentalnie usnęłam. Liczyłam że gdy się obudzę będę już w kolejnym miejscu a na nas czekać będą pozostali przyjaciele.

- Tak mi pusto tu bez nich. – rzekł Louis, upijając łyk soku. Cała czwórka siedziała przy stoliku, obok basenu. Usiłowali ukryć swoje zdenerwowanie, co kiepsko im wychodziło.
- Kiedy ich samolot ma wylądować? – zapytał Zayn.
- Myślę, że za godzinę powinni być. A teraz powinniśmy się już zbierać. – Niall wstał z krzesła, a pozostała trójka ruszyła za nim.
- Denerwuję się. – szepnął Liam na ucho Zaynowi, na co on uśmiechnął się do niego.
- Będzie dobrze. – pocieszył go i dołączyli do chłopców, którzy już kierowali się w stronę pokoju, w którym mieli oczekiwać ich goście.

- Molly, wstajemy. – poczułam, jak ktoś szturcha moje ramię. – Chyba nie myślisz, że będę cię wynosił z tego samolotu.
- Czemu nie? To przez ciebie się spóźniliśmy. – zaśmiałam się, wyciągając ramiona ku górze w celu rozprostowania kości. Nie otworzyłam jeszcze oczu, a poczułam jak ktoś mnie łapie i podnosi. Pisnęłam, na co Styles zareagował śmiechem. – Harry, ludzie na nas dziwnie patrzą, puść mnie.
- Pewnie że patrzą, w końcu niosę najpiękniejszą kobietę na świecie. – spojrzał na mnie, jego oczy wręcz płonęły ze szczęścia.
- Nie uważasz że to dziwnie, że nie mam pojęcia gdzie jesteśmy? –zapytałam kiedy postawił mnie już na ziemi. Staliśmy na środku lotniska, czekając na odbiór walizki Harrego. Kiedy on po nią poszedł, ja usiadłam na krześle grzecznie czekając.
- Witam w gorącej Hiszpanii! – krzyknął loczek, podczas otwierania drzwi. – A teraz szybko, dziś poznamy bardzo ważne osoby! – złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę taksówek. A ja jak zwykle nie miałam pojęcia co się dzieje.

______



2013/04/10

~

Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo Wam z Olą dziękujemy za ponad 30 tysięcy odwiedzin na blogu, to wiele dla nas znaczy <3

ps. Ola kazała mi przekazać, że być może niedługo pojawi się 67. Cieszycie się? Pokażcie Oli w komentarzach, jak bardzo się cieszycie <3

______



2013/03/30

66! (w końcu)

- Harry to nie jest śmieszne! – krzyknęłam do niego, jednak to nic nie dawało. – Proszę cię, chcę wyjść! – uderzałam pięściami w drzwi, z nadzieją że się otworzą.
- Molly już spokojnie. – loczek uspokoił się, kiedy zauważył łzy w moich oczach.
- Błagam, wypuść mnie stąd! – wtuliłam się w jego postać. –Słabo mi.. – szeptałam czując że tracę przytomność.
- Mała, tylko nie zamykaj oczu! Mamy mały kłopot wiesz.. – zaczął niepewnie.
- Ty jesteś moim kłopotem! – spojrzałam na niego z pogardą. – Ale co się dzieje?
- Winda ruszy za jakieś pół godziny. – rzekł cicho, myśląc że go nie usłyszę. –Mamy czas aby wszystko sobie wyjaśnić. Chyba tyle jesteś w stanie dla mnie zrobić. – zaśmiał się tak jak zawsze. W głębi uwielbiałam jego śmiech. Sprawiał, że na moją twarz wchodził uśmiech. Harry potrafił być moją odskocznią od problemów.

- Zabiję ją. Nie nie, zabiję jego! Ich oboje zadźgam moim własnym lusterkiem! – Zayn chodził w kółko, trzymając się za głowę.
-Z pewnością ich coś zatrzymało. Spokojnie. –Niall usiłował uspokoić przyjaciela.
- Nie żeby coś, ale zachowujesz się jak baba z okresem. – wtrącił się Lou, odgryzając kawałek marchewki.
- Ja się po prostu o nią martwię! Jesteście bez serca! – oburzony zamknął się w kabinie z toaletą.
- Jak z dzieckiem. –westchnął Liam, rzucając się na twarde krzesło.
- Przestańcie. To oczywiste że się przejmuje. – blondyn odszedł od reszty i zapukał do białych drzwi - Zayn, ona za chwilę będzie. Mamy jeszcze czas. – kiedy tylko Malik wyszedł z kabiny przytulił się bo Irlandczyka. – Kocham ją, Niall. – szepnął.
- Ja też ją kocham…

- Niedobrze mi. – powiedziałam, powoli przełykając ślinę. To były pierwsze słowa które wypowiedziałam do Harrego w ciągu 20 minut. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, w małej windzie hotelowej. Chłopak otrząsnął się z zamyślenia, po czym spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Jeżeli obiecam ci coś, wybaczysz mi?
- Nic już od ciebie nie oczekuję, Hazz. – uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Obiecam nigdy cię nie skrzywdzić, obiecam być przy tobie gdy tylko tego zapragniesz, obiecam zrobić dla ciebie wszystko co tylko jestem w stanie. – wyliczał powoli, a ja poczułam dziwne ukłucie w sercu. – W zamian oczekuję tylko jednego. Drugiej szansy. – skończył, przyglądając mi się uważnie. W jego oczach widoczny był mały zalążek nadziei. I nawet nie wiecie, jak bardzo pragnęłam mu wybaczyć. Znów siedzieć przytulona do niego na kanapie w naszym salonie i oglądać telewizję. W takich momentach byłam szczęśliwa. Jednak ta blokada wewnątrz wciąż usiłowała. A raczej lęk. Lęk przed kolejnym zranieniem przez niego. Nie chciałam już dłużej cierpieć, a tym bardziej okłamywać siebie samej.
- Przyjaźń? – wycedziłam przez zęby, wbijając wzrok w podłogę. Zacisnęłam powieki, wstrzymałam na chwilę oddech. Nie tak miało to wszystko wyglądać. Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co oznacza jego wyraz twarzy. Z jednej strony ulga lecz także..smutek? Zanim zdążył odpowiedzieć winda wprawiona w ruch, zaczęła znów jechać w dół.
- Jak dobrze. – szepnęłam, wstając. Uczynił to samo. Wyminęłam go i już chciałam wychodzić, gdy chwycił moje ramię.
- Molly? – szepnął.
- Hm? – odwróciłam się do niego.
- Przyjaźń. – uśmiechnął się promiennie, co zresztą odwzajemniłam. Miałam nadzieję, że mój Harry do mnie wrócił i wszystko się ułoży.
- Szybciej! – pośpieszałam Harrego, który wlókł się za mną razem ze swoimi walizkami. – No chyba nie chcesz się spóźnić na samolot! – krzyczałam, na co on ciągle odpowiadał śmiechem. Zastanawiałam się, czy mu nie dosypali czegoś do kolacji. Słowo daję, zachowywał się jak niezrównoważony. Jak na złość, nie mogliśmy złapać żadnej taksówki a bus chłopaków pojechał już dawno. Po prostu świetnie.
- Foreeeever youuung! – śpiewał Styles, wypuszczając z rąk ciemną walizkę.
- Zamknij się! – spojrzałam na niego wściekła. – Chyba się zgubiliśmy. – dodałam nieco ciszej.
- Oh przestań, lotnisko jest tuż za rogiem, mówię ci! – podskoczył, po czym znacznie przyśpieszył tempa.
Nic już nie mówiąc po prostu poszłam za nim.

- Harry.. mijaliśmy już ten znak. – powiedziałam rozglądając się po okolicy.
- Co ty mówisz, ja go widzę pierwszy raz
- Ty ogólnie dziś zachowujesz się jakbyś zajarał przynajmniej połowę plantacji marihuany!
- A ty nie jesteś ani trochę zabawna. – i tak zakończyła się nasza krótka rozmowa. Nie wiem dokładnie ile minęło czasu, zanim odnaleźliśmy lotnisko, lecz Harry cały czas zapewniał mnie że zdążymy. Styles kazał mi usiąść z jego walizkami, a on sam poszedł się czegoś dowiedzieć. Przyszedł kilka minut później.
- Spóźniliśmy się pół godziny. – wyszeptał, mając nadzieję że nie usłyszę.
- Ty to jednak ciota jesteś. – podsumowałam, łapiąc się za czoło. Nie miałam pojęcia jak dostaniemy się teraz.. nawet nie wiem dokąd lecimy! Zanim zdążyłam zadać kolejne pytanie, Harry chyba po raz setny tej nocy wybuchnął śmiechem. Nie miałam już do tego wszystkiego siły.

 ______

2013/03/15

65 suprise suprise!

-Zayn, ale dokąd my idziemy? – uśmiechnęłam się w stronę bruneta który wciąż ciągnął mnie lekko za rękę.
- Bądź spokojna, to już niedaleko. – spojrzał na mnie. Jego wzrok był przepełniony szczęściem.  Dawno już go takiego nie widziałam. Nie mówiąc już nic, szłam ściskając mocniej co jakiś czas jego dłoń.


- Widzieliście Molly?  -Niall wpadł do pokoju gdzie pakowali się Louis i Liam.
- Zadajesz te same pytania co Harry. Dalibyście dziewczynie spokój. – rzekł Lou wkładając jedną ze swoich ulubionych koszulek w paski do czarnej walizki. – Ale wydaje mi  się, że widziałem jak wychodziła z Zaynem. – dodał z wymuszonym uśmiechem.
- Z kim?! – Horan i Payne spojrzeli na niego zdziwieni.
- Zayn Malik, 20 lat. Urodzony w Bradford 12 stycznia. Wysoki mulat, ciemne włosy. Zresztą przecież wiecie jak wygląda!
- Naprawdę nie wiem skąd u ciebie dziś takie dziwne poczucie humoru Lou. A teraz zbieraj się Liam, idziemy ich szukać. Ona powinna się pakować a nie szlajać z Malikiem. – blondyn chciał już otwierać drzwi, gdy otworzyły się same. Niestety Irlandczyk nie zdążył się odsunąć i dostał prosto w głowę.
- Moll… Niall nic ci nie jest? – Styles rzucił się na pomoc przyjacielowi. Zaczął go lekko uderzać po policzku, a kiedy to nic nie dawało uderzył go mocno z liścia. Niall od razu poderwał się z ziemi i kopnął Harrego w nogę. Brunet jedynie pisnął i spojrzał z wyrzutem na przyjaciela.
- Tak to jest jak zadzierasz z Niallem Horanem!- krzyknął i wciąż trzymając się za bolące czoło wyszedł z pokoju.

- Nie mam już siły. – rzekłam spoglądając na Zayna. Szliśmy pod górę dobre pół godziny, a szczytu nadal nie było widać.
- Ah, zawsze miałaś kiepską kondycję. Wskakuj. – zaśmiał się i wystawił ręce, abym mogła mu wskoczyć na plecy. – Tylko się nie wystrasz, przytyłam! – uśmiechnięta oplotłam jego szyję swoimi zimnymi rękoma. Uczucie bezpieczeństwa ogarnęło moje ciało, kiedy wyczuwałam zapach jego perfum. Przeczesałam dłonią jego ciemne włosy, po czym ruszyliśmy dalej.  Jak się okazało, do celu dzieliło nas zaledwie 10 minut. Zayn kazał mi zamknąć oczy, więc uczyniłam jego prośbę. Zeskoczyłam z jego pleców i usiłowałam odszukać Malika. Nagle ktoś wtulił się we mnie od tyłu i zaczął lekko prowadzić przed siebie. Na wypadek gdybym chciała otworzyć oczy zasłonił je swoimi dłońmi.
- Gotowa? – szepnął  mi do ucha, zdejmując dłonie i zaczesując mi kosmyk włosów za ucho. Pewna siebie otworzyłam moje oczy i uśmiechnęłam się szeroko. Przede mną rozlegała się cudowna panorama Paryża. Odwróciłam się i wtuliłam w jego postać, zaciskając pięści na czarnej koszulce z literką M którą ostatnio tak często nosił.
- Dziękuję Ci. – spojrzałam na niego. Uśmiechnął się i pocałował mnie i w czoło.
- Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Ludzie się zmieniają, rzeczy się zmieniają. Ale moje uczucie do ciebie nigdy nie zgaśnie, jestem tego pewny. Przeżyłem z tobą zbyt piękne chwile. – oparł swoje czoło o moje i westchnął głęboko.
- Zraniłam cię, prawda? – zapytałam retorycznie, odchodząc od niego.  Usiadłam na śniegu wpatrując się przed siebie. Nie musiałam czekać długo aż zasiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Rozumiem, że musiałaś wyjechać. Nie miałaś innego wyjścia. Ale to przeszłość. – spojrzałam na niego. – Teraz mamy dziś, trzeba myśleć o tym co będzie. I wiesz Molly, tak bardzo bym chciał abyś była częścią mojej przyszłości. Już na zawsze.  – pierwsza łza spłynęła po jego policzku.
- Gdyby to było takie łatwe.. – zaczęłam, ale chłopak od razu nerwowo podniósł się z ziemi.
- Przecież to jest łatwe do cholery! To ty nie potrafisz się zdecydować na żadnego z nas. Robisz wszystkim nadzieję, raniąc nas w ten sposób. Ile chcesz to ciągnąć? Rok, dwa? Bo ja powoli mam już tego dość. – załamana wpatrywałam się w postać mulata.
- Masz rację.. – szepnęłam, powoli wstają ze śniegu. – Zachowuję się jak.. nic nie warta dziwka. Którą jestem. – czując jak zbiera mi się na płacz odbiegłam, potrącając go. Co ja najlepszego narobiłam. Zbiegając z górki w takim pośpiechu o mało się nie przewróciłam. Słyszałam jak krzyczy moje imię, lecz nie odwróciłam się. Po jakimś czasie dotarłam do jego samochodu którym przyjechaliśmy. Usiadłam  po turecku na masce i płakałam. Za jakiś czas przybiegł zdyszany Zayn. Od razu stanął przede mną i usiłował zabrać moje ręce z twarzy, abym na niego spojrzała.
- Przepraszam! Tak bardzo mi przykro..
- Przestań! Nie przeprasza się za prawdę! Jestem okropna! – krzyczałam zapłakana, uderzając pięściami w jego klatkę piersiową. Nic już nie mówił.  –Zawieź mnie do hotelu. Chcę być sama. – Wsiedliśmy do czarnego auto i odjechaliśmy szybko. Żadne z nas się nie odezwało. Kiedy byliśmy na miejscu także od razu zamknęłam się w swoim pokoju. Próbowałam o tym nie myśleć i pakować swoje ubrania, lecz zaprzestałam widząc, że nic z tego nie będzie. Oparta o walizkę nadal płakałam. W dodatku ogromny ból głowy powrócił. Wzięłam kilka tabletek  i ruszyłam do łazienki w celu wykąpania się. Zdecydowanie mi to pomogło. Odprężona wróciłam do pakowania. Równo o 23 mieliśmy mieć samolot. Dokąd? Nie miałam najmniejszego pojęcia. Nim się spostrzegłam było już na tyle późno, że zawołałam Davida aby zabrał moje rzeczy. Włożyłam czerwony plecak na ramiona i zamykając drzwi poszłam w stronę windy. Po drodze spotkałam Harrego, z którym będę musiała spędzić jazdę z 30 piętra. Wsiadłam do windy zaraz po nim. Co chwila wybuchał śmiechem, co zaczynało mnie denerwować.
- Z czego się tak chichrasz, kudłata małpo? – spojrzałam na niego i w tym momencie winda zaczęła się trząść, aż w końcu się zatrzymała. – Co tu się dzieje do cholery?! – krzyknęłam. – Jeżeli masz coś z tym wspólnego Styles, zginiesz marnie. Niestety w odpowiedzi usłyszałam jedynie jego śmiech roznoszący się po całej przestrzeni
 ______


2013/03/06

:c



Od Autorki:

Bardzo możliwe, że zbliżamy się już do smutnego końca opowiadania o przygodach Molly.


Jeżeli chcecie jakieś dokładniejsze info, zapraszam na http://ask.fm/HeyMaliik

a w międzyczasie na:

2013/02/28

64!

Słyszałam krzyki Liama który wołał abym wróciła do pokoju. Wybiegając zza zakrętu wpadłam na kogoś, na skutek czego wylądowaliśmy na ziemi. Szybko się podniosłam i zaczęłam przepraszać osobę którą okazał się Harry. Spojrzał się na mnie i uniósł rękę aby dotknąć mojego policzka. Stanowczo odsunęłam się do tyłu.
- Dlaczego nie chcesz mi wybaczyć? – zapytał, podpierając się drugą ręką o ścianę.
- Nie chcę mieć takiego przyjaciela jak ty. Nie mówię tu nawet o czymś więcej. Bawisz się kobietami jakby to były bezuczuciowe zabawki! A teraz daj mi przejść. – wykonałam, krok do przodu, lecz stanął naprzeciw.
- Ona nic dla mnie nie znaczy. Po prostu to była pomyłka.
- Pomyłką było to, że spotkałam  kogoś takiego jak ty. I wiesz co? Po prostu szkoda mi takich ludzi jakim jesteś. – zauważyłam, że jego oczy zaszły łzami. Nie czekając na odpowiedź ruszyłam przed siebie zostawiając go. Nie potrafiłam uporządkować swoich myśli, a co dopiero mówić o życiu. Dosłownie jedna wielka łamigłówka. Zaczynało mi wręcz podchodzić pod brazylijskie telenowele, które Zayn tak bardzo uwielbiał oglądać. No właśnie, Zayn. To jego właśnie potrzebowałam w tej chwili. Niewiele już myśląc skierowałam się do jego pokoju. Kiedy byłam u celu zapukałam lekko w drzwi. Usłyszałam jakiś hałas i zaraz ukazał mi się Malik. Nie miał na sobie koszulki, więc od razu rzucił mi się w oczy naszyjnik który podarowałam mu w ostatnim dniu przed moim wyjazdem do Irlandii. Wróciły do mnie wspomnienia. Te w których ja i on tworzyliśmy idealną parę.
- Molly, wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada. – mulat wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnęłam się do niego i po prostu wtuliłam w nagą klatkę piersiową. – Skarbie co jest? Ej nie płacz. – pogłaskał mnie po głowie i ucałował w czoło. Kiedy puściłam go po prostu weszłam w głąb pokoju, siadając na łóżku.  Zamknięte walizki stojące pod oknem przypomniały mi, że to ostatnia noc w Paryżu.
- Zaczekaj chwilkę, muszę wziąć prysznic. – w odpowiedzi posłałam mu jedynie uśmiech. Położyłam się na jego łóżku i zamknęłam na chwilę oczy. Nieświadomie wsunęłam rękę pod poduszkę. Poczułam coś. Jakby grubsza kartka papieru. Zdziwiona podniosłam poduszkę i po raz kolejny przeżyłam szok. 5 moich pojedynczych zdjęć. Takie same jak u Liama. Wściekła chwyciłam fotografie w ręce i ruszyłam w stronę łazienki. Wiedziałam, że drzwi nie będą zamknięte. Zayn zawsze bał się zatrzasnąć. Otworzyłam je głośno i wparowałam do łazienki krzycząc na niego.
- Co to ma do cholery być?! Wam się zachciało w paparazzi bawić czy kompletnie padło na te mózgi!  -zdenerwowana chodziłam po całej łazience, nawet nie spoglądając na Zayna. Chłopak szybko obwiązał się ręcznikiem i wyszedł z pod prysznica. Za wszelką cenę usiłował mnie uspokoić. Po lekkiej szarpaninie w końcu uległam i przylgnęłam do jego mokrego ciała, oddychając głęboko.
- Spokojnie, nie krzycz już. – powtarzał wciąż, masując mnie po plecach.
- Skąd je masz? – spojrzałam w jego przygnębione oczy.
- Podkradłem kilka Liamowi. Czasem gdy mam dość muszę po prostu spojrzeć przynajmniej na twoje zdjęcie. Nie bądź zła.
- Wiedziałeś co on robi i mi nie powiedziałeś?
- A co miałem mówić. To nie jego wina, że tak bardzo cię kocha.
- Zayn…
- Nic już nie mów. – uśmiechnął się tak jak kiedyś. Gdy mieliśmy po 16 lat. Wtedy wszystko było takie piękne i cudowne. Miałam rodzinę, przyjaciół oraz moją wielką miłość. Nie potrzebowałam już nic do szczęścia. Oparłam głowę o jego wciąż mokrą klatkę piersiową i westchnęłam głęboko.
- Zabierz mnie stąd. Chcę poczuć się tak jak kiedyś, kiedy mieliśmy siebie nawzajem. Proszę cię. – szeptałam.
- Może pozwolisz, że najpierw się ubiorę. – zaśmiał się cicho  i znów pocałował mnie w czoło. Uwielbiałam kiedy to robił. Wyszłam z łazienki, zamykając drzwi. A zdjęcia? Podarłam i wyrzuciłam do śmieci. Najwyżej zabierze więcej Liamowi. W tamtym momencie nie chciałam już o tym myśleć. Jedyne o czym myślałam, to Zayn. Chłopak za chwilę wyszedł z gorącej i parującej łazienki.  Chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę drzwi.
- Gotowa?
- Oczywiście. – posłałam mu uśmiech i wyszliśmy z jego pokoju aby chodź na chwilę wrócić do czasów, gdy byliśmy dla siebie najważniejsi.

2013/02/22

63 :>

Następnego dnia, tak jak obiecał David wyszłam ze szpitala. Szczęśliwa, a jednocześnie przerażona. Trzymając się mocno ramienia Liama, który po mnie przyjechał przeciskałam się przez tłum fanek stojących przy szpitalu. Te dziewczyny zadziwiały mnie coraz bardziej. Zrobiłyby wszystko, aby przynajmniej chłopcy spojrzeli na nie. W końcu udało nam się wsiąść do czarnego samochodu. Przez całą drogę Payne zawzięcie pisał coś w zielonym notatniku. Od jakiegoś czasu chłopak dziwnie się zachowywał.  Ten zeszyt  był jednym z powodów. Kiedy byliśmy sami ciągle coś w nim pisał, spoglądając na mnie. Nie miałam pojęcia co się tam znajdowało, lecz nigdy nie pytałam. Był zbyt skryty aby mi powiedzieć. Tak, jakby coś ukrywał. Westchnęłam bezradnie i oparłam głowę o szybę, wciąż patrząc na przyjaciela. Jedynymi dźwiękami był cichy warkot silnika zmieszany z piosenką lecącą właśnie w radiu.
- Liam, wszystko dobrze? – spytałam go niepewnie.
- Tak, czemu pytasz? – zaśmiał się głośno.
- Tak jakoś, nie wydaje mi się że jedziemy już trochę za długo?
- Musimy jechać po resztę. Siedzą w studiu. – poinformował mnie i od razu wrócił do pisania w notatniku.
- Czemu nie powiedziałeś wcześniej? Wróciłabym taksówką do hotelu.
- Przestań. Po prostu martwią się o ciebie i chcą jak najszybciej cię zobaczyć.
- Mhm, szczególnie Harry – szepnęłam tak, aby nie usłyszał.
- Coś mówiłaś?
- Nie, nie. Pisz tam sobie dalej. – uśmiechnęłam się.
Po jakimś czasie samochód się zatrzymał. Wysiedliśmy z Liamem i szybko weszliśmy do środka, próbując uniknąć przeciskania się przez tłum. Od razu na parterze wpadliśmy na Zayna i Louisa. Oboje byli bardzo szczęśliwi że jestem tu z nimi. Cała i zdrowa.
- Pójdę po Harrego i Nialla. Jak chcecie to idźcie do samochodu. – rzekł Louis. Liam postanowił że pójdzie z nim.
- To co, idziemy?  - Zayn złapał moją dłoń i lekko pociągnął za sobą. Wyszliśmy ze studia i tak jak myśleliśmy od razu zaczęto robić nam zdjęcia.
- Uh, cieszę się że jutro już wyjeżdżamy. – oznajmił Zayn, gdy siedzieliśmy w aucie.
- Właśnie, gdzie będziemy tym razem?
- Niespodzianka kochana. – zaśmiał się mulat.
Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć do samochodu wbiegła pozostała czwórka. Szybko ruszyliśmy w stronę hotelu. Wieczorem miał rozpocząć się ostatni we Francji koncert One Direction. Przez całą drogę czułam na sobie wzrok Harrego. Denerwował mnie wszystkim co robił, co mówił. Po prostu miałam go dość. Kiedy po raz kolejny ‘niechcący’ dotknął mojego kolana nie wytrzymałam.
- Trzymaj te łapy przy sobie Styles! – krzyknęłam, patrząc na niego wściekła.
- Molly, spokojnie. – próbował uspokoić mnie Louis siedzący obok. Jednak nie chciałam go słuchać.
- Niall, zamienisz się ze mną siedzeniem. – poprosiłam.
- Poczekaj, już zaraz wysiadamy. – powiedział Louis.
- W tym szpitalu to chyba jej za dużo prochów dali. – powiedział cicho Harry.
- Słyszałam to! – poczułam, jak krew gotuje mi się z żyłach. – To wszystko twoja wina!
Zanim ktokolwiek coś odpowiedział, auto się zatrzymało. Wściekła wyszłam jako pierwsza, trzaskając drzwiami. Dojechałam na odpowiednie piętro i zamknęłam się w swoim pokoju. Po prostu odechciewało mi się żyć. Chłopcy szykowali się do koncertu a ja postanowiłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam, zauważyłam Harrego siedzącego na moim łóżku.
- Czego chcesz? – spytałam, nawet nie spoglądając w jego stronę.
- Przepraszam za to w samochodzie. Zachowałem się jak dupek. Ale Molly.. – czułam, że zaczął się do mnie zbliżać.
- Nie ruszaj się! Chyba wyraziłam się jasno w szpitalu. Masz mi dać spokój. Proszę cię.. – ostatnie słowa wypowiedziałam wolniej, czując że chce mi się płakać. Ale nie mogłam. Nie mogłam pokazać mu swojej słabości, którą był on sam. – Idź sobie.
- Wierzę, że mi wybaczysz i wszystko wróci do normy.
- Nie Harry, nie.
Słysząc głosy chłopców na korytarzu Harry szybko skierował  się w stronę drzwi. Musieli już jechać.
- Kocham Cię Molly.  –wypowiedział te słowa i wyszedł.
Bezsilnie opadłam na łóżko. Nie wiedziałam co robić dalej. Moje życie to jedna wielka pomyłka. Próbując o tym nie myśleć włączyłam telewizor i zostawiając na jednym z kanałów usnęłam.

~*~
Obudziłam się godzinę później. Za oknem było już ciemno. Pierwszą myślą gdy otworzyłam oczy był Liam. Czułam, że coś jest nie tak. Wyszłam na korytarz i idąc powolnym krokiem doszłam pod drzwi jego pokoju. Mając przy sobie kartę do jego drzwi, otworzyłam i szybko weszłam do środka. Zapaliłam światło i rozejrzałam się. Jak zawsze u niego panował idealny porządek.  Nie mając zbyt wiele czasu zaczęłam przeglądać jego szuflady. Nie było mi dobrze z tą myślą, że grzebię w prywatnych rzeczach przyjaciela ale na ten czas to była jedyna opcja aby się czegoś dowiedzieć. Zmęczona usiadłam na podłodze, opierając się o łóżko. Nigdzie nie było danego zielonego notatnika. Chciałam już wstać, gdy zauważyłam coś wystające spod łóżka. Dość spore kartonowe pudełko. Wyciągnęłam je i postawiłam przed sobą. Wahałam się czy powinnam je otworzyć. Ciekawość wygrała. Zdjęłam papierową przykrywkę i zaczęłam przeglądać zawartość pudła. Zamarłam. Były tam moja szczotka do włosów, kilka ubrań które myślałam że zginęły oraz setki moich zdjęć. Gdy jem, śpię. Album, który Liam zabronił mi przeglądać. Tam znajdowały się również zdjęcia, ale nasze wspólne. Oraz zeszyt, którego szukałam. Otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie.

„…Jedziemy samochodem. Siedzi naprzeciw mnie i bacznie mi się przygląda. Wygląda cudownie. Jej długie blond włosy opadają na szczupłe ramiona. Jest piękna, wręcz idealna. Odkąd ją poznałem nie wyobrażam sobie bez niej życia […]”

Nie zdążyłam przeczytać dalej bo usłyszałam krzyk Liama stojącego za mną
- Co ty tu robisz? – krzyczał, a z jego policzków zaczęły kapać łzy. Bez słowa podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
- Przepraszam Liaś. – wyszeptałam do jego ucha.
- Za co? – spojrzał na mnie zapłakany.
- Za wszystko. – dodałam po czym szybko wybiegłam z jego pokoju.
_________________________


2013/02/19

62!

Harry.. stał i całował się z jakąś dziewczyną. Przetarłam oczy, nie dowierzając w to co widzę. To nie o mnie mówił w tym wywiadzie? Czując jak robi mi się słabo, szybko stamtąd odeszłam tak że mnie nie zauważył. Za wszelką cenę starałam się nie rozpłakać. Przyśpieszyłam tempa, prawie potykając się o własne nogi. Wbiegłam do hotelu, wpadając na Davida.
- Molly, co się stało? – chłopak przytulił mnie widząc jak cała się trzęsę.
- Daj mi spokój. Proszę. – wyszeptałam i odeszłam w stronę windy.
Szybko dojechałam na swoje piętro,  zamykając się w pokoju. Oparta o drzwi zsunęłam się powoli na ziemię. Okropny ból głowy powrócił, tym razem zdecydowanie mocniejszy niż zazwyczaj. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Leżałam na dywanie kiedy straciłam przytomność. Ostatnimi dźwiękami było pukanie do drzwi mojego pokoju.

Zaczęłam się powoli budzić.. światło przebijające się przez szybę raziło moje oczy. Rozejrzałam się dookoła. Białe ściany, białe łóżko. Szpitalna sala. Odetchnęłam głęboko, próbując przypomnieć sobie co się stało. Nagle do mojej Sali wszedł David. Wyglądał jakby nie spał co najmniej kilka dni. Pomimo tego, gdy zauważył jak mu się przyglądam uśmiechnął się promiennie.
- W końcu się obudziłaś! Jak dobrze, martwiliśmy się z chłopcami o ciebie. Nadal uważasz że badania są niepotrzebne? – zapytał, siadając na krześle obok mojego łóżka.
- Przestań, to pewnie ze stresu.
- Dziewczyno, ty 3 dni byłaś w śpiączce. To już nie są żarty. – mówił coraz bardziej zdenerwowany.
- David, proszę cię. Kiedy będę mogła wyjść?
- Nie mam pojęcia. Poczekaj pójdę porozmawiać z lekarzem. –powiedział po czym wyszedł trzaskając dość mocno drzwiami. Bezsilnie położyłam głowę na poduszce, zamykając oczy. Po jakimś czasie usłyszałam dźwięk otwieranych.
- David, to ty? – zapytałam, powoli siadając na łóżku. Jakież to ogarnęło mnie zdziwienie, gdy w pokoju zobaczyłam zapłakanego Harrego.
- Wyjdź stąd. – szepnęłam, odwracając głowę aby nie patrzeć na niego. Wiedziałam że w innym przypadku mu ulegnę.
- Molly.. proszę cię porozmawiajmy.. – podchodził coraz bliżej, doskonale to słyszałam. Jednak gdy dotknął mojego ramienia nie wytrzymałam.
- Masz czelność tu jeszcze przychodzić? Nie chcę cię znać! Na co ci to? Najpierw mówisz że mnie kochasz a później całujesz się z innymi!
- To nie tak.
- Daj mi spokój. Po prostu wyjdź z mojego życia i więcej nie wracaj. Mam cię dość Styles. – spojrzałam na niego, z moich oczu tak jak jego popłynęły słone łzy. A on? Po raz kolejny, chciał mnie dotknąć lecz gdy odsunęłam się szybko wyszedł z sali. Złapałam się za głowę i oddychałam głęboko. Musiałam uporządkować myśli. Spojrzałam na okienko w drzwiach. Był tam. Trzymał rękę na szybie. Ruchem ust powiedział Kocham Cię.
- Wynoś się! Po prostu się wynoś i nie wracaj! To takie trudne?! – krzyczałam wściekła, rzucając poduszką w drzwi. Uderzył pięścią w szybkę po czym odszedł. Kiedy tak siedziałam przyszedł David. Oczywiście pytał co się stało, lecz nie odezwałam się słowem. Przez najbliższe kilka godzin usiłował namówić mnie na badania. Byłam nieugięta, cały czas twierdziłam że badania są mi nie potrzebne. Bo w sumie na co mi one. Jestem zdrowa, a ból głowy to jeszcze nie koniec świata.

Siedziałam właśnie i czytałam jakieś czasopismo które kupił mi David. Tak, traktował mnie jakbym była co najmniej umierająca. Nagle w sali pojawił się szczęśliwy Horan z kilkoma paczkami ciastek.
- Molly cukiereczku! Jak się czujesz? – zapytał, siadając na brzegu łóżka.
- Jest dobrze. Chcę jak najszybciej stąd wyjść. – posłałam mu uśmiech po czym zabrałam jedno z czekoladowych ciastek.
- David mówił nam że jutro rano cię wypiszą. Martwiłem się o ciebie. Coraz częściej tracisz przytomność.. może powinnaś..
- Przestań. David naopowiadał wam jakiś głupot. Nic mi się nie dzieje. Po prostu muszę zacząć wcześniej chodzić spać.
- Już ja o to zadbam. Wiesz, że nie przeżyłbym gdyby stało ci się coś złego.
- Wiem Niall. I za to cię kocham. – gdy wypowiedziałam ostatnie słowa jego oczy rozbłysły a uśmiech się poszerzył.
- Dasz mi się sobą zaopiekować? – spytał, łapiąc moją dłoń podłączoną do kroplówki.
- Oczywiście przyjacielu. – pocałowałam go szybko w policzek, odłożyłam gazetę i położyłam się na łóżku. Niall klęknął przy mnie i cicho śpiewał naszą ulubioną piosenkę. Zamknęłam oczy, próbując zapomnieć o dzisiejszym dniu. Wciąż miałam przed oczami twarz Harrego. Kiedy blondyn myślał że śpię, chciał odejść lecz jedynie mocniej ścisnęłam jego dłoń.
- Nie zostawiaj mnie, proszę.  –szepnęłam.
- Oh, oczywiście. Posuń się trochę. – uczyniłam jego prośbę, po czym położył się obok mnie. Łóżko było małe dlatego leżeliśmy wtuleni w siebie. Właśnie w takiej pozycji usnęłam, nie wiedząc że jutro czeka mnie kolejny dzień pełen niespodzianek, których nie zapomnę do końca życia.
_________________________



2013/02/17

61!

Wciąż siedziałam na łóżku, wpatrując się sufit. Do moich myśli nie dochodziło, że on to właśnie powiedział. Publicznie. Teraz będzie tylko gorzej. Podeszłam do szafki i wyjęłam pudełko z tabletkami na ból głowy. Na rękę wysypałam jedną. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Dosypałam jeszcze trzy i połknęłam je szybko popijając zimną wodą. Za chwilę usłyszałam dźwięk pukania do drzwi. Wystraszona
podeszłam i otworzyłam je. W progu stał uśmiechnięty David trzymając w ręce pudełko ciastek. Ugryzł jedno i wszedł do mojego pokoju.
- Wszystko w porządku? Jakoś blado wyglądasz. – lekko przejęty dotknął mojego czoła. – Może powinien zbadać cię lekarz? – dopytywał, siadając na łóżku.
- Żadnych lekarzy, po prostu boli mnie głowa. Oglądamy ten film? – usiłowałam zmienić temat, jednak widziałam wciąż jego zaniepokojoną twarz.
- Molly, ja chciałem tylko..
- Daj już spokój, okej?! – krzyknęłam i poczułam że robi mi się słabo. David natychmiast mnie złapał i położył na łóżku. Teraz był przerażony.
- Dzwonię do lekarza i umawiam cię na następną wizytę. Tak nie może być.  – szybko chciał odblokować telefon, ale wyrwałam mu go z rąk.
- Wyraziłam się chyba jasno, nie chcę iść do żadnego lekarza.
- Przed chwilą prawie zemdlałaś. A jeżeli to coś poważnego?
- Przejdzie mi. Spokojnie. – uśmiechnęłam się do niego, próbując rozluźnić atmosferę. David się uspokoił i mogliśmy obejrzeć film.


Minęło chyba półtorej godziny, gdy do mojego pokoju weszli Niall, Zayn, Liam i Louis. Od razu widziałam, że chcą ze mną porozmawiać.
- Gdzie jest Harry? – zapytałam, udając że nie wiem o co im chodzi.
- Nie mów, że nie oglądałaś wywiadu. To była jedna wielka katastrofa. – Liam opadł na łóżko, kładąc głowę na moich kolanach.
- A co się stało? – do rozmowy włączył się David, gryząc kolejne ciastko. Niall od razu zasiadł obok niego, podkradając kilka.
- Nasz szanowny Harry Styles jest na okładkach połowy gazet na świecie. Ja nie wiem, co jest z tym chłopakiem. – Louis chodził po pokoju jak natrzaśnięty a Zayn usiłował go uspokoić.
- Ja jestem tylko ciekaw, kto jest tą jego „księżniczką” – Malik spojrzał na mnie podejrzliwie, lecz w odpowiedzi wystawiłam mu język, na co zaśmiał się głośno. Wszyscy próbowali dodzwonić się do Styles’a jednak na marne. Odrzucał wszystkie połączenia. Postanowiliśmy, że poczekamy na jego powrót. Podczas gdy chłopcy oglądali z zaciekawieniem wybory miss ja i Niall zjechaliśmy na dół coś zjeść. No tak, dwoje głodomorów wchodzi do restauracji, to się musiało źle skończyć.
- Chyba starczy, wracamy do reszty? – zapytał Irlandczyk, kończąc pić swoją herbatę.
-Idź sam, ja muszę coś w spokoju przemyśleć. Niedługo wrócę. – pocałowałam blondyna w policzek i ruszyłam w stronę szatni, po swoją kurtkę aby za chwilę wyjść na jedną z paryskich ulic. Wsunęłam dłonie w kieszenie granatowej kurtki i przyglądałam się okolicy. Co jakiś czas dziewczyny zaczepiały mnie, pytając czy to ja jestem ta Molly Allen, przyjaciółka One Direction. Uśmiechnięta odpowiadałam im na wszystkie, a przynajmniej większość pytań. Doszłam do jakiegoś parku, zaczęło się już ściemniać. Poprawiłam szarą czapkę i przyśpieszyłam tempa. Stanęłam na jakimś drewnianym mostku, patrząc na swoje odbicie w wodzie. Nagle podniosłam wzrok i zobaczyłam coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
_________________________

2013/02/16

~

'To napisz, że umieram. Kuzynka mnie wrzuciła w śnieg.'

To jak widać, póki co, części nie będzie :3
spodziewajcie się jej jakoś jutro wieczorem, ew. w poniedziałek :>

2013/02/08

Część 60.

Był cudowny, troskliwy, opiekuńczy. Jednak, czy to była właśnie miłość? Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić naszej wspólnej przyszłości. Tego, że pasujemy do siebie idealnie. Po prostu nie mogłam. Po skończonym pocałunku, odepchnęłam go od siebie i zła na siebie odeszłam szybkim krokiem w stronę drzwi. Spojrzałam na niego. Stał tam gdzie wcześniej, a jego twarz była zalana łzami. - Molly, poczekaj! – krzyknął, gdy otworzyłam drzwi. Lecz ja nie mogłam czekać. Szybko wróciłam do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Rzuciłam się na łóżko, płacząc. Znów kogoś zraniłam. Nie widziałam sensu swojego życia. Zrobiłam z siebie dziwkę. Tak właśnie się czułam. Jak nic nie warta dziwka.  Zdjęłam z siebie sukienkę, buty i w samej bieliźnie weszłam pod zimną kołdrę. Okryłam się nią dokładnie i natychmiast usnęłam. Nie tak pragnęłam zakończyć dzień moich 19 urodzin. Obudziłam się po 8. Szybko ubrałam się i zjechałam na dół na śniadanie. Chłopcy właśnie kończyli je jeść.
- Dzień dobry kochanie! Wyspałaś się? – Louis spojrzał na mnie lekko zmartwionym wzrokiem.
- Oczywiście. Smacznego. – uśmiechnęłam się do nich. Wszyscy poza Harrym odwzajemnili uśmiech. Styles siedział wpatrzony w swój talerz. Wiedziałam, że zraniłam go moją wczorajszą ucieczką. Zajęłam miejsce obok niego, ponieważ jedyne było wolne. Czułam, jak czasem zerka w moją stronę. Skupiłam się na śniadaniu nic nie mówiąc.
- Pójdę się przygotować do wywiadu. Przepraszam. – powiedział Harry i odsunął swoje krzesło, odchodząc w stronę drzwi.  Gdy odwrócił się na chwilę, nasze spojrzenia się spotkały. Zauważyłam łzę spływającą po jego policzku. Szybko odszedł dalej, trzaskając drzwiami. Chłopcy pojedynczo wracali do swoich pokoi. Zostałam jedynie ja i Niall, który wciąż zmagał się ze swoją wielką porcją posiłku. Od małego był ogromnym głodomorem. Zawsze podkradał moje słodycze które nosiłam w torebce. Nie winiłam go za to. Wręcz przeciwnie, pakowałam ich trochę więcej aby zaspokoił głód. Kochałam to w nim.
- Co powiesz abyśmy dziś wieczorem poszli na spacer? – zaproponował blondyn odgryzając kawałek chleba.
- Cudowny pomysł! Pewnie chłopcy chętnie się przejdą. – upiłam łyk soku pomarańczowego.
- Chłopcy? Myślałem bardziej o tym że wiesz.. – spojrzał na mnie, lecz ja jedynie lekko się uśmiechnęłam. – W sumie, to reszta może pójść z nami. –dokończył, wymuszając śmiech.
Wolałam w najbliższym czasie próbować nie zostawać z żadnym z nich na osobności. Tak będzie lepiej. Gdy zjedliśmy Niall wrócił do swojego pokoju. Idąc korytarzem natknęłam się na Davida.
 - Witam śliczną panienkę z samego rana. Jakie plany na dziś?
- Dziś David odpoczywamy. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić.
- Naturalnie. Może obejrzymy jakiś film? Teraz idź odpocznij, ja mam pewną sprawę do załatwienia.
- Super. To do później.
- Pewnie! – pocałował mnie w policzek i szybkim krokiem wszedł do windy. Westchnęłam głęboko i ruszyłam do swojego pokoju. W zasadzie nie używałam już kul, mogłam normalnie chodzić.  Usiadłam na parapecie i założyłam na uszy słuchawki. Obserwowałam co dzieje się za oknem. Zabawne, z tej wysokości ludzie wyglądali jak mrówki. Śpieszyli się do pracy, szkoły. Każdy z nich miał jakąś historię swojego życia. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w melodię płynącą z mp4. Nagle na dole powstało jakieś zamieszanie. Spojrzałam znów przez okno i zauważyłam że do wielkiego samochodu wchodzą chłopcy, otoczeni tłumem piszczących fanek. Każda marzyła, aby któryś z nich powiedział chodź jedno słowo z myślą o nich. Ja miałam o wiele więcej. Niestety nie było tak idealnie jak mogłoby się wydawać.  Zeszłam z parapetu i powędrowałam na łóżko, włączając telewizor. Chciałam obejrzeć wywiad chłopaków. Trochę minęło zanim znalazłam odpowiedni kanał. Oparłam się o poduszki i pogłośniłam.  Usiedli na wysokich krzesłach, machając do fanów.
- Witam was chłopcy! Jak mija pobyt w Paryżu? Podoba się wam u nas? – zapytała dziennikarka, prowadząca wywiad.
- Jest świetnie! Francja to cudowny kraj! Kochamy go tak jak fanki pochodzące z niego. – zaczął uśmiechnięty Liam.
- W dodatku macie świetną kuchnię. – wtrącił Niall, a cała sala zaśmiała się.
Mimowolnie na mojej twarzy również zawitał uśmiech. Dokładnie słuchałam każdego pytania zadanego moim przyjaciołom.
- Harry, wszystko w porządku? – wszyscy spojrzeli na zamyślonego loczka.  – Coś cię dręczy? A może raczej ktoś? – w jej głosie dało się wyczuć lekką insynuację.
Zayn szturchnął lekko przyjaciela, mówiąc mu coś na ucho.
- Nic nie jest dobrze! Miłość mojego życia mnie nie chce! Wy nic nie rozumiecie! Ja tak bardzo ją kocham, to moja księżniczka.  – na sali zapanowało lekkie poruszenie. Do tej pory cała piątka miała przypisaną do siebie plakietkę singla.
- Kim ona jest? – zapytała dziennikarka.
- To nie jest wasza sprawa. Dajcie mi spokój! – krzyknął Harry, po czym wyszedł ze studia. Siedziałam na łóżku z otworzoną gębą, nie potrafiąc wykrztusić z siebie nawet słowa. Miałam nadzieję, że to sen, z którego zaraz się obudzę.

_________________________


Część 59.

- Daleko jeszcze? – zapytałam któryś już raz w ciągu drogi. – Chciałabym w końcu zdjąć tą opaskę. – poprawiłam materiał zasłaniający moje oczy.
- Cicho bądź kochanie, bo żadnej niespodzianki nie będzie. – rzekł Liam, poczym prawdopodobnie to on położył dłoń na moim kolanie. – Bądź spokojna, jeszcze chwilę.
Zdenerwowana oparłam głowę i oddychałam głęboko.
- Macie jakąś tabletkę? Strasznie boli mnie głowa. – powiedziałam cicho, czekając na wypowiedź któregoś z nich.
- Spokojnie! Już szukam. – Niall zaczął się wiercić na siedzeniu, w wyniku czego Liam przygniótł mnie swoim ciałem. Usłyszałam jego śmiech. Po chwili dostałam jakąś tabletkę i butelkę wody. Połknęłam ją, szybko popijając. Chłopcy całą drogę usiłowali wprowadzić zabawną atmosferę. Powoli mnie to już wykańczało. Nie miałam ochoty na żadne rozrywki lecz moja odmowa złamałaby im serca. Wciąż nie miałam pojęcia co wykombinowali. Po pewnym czasie samochód zatrzymał się, ktoś złapał moją dłoń i pomógł wyjść.  Prowadzili mnie, nie miałam pojęcia gdzie! Nagle weszliśmy do jakiegoś małego pomieszczenia. Usłyszałam dźwięk zamykanych się drzwi windy. Byłam coraz bardziej podekscytowana. Dojechaliśmy chyba na właściwe piętro, bo chłopcy pociągnęli mnie za sobą. Poczułam dość mocy wiatr rozwiewający moje jasne włosy. Ktoś zdjął mi opaskę z oczu. Przede mną widoczna była cała panorama Paryża. Wieczorem wyglądał on nadzwyczajnie. Byliśmy na samym szczycie wieży Eiffla. Odwróciłam się i szczęśliwa wpadłam w ramiona Louisa który szeptem życzył mi wszystkiego najlepszego. Następnie przytuliłam się do każdego z chłopców. Mieli ze sobą nawet tort. Wczepionych było na nim dziewiętnaście białych świeczek które już błyskały malutkim ogniem.
- Pomyśl życzenie i szybko zdmuchnij! – krzyknął zniecierpliwiony Zayn. Zamknęłam oczy i wytężyłam umysł. Po raz pierwszy świętowałam urodziny na szczycie najwyższej wierzy we Francji razem z piątką moich najlepszych przyjaciół. Starłam łzę ze swojego policzka i dmuchnęłam gasząc wszystkie je naraz. Wtulona tym razem w Nialla rozmawialiśmy spokojnie na wszelkie tematy. Czułam na sobie wzrok Harrego. Spojrzałam w jego stronę. Opierał się o barierkę uśmiechając lekko, wciąż na mnie patrząc. Zarumieniona odwróciłam głowę włączając się w dyskusję Liama i Louisa na temat najbliższych koncertów. Horan co jakiś czas całował mnie w policzek lub szyję, mówiąc do ucha jak wiele dla niego znaczę. Po raz kolejny poczułam się źle. Bawiłam się uczuciami całej piątki, raniąc ich przy tym. Usiłowałam się uśmiechać, aby nie psuć chociaż tego dnia.  Kilka godzin później wsiedliśmy znów do samochodu, wracając do hotelu. Zjedliśmy kolację i  żegnając się wróciliśmy do swoich pokoi. Byłam już trochę zmęczona, na szczęście coraz lepiej szło mi chodzenie bez kul. Położyłam się na łóżku, uśmiechając na myśl o dobrze spędzonym dniu. Postanowiłam wziąć szybki prysznic i od razu położyć się do łóżka. Chwyciłam kosmetyczkę i zamknęłam się w łazience. Wychodząc w samym ręczniku zauważyłam że na moim łóżku leży biała sukienka, czarne szpilki oraz mała karteczka. Zdziwiona chwyciłam i przeczytałam jej treść. „Pozwól, że dzisiejszej nocy będziesz tylko moją księżniczką. Czekam o 22 pod recepcją. –Harry” Mimowolnie na mojej twarzy znowu zawitał uśmiech. Spojrzałam na sukienkę i chwyciłam ją w dłonie. Była piękna, zdecydowanie kosztowała niezłą sumę pieniędzy. Postanowiłam, że spotkam się z Harrym. Przebrałam się w sprezentowany przez niego strój, poprawiłam włosy i nim się spostrzegłam musiałam już wychodzić. Znowu zjechałam windą na dół. Czekał już na mnie. Miał na sobie czarny garnitur a w ręce trzymał bukiet kwiatów. Gdy mnie ujrzał, od razu promiennie się uśmiechnął.
- Witaj Molly. Bardzo się cieszę, że przyszłaś. – pocałował mnie w policzek, obejmując w talii.
- Co ty tym razem wykombinowałeś? Hm? – spojrzałam na niego podejrzliwie, lecz za chwilę oboje wybuchliśmy śmiechem.  Chwycił moją rękę i zaczął prowadzić przed siebie. Okazało się, że zmierzamy do sali balowej znajdującej się w hotelu. Była wielka i idealnie przystrojona. Wtem do moich uszu dobiegła muzyka. Harry ucałował moją dłoń, spoglądając na blizny.  Złączyłam dłonie na plecach, czując lekki wstyd. One tak szybko nie znikną.  Podeszliśmy na sam środek.
- Mogę prosić panią do tańca? – zapytał, kłaniając się.
- Ależ oczywiście. – wyciągnęłam rękę przed siebie, którą mocno chwycił. Tańczyliśmy wolno, spoglądając sobie w oczy. W jego zielonych tęczówkach widziałam niesamowite szczęście które go przepełniało. Gdy piosenka się skończyła, on wciąż patrząc na mnie przybliżył się i czule pocałował. Nie potrafiłam się mu oprzeć.
-Proszę cię Molly, bądź ze mną. Kocham Cię. Będziesz ze mną bezpieczna, niczego ci nie zabraknie. Zrobię wszystko o co tylko poprosisz. Moja księżniczka, do końca świata.
- Harry…

Część 58.

Myślałam że to koniec.. że nikt i nic mnie nie uratuje. Czułam jak moja noga osuwa się z krawędzi dachu, a później jest jedynie pusta przestrzeń.  Aż nagle, ktoś chwycił moją dłoń, wyrywając mnie z transu. Spojrzałam na wystraszoną twarz Liama, który usiłował mnie wciągnąć na dach. Gdy mu się to udało, od razu wtuliłam się w niego nadal płacząc. Zayn i Harry trzymali Alexa a Lou dzwonił po policję, która za chwilę zjawiła się na miejscu. Nie wytrzymałam tego wszystkiego i straciłam przytomność. Ocknęłam się o godzinie 23:47. Leżałam w swoim pokoju a obok mnie klęczał śpiący Liam trzymający moją dłoń. Uśmiechnęłam się dotykając lekko jego policzka. Zaczął otwierać oczy i gdy mnie ujrzał jego kąciki ust także podniosły się w górę. Usiadł na łóżku, dotykając obolały kark.
- Daj, rozmasuję. – wykonując moje polecenie odwrócił się do mnie plecami a ja zaczęłam lekko masować  zaczynając od ramion. – Dziękuję ci. Uratowałeś mi życie.– szepnęłam.
- Nie masz za co. Najważniejsze że nic ci się nie stało. – przekręcił lekko głowę, spoglądając na mnie.
- Liam, ja.. – załamał mi się głos, a z oczu poleciały łzy. Brunet od razu się do mnie przytulił.
- Cii, skarbie. Jestem przy tobie. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.
Położyliśmy się na łóżku. Miałam głowie na jego klatce piersiowej i dokładnie przyglądałam się jego twarzy.  Uśmiechał się i cicho podśpiewywał piosenkę. Nawet nie pamiętam, kiedy znowu usnęłam. Obudziłam się. Przeciągnęłam ramionami i ziewnęłam po czym zaczęłam rozglądać się po pokoju. Byłam sama. Boso podeszłam do okna, rozsuwając zasłony. Paryż wyglądał pięknie zimą. W końcu to dziś, 14 luty. Walentynki a przy okazji moje 19 urodziny. Uśmiechnięta spojrzałam na stolik, gdzie leżała zgięta w pół kartka koloru czerwonego. Usiadłam w fotelu i wzięłam papier do ręki. „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Niestety, nie możemy być z teraz z tobą, dziś jest pierwszy koncert. Kochamy cię, wrócimy wieczorem! – Niall, Zayn, Harry, Louis i Liam Ps. W restauracji czeka na ciebie śniadanie. Miłego dnia” Postanowiłam pójść pod prysznic. Umyłam ciało i włosy po czym owinięta jedynie w ręcznik stanęłam przed lustrem  Przeczesywałam palcami mokre włosy gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Lekko wystraszona wyszłam z łazienki. Moim oczom ukazała się postać ochroniarza David. Rozglądał się po całym pokoju, gdy mnie zobaczył na jego policzkach od razu pojawiły się dwa czerwone rumieńce.
- Przepraszam! Mogłem zapukać! Kretyn ze mnie..- zaczął się tłumaczyć, na co jedynie się zaśmiałam.
- Mamy szczęście że nie byłam naga. – oboje się uśmiechnęliśmy. – Coś chciałeś?- podeszłam do szafy aby wybrać ubranie na dzisiejszy dzień.
- Przydzielili mi ochronę ciebie. Także tam gdzie idziesz ty, idę i ja!
- Świetnie! Pierwszy punk to restauracja na dole. Tylko pójdę się ubrać. Widzę że ty dziś wyjątkowo elegancko. – spojrzałam z rozbawieniem na jego spodnie koloru musztardowego.
- No wiesz, muszę przy tobie jakoś dobrze wyglądać. Chodź tobie wystarczy zwykły ręcznik aby olśnić faceta.
Nie odpowiedziałam mu, tylko szybkim krokiem weszłam do łazienki.  Włożyłam ciemne rurki, jakiś sweterek, wysuszyłam włosy i pomalowałam się.  Chłopak siedział na fotelu, słuchając muzyki przez słuchawki. Gdy zobaczył jak wychodzę z łazienki od razu wstał. Chwyciłam kule, wiedziałam ze na dłuższą drogę sama nie dam rady dojść. Coraz lepiej szło mi chodzenie z nimi. Doszliśmy z Davidem do windy i zjechaliśmy na dół.  Kilka fanek nadal stało pod hotelem. Z pewnością czekały na powrót chłopców. Podbiegły do nas i chciały autograf bądź zdjęcie, lecz odmówiłam. W końcu żadna ze mnie gwiazda. Zawiedzione trzy dziewczyny chciały odejść, lecz zrobiło mi się ich strasznie szkoda.
- Poczekajcie! – krzyknęłam, na co zdziwione odwróciły się do mnie. – Co powiecie na kawę? – gdy tylko usłyszały propozycje, od razu podbiegły przytulając się do mnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- szepnął mi na ucho David. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam w stronę kawiarni. Usiedliśmy na kanapach, dziewczyny były niesamowicie podekscytowane.
- Powiesz nam, jak to jest? – zapytała jedna z nich.
- Ale co? – spojrzałam na nie zza menu.
- No.. być ich przyjaciółką. – dodała druga. – W końcu to One Direction.
- To są normalni chłopcy, obdarzeni wielkim talentem. Są dla mnie jak bracia.
- Kochasz któregoś z nich? Wiesz o co mi chodzi. – gdy to usłyszałam poczułam dziwne ukłucie w sercu.
- Niech to pozostanie moją tajemnicą. – puściłam im oczko. Wszystkie trzy zamówiłyśmy kawę i prowadziłyśmy zaciętą rozmowę. Pytały ciągle o moich przyjaciół, jak daję sobie z tym radę. Bardzo je polubiłam. Jakąś godzinę później pożegnałam się z nimi. Czekałam przy recepcji na Davida który przyniósł mi moją kurtkę. Szliśmy spokojnym tempem żartując. W dobrej atmosferze minął nam cały dzień. Było po 18 kiedy wracaliśmy zmęczeni do hotelu. W międzyczasie kilka razy dzwonił do mnie Niall i pytał jak się czuję. Wsiedliśmy do windy i za chwilę znaleźliśmy się na moim piętrze. Pożegnałam się z ochroniarzem i sama weszłam do mojego pokoju. Usiłowałam znaleźć włącznik światła, ale było na tyle ciemno że ciężko mi to szło. Nagle poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Byłam w takim szoku  że nie mogłam nawet krzyknąć. Udało mi się włączyć światło. Wystraszona odwróciłam się i ujrzałam moich przeszczęśliwych przyjaciół.
- Wszystkiego najlepszego Molly! – krzyknął Lou i wtulił się we mnie.
- Czy wy chcecie abym dostała przez was zawału?!
- Oj skarbie, wiesz jak cię kochamy. – zaśmiał się Harry.
- To jak, gotowa na urodzinową niespodziankę? – uśmiechnął się chytrze Niall. Nie miałam pojęcia  co tym razem wykombinowali.

Część 57.

- Alex.. co ty tu robisz? – odwróciłam się i zobaczyłam tą samą twarz co jakiś czas temu. Wszystkie niemiłe wspomnienia z nim wróciły.
- Myślałem że się stęskniłaś. Martwiłem się o moją ukochaną. – zaczął niebezpiecznie się zbliżać do mnie.
- Stój!
- Dlaczego?-  uśmiechnął się chytrze.
Podniosłam jedną kulę, na znak aby nie podchodził dalej, lecz zignorował to całkowicie. Podszedł i uderzył  mnie w twarz, na skutek czego upadłam na zaśnieżoną podłogę.
- Pieprzysz się z tymi piosenkarzami! Nie rozumiesz że to tylko ja cię kocham do cholery?! Zasługujesz na karę. – klęknął przede  mną, dotykając mojej twarzy. Przez nogę nie mogłam się ruszyć, strasznie bolała.  Nie wiedziałam co teraz będzie. W końcu on był zdolny do wszystkiego.

„Louis”
Zapukałem do jej pokoju, w nadziei że będzie chciała ze mną porozmawiać. Martwiłem się o nią, w końcu.. kochałem ją? Wydaje mi się że tak. Ciągle o niej myślałem, pragnąłem uchronić przed niebezpieczeństwem. Dawno nie czułem czegoś takiego do dziewczyny. Spojrzałem na dłoń w której trzymałem czerwoną różę. Liczyłem że jej się spodoba. Zapukałem, lecz nikt nie odpowiadał. Dziwne, nakazaliśmy ochronie nigdzie jej nie wypuszczać. Chwyciłem za klamkę i wszedłem do pokoju. Było tam strasznie ciemno a ja za nic nie mogłem znaleźć włącznika światła. Usłyszałem jak ktoś przewraca się na łóżku. Szczęśliwy powoli doszedłem do łóżka. Usiadłem na brzegu i pogłaskałem osobę leżącą na nim.
- Molly kochanie, obudź się. – powiedziałem cicho. Zero reakcji. Zacząłem ją delikatnie łaskotać, na co zaczęła się wiercić. Rozbawiony usiadłem na niej, nadal łaskocząc.
-Molly kochanie przestań! – usłyszałem rozbawiony głos mojego przyjaciela.
- Zayn?! To ty?! – ze zdziwienia aż spadłem na podłogę. Malik od razu włączył lampkę  nocną.
- Louis, co ty odwalasz? – spojrzał na mnie zdenerwowany.
- Co zrobiłeś z Molly? Gdzie ona jest? ZJADŁEŚ JĄ POTWORZE.
-Przecież leży tu.. – spojrzał na pustą połowę łóżka. – O kurde. – mulat złapał się za głowę.
- Tak ją pilnujesz! Barwo dla ciebie. – wstałem z podłogi i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu.
Usiedliśmy na łóżku, niemal ziewając w tym samym czasie. Nagle usłyszeliśmy głośny krzyk dobiegający z góry.
- Chyba ktoś jest na dachu. – Zayn patrzył na mnie, jakby wyczekując na odpowiedź. Wpatrywałem się jedynie w sufit. Za chwilę krzyk ponowił się, wtedy oboje pobiegliśmy w stronę windy, aby za chwilę znaleźć się na dachu wysokiego hotelu.

„Molly”
- Puść mnie! RATUNKU! –krzyczałam, Alex  stał trzymając mnie na samej krawędzi dachu.
- Powiedz mi skarbie, co ty w nich widzisz. Czego mi brakowało? – przejechał palcami po mojej szyi.
- Nie kocham cię. Zrozum to. – szepnęłam, czując że brakuje mi już sił na krzyk. – Puść mnie.
- Oh skarbie, już za chwilę cię puszczę. Dokładnie tam. – przysunął mnie jeszcze bliżej. Jeden, niewinny krok i zginę. Po moim policzku spłynęła zimna jak temperatura łza.
- Spójrz na to inaczej. Jutro walentynki, twoje 19 urodziny. Po co to dłużej ciągnąć.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, ponieważ ktoś wyszedł z windy.
- Wynocha stąd! – krzyknął Alex, ściskając mnie mocniej.
- Daj jej spokój człowieku! Ona cię nie kocha! – krzyknął Louis.
- Nie zbliżajcie się, bo ona zginie!
- Spokojnie Alex, zostaw ją.
- Alex, proszę. – szepnęłam.
- Stój tam człowieku! – krzyknął do Zayna który chciał podejść.
- Mam dość!  - Louis zaczął biec w naszym kierunku, a ja zamknęłam oczy ze strachu. Czułam jak chłopak wypuszcza mnie ze swoich ramion, a następnie straciłam równowagę.

Część 56.

- Molly, spokojnie. Kogo widziałaś? – Niall cały czas przytulał mnie do siebie.
- To był on. – szepnęłam.
- Kto?
- Alex.
-Kochanie, on nie żyje.
- Jestem pewna, że to był on.
- Nie wygłupiaj się. Wychodzimy. – złapał nie za rękę, wyszliśmy z pojazdu słysząc krzyki fanek. Boląca noga jedynie utrudniała nam dojście do pokoju. Nie byłam nauczona chodzenia o kulach. Gdy udało nam się dotrzeć przed drzwi, od razu dało się słyszeć wielki huk dobiegający z pokoju. Zmartwiony Niall od razu wparował do pomieszczenia, rozglądając się. Znaleźliśmy Harrego leżącego na Zaynie, który usiłował wyrwać mu swój telefon. Gdy mnie zobaczyli od razu wstali z podłogi i  podbiegli.
- Zostawić cię na pięć minut samą!- krzyknął Zayn.
- Nie myśl sobie że teraz tak damy ci uciec. Co się stało? – Harry spojrzał zdziwiony na zabandażowaną nogę.
- No nie wiem, zapytaj swoich fanek które mnie tak nienawidzą. – odparłam zła, usiłując dojść o kulach do drzwi. Jeden z ochroniarzy zaoferował mi swoją pomoc. Chwyciłam go pod ramie, i kuśtykając doszłam do swojego pokoju.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego, otwierając drzwi.
- Taka moja praca. Poza tym, jak tu nie pomóc takiej pięknej dziewczynie. Gdybyś czegoś potrzebowała, mów śmiało. – poprawił swoją zieloną czapkę.
- Jestem Molly.
- David, miło poznać. – pocałował moją dłoń, na co zarumieniona weszłam przez drzwi, zamykając je.
Jakoś doskoczyłam do łóżka i kładąc się na nim wyjęłam z kieszeni telefon. Było tam nieodebrane połączenie od babci, więc oddzwoniłam. Gdy rozmawiałyśmy usłyszałam ciche stukanie do drzwi. Pożegnałam się z nią i krzyknęłam, że można wejść. Zza rogu wyszedł przygnębiony Zayn.
- Coś chciałeś? – spytałam nawet nie patrząc na niego.
- Niall nam wszystko powiedział. – podszedł bliżej dotykając moich rąk. Szybko zasłoniłam nadgarstki rękawem swetra.
- Coś jeszcze?
- Tak. – zaczął niepewnie. – Niall mówił też kogo widziałaś. Mówiliśmy ci, że nie żyje.. ale wtedy na miejscu wypadku nie  było jego ciała. Więc bardzo prawdopodobne jest to że Alex..
- Nadal żyje. – dokończyłam cicho. – To możliwe? Przecież ja sama ledwo z tego wyszłam.
- Przepraszam cię. Mogłem powiedzieć wcześniej. Ale nie chciałem abyś żyła w strachu. – przytulił się do mnie.
- Zawsze chcesz dla mnie jak najlepiej. Zawsze będziesz moim opiekuńczym Zaynem.
- Tak, tylko twoim. – poczułam że moja bluzka robi się mokra od jego łez.
- Skarbie nie płacz.
- Byłaś moja. Pamiętasz? Kilka dni przed twoim wyjazdem leżeliśmy na plaży. Obiecałem, że nie pozwolę nikomu cię odebrać.  Zawiodłem samego siebie. – wtulił się we mnie mocniej płacząc. Tylko przy mnie nie wstydził się pokazywać łez.
- Zayn, ja wciąż jestem. Przepłakałam tyle nocy z tęsknoty za tobą. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka.
- Dzwoniłem, pisałem. To wyglądało jakbyś umarła. Nikt nie chciał mi powiedzieć gdzie jesteś. – on sam podwinął bluzę. – Jeszcze trochę widać. – na ręce miał mało widoczny napis „Molly”
- Boże Zayn, przepraszam! Tak bardzo przepraszam. – sama zaczęłam płakać.
Rozmawialiśmy tak przez kilka dobrych godzin, chłopak pomógł mi trochę w nauce chodzenia o kulach. Było już ciemno, mulat usnął w moim pokoju. Przyglądałam mu się uważnie. Niewiele się zmienił. Wydoroślał, zdecydowanie. Na brodzie pojawił się lekki zarost, pod oczami worki, które były oznakami braku snu. Jednak uśmiech i oczy pozostały takie same. Piękne, magiczne. Moje. Kochałam go? Zdecydowanie, jednak nie wiem czy nie była to miłość jak brata do siostry. Potrzebowałam ochłonąć. Wyszłam z pokoju i wsiadłam do windy. Pojechałam na ostatnie piętro, wysiadając zobaczyłam niesamowitą panoramę Paryża. W oddali widać było wieżę Eiffla, oraz wiele innych miejsc. Podeszłam bliżej, zamykając oczy. Wiatr rozwiewał moje włosy, co jakiś czas płatki śniegu opadały na moją twarz. Nie przeszkadzała mi niska temperatura. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych się drzwi. Wystraszona bałam się spojrzeć w tył.  Był coraz bliżej, moje serce biło niesamowicie szybko.
- Dawno cię nie widziałem kochanie. – jego głos rozpoznałam od razu. To on.

2013/02/06

~

Dzisiaj części nie będzie, między innymi dlatego, że nam się nie chce :D
Tak czy inaczej zapraszamy was na aska Molly :D
I tutaj:
 

2013/02/05

Część 55.

- Niall, to nie tak.. – usiłowałam go uspokoić, gdy dotknęłam jego ramienia złapał mnie za nadgarstki.
- Powiedz mi, dlaczego! – podciągnął rękaw bluzki i zaczął szarpać moje ręce, bo strasznie bolało.
- Proszę cię, puść. – szepnęłam a z moich oczu popłynęły łzy.
- Przepraszam, nie chciałem! – oparł się o ścianę, chowając twarz w dłonie. Po prostu się do niego przytuliłam. – Niall już nie daję rady. To jest zbyt trudne. – szlochałam w jego ramionach, gdy on głaskał mnie po głowie. – Wszystko będzie dobrze. Wrócisz ze mną do chłopaków. Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. – spojrzał w moje oczy, uśmiechając się. –I nie słyszę mowy o tym, że nie jedziesz. Walizka już czeka w samochodzie. –chwycił delikatnie moją dłoń, przyglądając się czerwonym liniom. – A o tym porozmawiamy później. – dodał, wychodząc smutny z domu. Usiadłam obok babci, która podsunęła mi zdjęcie rodziców pod nos. Spojrzałam na nią.
- Na pewno chcieliby abyś była szczęśliwa. Tak samo jak ja i Niall. – uśmiechnęła się promiennie, upijając łyk herbaty.
- Babciu, to nie jest takie łatwe. – podparłam się łokciem o blat, wzdychając.
- Robiąc krzywdę swojemu ciału, nie sprawisz że to będzie łatwe. A tak naprawdę to prostsze niż się może wydawać. Idź już, pewnie Niall się niecierpliwi. – przytuliła mnie na pożegnanie.
- Kocham cię babciu. Najmocniej na świecie. – wyszłam z domu i wsiadłam do zaparkowanego czarnego auta, w którym siedział mój przyjaciel.
- Gotowa? – zapytał, włączając silnik. Niepewnie pokiwałam głową, poprawiając rękawy białego swetra. Westchnął cicho, włączając radio. „A przed nami One Direction i ich nowy hit Little Things!” za chwilę w całym samochodzie dało się usłyszeć głos Zayna. Niall chciał już przełączyć, ale zabroniłam mu. Śpiewałam sobie po cichu, po chwili Horan do mnie dołączył, pogłaśniając.
- Kocham twój głos. – odparłam, opierając głowę o szybę auta.
- Kocham cię całą. – odpowiedział, rumieniąc się lekko. Nie wiedząc co odpowiedzieć, uśmiechnęłam się do niego. Miałam coraz większe wątpliwości, czy dobrze zrobiłam wracając tam. Wysiedliśmy na lotnisku, samochód Nialla miał odebrać jeden z menagerów. Wyjął moją walizkę i usiedliśmy, czekając na samolot. Za chwilę zajmowaliśmy już swoje miejsca. Oparłam głowę o ramie Nialla i usnęłam. Po jakimś czasie, szturchnął mnie lekko, trzeba było już wysiadać. Złapałam jego rękę, gotowa na kolejne krzyki i piski fanek.  Gdy przeciskaliśmy się przez tłum, poczułam ogromny ból w nodze. Stanęłam w miejscu, klękając. Na podłodze pojawiała się coraz większa plama krwi. Przestraszona szukałam Nialla, który zniknął gdzieś w tłumie. Za chwilę pojawiło się kilka osób, gotowi zaoferować pomoc. Podnieśli mnie na krzesło i zadzwonili po karetkę.
- Molly, co się stało. – zaraz pojawił się przerażony Niall. Ochrona kazała oddalić się wszystkim fankom. Przyjechał lekarz i zaczął opatrywać moją nogę.
- Wygląda na to, że ktoś rozciął nogę nożem. Rana jest zbyt głęboka na jakąkolwiek inną rzecz. – dodał smutny, zakładając bandaż.  Okazało się że przez najbliższy czas będę musiała chodzić o kulach, z czego nie byłam szczególnie zadowolona. Oboje z Niallem wsiedliśmy do czarnego busa. Wyglądałam przez okno,  kiedy blondyn usiłował przyjrzeć się cięciom na rękach.
- Możesz przestać? – wysunęłam rękę z jego uścisku. – Nie chcę o tym mówić.
- A powinnaś. – dodał, odwracając się do mnie plecami.
Staliśmy właśnie na światłach,  zaczął padać deszcz. Jednym z chodników szedł przemoczony mężczyzna. Zrobiło mi się go strasznie szkoda, uchyliłam okno i wytężyłam wzrok. Gdy zobaczyłam jego twarz byłam w szoku. Odskoczyłam od okna, wtulając się w przyjaciela.
- Co się stało? – zapytał zdziwiony.
- Widziałam go.

____________________
 http://thezolasstory.blogspot.com/
http://opowiadanie-onedirection-rockme.blogspot.com/
 

Część 54.

Następnego dnia wstałam po 11. Gdy mieszka się z piątką takich świrów ciężko się wysypiać. Co chwila coś tłukli, przewracali i psuli. Na samo wspomnienie o nich poczułam lekkie okucie w sercu. Minął zaledwie dzień a ja tak bardzo tęskniłam. Pomyśleć, że będę musiała wytrzymać tak najbliższe pół roku. Włożyłam bluzkę z długim rękawem aby maskowała kilka cięć na rękach i zeszłam na dół gdzie od razu przywitała mnie babcia.
- Ktoś czeka na ciebie w kuchni. – uśmiechnęła się, wychodząc z domu. Zdziwiona podążyłam do pomieszczenia gdzie siedział Niall i zajadał się kanapkami, które prawdopodobnie miały być moim śniadaniem.
  - Co ty tu robisz?! – krzyknęłam zdenerwowana, a zarazem szczęśliwa że go widzę.
- Chyba nie myślisz że tak po prostu pozwoliłbym ci odejść. – podszedł, przytulając się do mnie. – Umrę tam z tęsknoty za tobą. Już kilka razy byłem blisko od stracenia cię. Nie pozwolę aby to się stało. – z jego niebieskich oczu popłynęły łzy. Wtuliłam się w niego mocniej, szepcząc jedynie ciche przepraszam. – O 20 mamy samolot. – powiedział uśmiechając się.
- Niall, nie wiem czy to dobry pomysł. Nie przyjeżdżałam tu po to aby za chwilę już wracać. Chciałabym chodź trochę przypomnieć sobie to miejsce.
- Mamy dużo czasu. Idziemy? – wyciągnął swoją dłoń, którą za chwilę chwyciłam i wyszliśmy z domu. Spacerowaliśmy drogą, co chwila wspominając chwile dzieciństwa. Dawno nie czułam się tak dobrze, Niall zawsze potrafił poprawić mi humor. Uwielbiałam go całego. Padał lekki śnieg, lecz nie przeszkadzało nam to.
- Wiesz jaki jutro dzień? – zapytał niepewnie siadając na ławce.
- 14 luty.. – spojrzałam na niego niepewnie. – Walentynki. – dodałam wzdychając.
-Nadal ich nie lubisz, prawda? – zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem.
Spokojnie rozmawiając wróciliśmy do domu. Babcia siedziała, pakując moje ubrania do walizki.
- Babciu, ale ja miałam zostać.
- Oh kochanie, przecież wiem że w głębi chcesz jechać z Niallem. Nie ma na co czekać.
- Kocham cię. – przytuliłam się do kobiety pobiegłam na górę po resztę rzeczy. Gdy wróciłam, zobaczyłam że Horan siedzi cały zdenerwowany w salonie. Stanęłam przed nim ze zdziwioną miną, pytając co się stało.
- Może wyjaśnisz mi, co to do cholery jest! – krzyknął rzucając na stół pogiętą, zieloną kopertę.

Część 53.

Lot minął dość szybko, moim zwyczajem jest to że przez większość czasu śpię. Obudziłam się oparta o ramię jakiejś starszej pani. Od razu zaczęłam ją przepraszać, na co ona tylko się uśmiechnęła.
- Słonko, przez cały sen szeptałaś imię jakiegoś chłopca. Z pewnością musisz go bardzo kochać. – zaśmiała się, chowając swoje druty. Podała mi wydziergane czerwone serduszko.
- Jest piękne. – zachwycałam się.  – Mogę je zatrzymać? – zapytałam niepewnie.
- Tak, w końcu zrobiłam je dla ciebie. Podaruj je wybrakowi swojego serca. – po raz ostatni widziałam jej uśmiech, zanim zniknęła za drzwiami samolotu. W Londynie czekał na mnie Jack, który obiecał zawieźć mnie do szpitala. Nie odezwałam się do niego słowem, od tamtej nocy w klubie nie miałam zbyt wielkiej ochoty nawet na niego patrzeć.
- Tak bardzo cię przepraszam. Nie zachowałem się jak przystało na starszego brata. Idiota ze mnie. Co się z tobą działo? – wszystko wypowiadał dość cicho.
- Nie twoja sprawa. Było minęło. – odwróciłam twarz w stronę szyby, aby nie widział jak płaczę. Otarłam łzę. Przez resztę drogi nie odezwaliśmy się słowem. Kiedy weszłam do szpitala, poznałam Jenne. Była bardzo miłą i opiekuńczą osobą. Posiedziałam z nią trochę w Sali Marka aż postanowiłam pojechać do babci, której dom był niedaleko. Skorzystałam wtedy z pieniędzy Liama. Oczywiście, było mi głupio ale to była jedyna opcja. Wsiadłam w  pociąg i oglądałam ośnieżone pola i domy. Przypomniało mi się jak biegłam po takich z Niallem, który co chwila wrzucał mnie w zaspy. Obydwoje kochaliśmy spędzać ze sobą czas. Obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy razem. Ja i on przeciw światu. Niestety, dorośliśmy a marzenia odeszły w niepamięć.

- Popatrzcie kto wrócił. – babcia zaśmiała się serdecznie, przytulając mnie. – Czyżby znudziło ci się w wielkim mieście?
- Oh babciu, miło cię widzieć. – pocałowałam ją w policzek i weszłyśmy do domu.
- W takim razie opowiadaj, co się dzieje. – odparła wlewając mi herbaty do kubka.
- Powiedzmy, że trochę pokomplikowałam sobie życie. – usiłowałam wymusić na swojej twarzy uśmiech, lecz niezbyt mi to wyszło.
- Skarbie, będzie dobrze. – złapała mnie za rękę, lekko ją ściskając.
- Babciu, zrobiłam coś strasznego. – w moich oczach pojawiły się łzy.
- Nie chcesz mi o tym mówić, prawda. – spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Jeżeli pozwolisz, pójdę do siebie. Jestem zmęczona po podróży. – wzięłam swój kubek i udałam się na schody.
- Kochanie. – babcia wyjrzała zza drzwi kuchni, odwróciłam się do niej. – Twoja matka była niesamowicie silną osobą. Ty też taka jesteś. – uśmiechnęłyśmy się obie. Ruszyłam dalej, otwierając drzwi do mojego pokoju. Nic się nie zmienił. Babcia zostawiła wszystko tak, jak dnia kiedy wyjeżdżałam. Wokół parapetu były porozrzucane gazety, chusteczki. Leżał tam także album ze zdjęciami. Rozsiadając się wzięłam go do rąk i zaczęłam przeglądać. Znajdowały się w nim jedynie moje zdjęcia z Niallem. Dostałam go od niego na moje 14 urodziny. Były tu paragony ze sklepów, bilety z miejsc w których byliśmy razem oraz wiele drogocennych mi przedmiotów. Oparłam się o ścianę i płakałam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak podle zachowywałam się wobec chłopców. Dałam im wszystkim nadzieję. Z każdym z nich się całowałam, czułam się co najmniej jak dziwka.  Z jednej strony żałowałam że przyjechałam tam, z drugiej cieszyłam się że mam piątkę takich wspaniałych przyjaciół. Byli dla mnie wszystkim, a ja jedynie ich raniłam. Nienawidziłam się. Głowa bolała mnie coraz bardziej, lecz nie przestawałam płakać. Postanowiłam włączyć telefon. Tak jak myślałam było tam mnóstwo połączeń i wiadomości od chłopaków. Przyprawiłam ich tylko o nerwy przed trasą. Tym razem postanowiłam oddzwonić do Louisa.
- Molly? W końcu udało nam się z tobą połączyć! Liam mówił nam co się stało. Strasznie się martwimy. – mówił jak jakiś nakręcony, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. – Chłopaki! Udało mi się! – krzyknął po czym usłyszałam jak każdy chce się dorwać do telefonu. Trafiło na Nialla.
- Kochanie wracaj do nas! Wiesz że nieładnie tak wyjeżdżać! Ale to nie ważne, kiedy masz zaplanowany kolejny lot z powrotem. – cieszył się jak małe dziecko. Zawsze taki był, to w nim kochałam.
- Przykro mi Niall.. – wzięłam głęboki oddech. – Ale ja już nie wracam. Żegnaj. – w odpowiedzi usłyszałam tylko jak telefon z hukiem ląduje za ziemi. Zapłakana rozłączyłam się, po czym położyłam na dywanie. Powtarzałam sobie „tak będzie lepiej” ale nie wiedziałam, czy to okaże się prawdą. Czułam wewnętrzny ból. Chciałam temu zapobiec, w rezultacie czego zajrzałam pod łóżko. Znalazłam to czego szukałam, ogromna książka z bajkami. Przerzuciłam kartki na ostatnią stronę, znajdowała się tam zielona koperta.
„Jeżeli chcesz poczuć się lepiej, wróć do mnie. ~Twoja przyjaciółka” Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej małą, połyskującą w świetle księżyca żyletkę.

Część 52.

- Kim jesteś? – zapytałam nie rozpoznając głosu.
- Jestem Jenna, dziewczyna Marka. Twój brat miał wypadek. Zanim stracił przytomność bardzo chciał abyś przyjechała. – szeptała zrozpaczona.
- Wypadek? Co mu jest? – czułam jak serce zaczyna bić mi coraz szybciej.
- Leży nieprzytomny. Wkrótce go mają wybudzać. Gdzie teraz jesteś? – ledwo co ją mogłam usłyszeć.
- Ja… tak się składa że w Paryżu. Ale nie martw się, biegnę na najbliższy samolot do Londynu. Żegnaj. – zanim się rozłączyłam słyszałam jak krzyczy abym nie wracała, warunki pogodowe nie były najlepsze. Jednak ja byłam pewna, chwyciłam jedną z mniejszych walizek i zamknęłam pokój. W tym samym momencie ze swojego pokoju wyszedł Liam.
- Molly, co ty wyprawiasz. Na co ci ta walizka? – spojrzał zdziwiony na mnie.
- Mark miał wypadek. Muszę do niego jechać. Przepraszam. – powiedziałam i ruszyłam przed siebie.
- Jaki wypadek?! Chcesz tak po prostu wyjechać?  - próbował mnie zatrzymać, jednak na marne.
- Liam, to mój brat. Poza babcią on i Jack są moją jedyną bliską rodziną. Jestem im to winna za tyle lat życia w niewiedzy.
- Masz wystarczającą ilość pieniędzy?- spytał wyciągając portfel z tylnej kieszeni spodni.
- Na sam lot mi wystarczy. Jakoś sobie dam radę. – uśmiechnęłam się do niego.
- Masz. – podał mi swoją kartkę. – Kod znasz. – puścił mi oczko.
- Ale ja tego nie potrzebuję. Weź ją sobie. – próbowałam mu oddać, lecz włożył ręce w kieszenie.
- Nie ma mowy. Szybko zanim samolot odleci! – krzyknął śmiejąc się.
- Jesteś najlepszy! – w przypływie emocji pocałowałam go w usta. Brunet jedynie złapał moje nadgarstki i przyciągnął do siebie, pogłębiając pocałunek. Po chwili gdy oderwałam się od niego szepnął jedynie „kocham cię Molly” Zdenerwowana wybiegłam z hotelu, przed którym wciąż stały fanki. Od razu zostałam zasypana najróżniejszymi pytaniami. Wsiadłam do taksówki i odjechałam. No tak, jutro cały świat będzie trąbił o tym że przyjaciółka One Direction od nich uciekła. Tak jak obiecałam to Zaynowi, usiłowałam się tym nie przejmować. Po krótkim czasie dotarłam do lotniska. Okazało się, że najbliższy lot jest już za 15 minut. Przejęta usiadłam na walizce, oddychając głęboko. Założyłam słuchawki na uszy i zamknęłam oczy, dając się oderwać od rzeczywistości chodź na chwilę. W końcu z głośników doszedł do mnie głos, że czas się zbierać. Chwyciłam walizkę, oglądając się za siebie. Nagle moje oczy wychwyciły obraz biegnącego Harrego w moim kierunku. Loczek krzyczał moje imię, a z oczu co chwila leciały nowe łzy. Jak najszybciej chciałam znaleźć się w tym samolocie. Wchodząc do niego, widziałam jak przygląda mi się przez szybę, krzycząc coś i uderzając w nią pięścią. Niestety, nie mogłam się z nim pożegnać.

Część 51.

- Ty weź się puknij w ten łeb Louis. – zaśmiał się Harry. – Siedźcie spokojnie, zaraz wszystko wróci do normy. – poprawił włosy, zakładając ręce za głowę.
- Nie możesz być tego pewien. Harold my zginiemy. – Lou wtulił się w przyjaciela, cicho płacząc.
- Przestań, wszystko będzie dobrze. – poklepał go po plecach.
Zdenerwowana spojrzałam w dół gdzie klęczał Niall przytulony do mojego brzucha. Za chwilę wstał i oboje usiedliśmy w fotelach. Spojrzałam na niebo zza szyby które co jakiś czas przecinał blask błyskawicy.
- Nie bój się. – Niall spojrzał na mnie z uśmiechem, dotykając mojej dłoni.
- Jeszcze przed chwilą sam sikałeś w majtki ze strachu. Ja jestem spokojna. – dotknęłam jego policzka śmiejąc się.
Po jakimś czasie zawiadomiono nas, że jesteśmy bezpieczni. Louis klęczał na środku pokładu i dziękował Bogu ja przeżycie. Reszta lotu minęła nam dość spokojnie, jeżeli tak można było nazwać ciągłe kłótnie, jęki głodnego Nialla, podziwy Zayna wpatrzonego w swoje odbicie w lustrze, bieganie Harrego w samych bokserkach i wyznania miłosne Louisa do plastikowego gołębia. Razem z Liamem co chwilę zastanawialiśmy się, jak możemy przyjaźnić się z takimi świrami do czasu, aż stewardessa przyniosła nam obiad. Na widok łyżek Payne zaczął panikować i schował się za pół nagim Harrym. W odpowiedzi posłałam im facepalm’a i poszłam spać.

~*~
- Kochanie wstajemy, szkoda dnia. – usłyszałam głos dobiegający nade mną. Otworzyłam oczy i zauważyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Louisa. Wygrzebałam się spod ciepłego koca i razem z chłopakami opuściłam samolot. Rozpierała mnie ciekawość, gdzie zaczyna się ich trasa. Wybiegłam na lotnisko jako pierwsza i zauważyłam wielki napis „Witamy w Paryżu” Ze szczęścia jedynie wtuliłam się w Harrego usiłując opanować emocje. Pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się pokazując dwa rzędy śnieżnobiałych zębów. Nagle usłyszałam damskie krzyki i tłum dziewczyn rzucił się na nas, piszcząc i prosząc o autograf. Ochrona od razu zareagowała, dzięki czemu mogliśmy dotrzeć do samochodu.
- Zayn, w porządku? – zapytałam widząc jak mulat rozmasowuje swoje ramie.
- Nic mi nie jest. – usiłował się uśmiechnąć, pomimo bólu.
Usiadłam obok niego, całując w policzek. Po jakimś czasie wysiedliśmy z samochodu. Moim oczom ukazał się ogromny budynek z tysiącami okien oraz balkonów. Wyksztusiłam z siebie tylko ciche „wow”. Niall i Louis złapali mnie za ręce i pociągnęli przed siebie. Po raz kolejny musieliśmy przeciskać się przez tłum rozkrzyczanych fanek. Usłyszałam jak kilka krzyczy w twoim kierunku ‘Jesteś zwykłą dziwką’ ‘Lecisz na ich kasę, co?” ‘Jak mogą się zadawać z taką szmatą, niepotrzebnie przyjechałaś’ i poczułam łzy spływające po moich policzkach. Liam widząc zaistniałą sytuację przytulił mnie do siebie. Kiedy udało wam się wejść, od razu poprosiłam o klucz do swojego pokoju i nie żegnając się z nikim po prostu zniknęłam za drzwiami windy. Czułam się strasznie z myślą, że ktoś nienawidzi mnie nawet nie wiedząc jaka jestem. Odnalazłam swój pokój i zamknęłam się w nim. Płakałam, jak nigdy dotąd. Przerwało mi pukanie do drzwi. Krzyknęłam, aby wszedł i szybko starałam się zatuszować ślady po łzach. W drzwiach pojawił się Zayn.
- Wszystko w porządku? Martwimy się o ciebie. – usiadł na brzegu łóżka i dotknął mojego kolana.
- Wiedziałam, że tak będzie jak tylko przyjadę. Popełniłam błąd, zgadzając się. – oparłam głowę o ścianę.
- Skarbie, nie przejmuj się opinią kilku nastolatek. Co się z tobą stało? Kiedyś nigdy nie przejmowałaś się tym, co sądzą o tobie inni. Byłaś moją Molly. – złapał mnie za ręce.
- Ludzie się zmieniają, Zayn. – szybko wstałam i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą, w odbiciu lustra zobaczyłam stojącego za mną Malika. Podszedł i przytulił mnie od tyłu. Odwróciłam się w jego stronę, zatracając się w jego oczach. Za chwilę jego usta, odnalazły moje. Czułam jak szybko bije mu serce, kręciło mi się w głowie lecz nie potrafiłam przestać. Podniósł mnie szybko, sadzając na blacie. Jego ręce błądziły pod moją koszulką, natomiast moje wsunęły się w jego włosy, ciągnąc je lekko.
- Zayn.. – szepnęłam kiedy na chwilę przerwał pocałunek.
- Obiecaj mi, że nie martwić tym co oni mówią. Pokaż, że jesteś dzielna. – przejechał dłonią po moim policzku, delikatnie się uśmiechając.
- Przepraszam, źle zareagowałam. – wtuliłam się w jego tors, głęboko oddychając.
- Chodź, wszyscy  na nas czekają. Idziemy na prawdziwą, francuską kolację. – oboje wyszliśmy, zamykając poprzednio drzwi do mojego pokoju.
Posiłek minął nam w dobrej atmosferze, coraz lepiej znosiłam to że reporterzy co chwilę robią nam zdjęcia. Zaraz potem, zmęczona tym wszystkim wróciłam do łóżka. Zdecydowanie potrzebowałam snu.

~*~
Była chyba 4 nad ranem, gdy ktoś usiłował się do mnie dodzwonić. Przetarłam oczy i odblokowałam telefon.
- Tak słucham? – zapytałam ziewając. – Coś się stało? – dodałam po chwili.
- Molly, stało się coś strasznego. – usłyszałam czyjś zapłakany głos po drugiej stronie.

2013/02/04

Część 50.

- Słucham? – spojrzałam zdziwiona na chłopaka. – Mam rozumieć, że za moimi plecami spakowałeś mnie na waszą półroczną trasę koncertową? – złapałam się ręką za głowę, lekko uśmiechając.
- Twoje rzeczy są już w samochodzie. Nie ma mowy o odmowie. – odgarnął mi włosy z twarzy.
- Ciebie to już całkiem popieprzyło Styles. – zaśmiałam się, podchodząc do reszty.
- Zgodziła się! – krzyknął po czym cała piątka zaczęła się radować.
- Widzę że jedyna byłam niewtajemniczona. – oparłam się o samochód, krzyżując ręce.
- Pomyśleliśmy, że to jedyny sposób aby cię przekonać. I się udało! – Liam objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
- No dobrze, nie mamy czasu. W drogę! – Zayn otworzył drzwi i wszyscy wsiedliśmy do busa.
Po raz ostatni spojrzałam na dom, do którego tak szybko nie zawitam z powrotem.

- Kiedy będzie ten samolot? Nudzi mi się – Niall położył głowę na moich kolanach, wszyscy siedzieliśmy znudzeni na lotnisku.
- Pewnie zaraz będziemy wsiadać. – pogłaskałam go po włosach. – A tak w ogóle, dokąd lecimy? – spojrzałam na Louisa siedzącego obok mnie.
- Kochanie, to będzie niespodzianka. – puścił mi oczko i wrócił wzrokiem do czytanej przez niego książki.
- Widzieliście może Zayna i Harrego? – zapytałam spoglądając na Liama.
Chłopak nie zdążył mi odpowiedzieć, ponieważ zza rogu wybiegli oboje.
- Gdzie wy się szlajacie, zaraz wylatujemy! – Lou spojrzał na nich rozbawiony.
- Pomyślałem, że dodatkowe kilka par majtek nie zaszkodzi. – Styles pomachał mi przed twarzą papierową siatką.
- Przyznaj, chciałeś poderwać babę z kasy i tyle. – Zayn szturchnął go w ramię.
-  Ona miała jakieś 90 lat! – krzyknął zbulwersowany Harold.
- Dla ciebie, to i tak za mało. – zaśmiał się Niall.
- Zamknij się głodomorze, ty nawet.. – zaczął, ale spojrzałam na niego tak, że bez słowa usiadł na krześle.
Po chwili usłyszeliśmy słowa, że nasz samolot jest już gotowy. Pełna nerwów, trzymając dłoń Zayna wsiadłam do maszyny która wzbiła się w powietrze.

- Wszystko dobrze? – zapytał Liam siedzący obok mnie.
- Tak, po prostu trochę boli mnie głowa. – oparłam się, oddychając.
Czułam jak łapie moją dłoń i delikatnie ją całuję. Spojrzałam na resztę, która siedziała wpatrzona w telewizor gdzie właśnie emitowany był mecz.
- Jeżeli chcesz, to idź do nich. Pewnie masz ochotę obejrzeć. – uśmiechnęłam się do niego.
- Co mi po meczu, jesteś dla mnie najważniejsza. – dotknął mojego czoła.
- Dziękuję Ci. – westchnęłam i zamknęłam oczy, usiłując zasnąć.

Ze snu wyrwały mnie mocne trzęsienia i krzyki chłopców. Wystraszona podeszłam do chłopców którzy siedzieli wtuleni w siebie.
- Molly! – krzyknął Niall podbiegając do mnie.
- Co się dzieje? – przetarłam zaspane oczy, tracąc co chwila równowagę.
- Trafiliśmy w chmurę burzową. – Liam siedział wpatrzony w ścianę cały blady.
- Wszyscy zginiemy! – krzyknął Louis.
____________________
 http://thezolasstory.blogspot.com/
http://opowiadanie-onedirection-rockme.blogspot.com/

Część 49.

- Bo my.. chcielibyśmy abyś pojechała z nami. – powiedział Liam siadając obok mnie.
- Żartujecie sobie? Mam z wami lecieć w trasę koncertową? – otworzyłam szeroko oczy, niedowierzając.
- Chcemy cię mieć przy tobie! To w końcu nic złego.- uśmiechnął się Harry.
- Nie ma mowy, nie mogę pojechać. – oznajmiłam i wyszłam w salonu zostawiając ich zdziwionych.

- Molly, otwórz. Siedzisz już tam dobrą godzinę! – Louis dobijał się do drzwi łazienki.
- Proszę cię! Bo popuszczę! – Niall klęczał usiłując dostać się do środka.
W końcu ulitowałam się nad nimi i wyszłam w pomieszczenia, ocierając łzy. Horan od razu zamknął się tam.
- Dlaczego płaczesz? – Tomlinson przytulił się do mnie.
- Będzie mi was brakować. –szepnęłam.
- Więc pojedź z nami! – spojrzał na mnie smutny.
- Wrócę do Irlandii, do babci. Tylko bym wam tam przeszkadzała. – zaśmiałam się.
- Przecież wiesz że to niepra… - zaczął, ale przyłożyłam mu palec do ust.
- Wiem Louis, ale nie mogę. Zrozum to. – złapałam go za rękę i zeszliśmy na dół do rzeszty.

~*~
Ostatnie dni minęły nam bardzo szybko, usiłowałam jak najwięcej czasu spędzać z chłopakami. Tak bardzo się do nich przywiązałam. Nie umiałam wyobrazić sobie tych sześciu miesięcy bez tej piątki kochanych idiotów. Stali się dla mnie jak bracia. Nim się obejrzałam już wsiadaliśmy do samochodu, aby wrócić do Londynu, gdzie czekało nas wielkie pakowanie.

~*~
- Czy ktoś widział moje majtki? – krzyknął Harry biegając jak oparzony po domu.
- Od kiedy ty nosisz majtki? – Niall spojrzał zdziwiony na przyjaciela.
- W razie wypadku, przydadzą mi się. – krzyknął. – Mam je! – ucieszony podbiegł do mnie wymachując mi przed nosem różowymi bokserkami.
- Oh Harold, są takie męskie. – zaśmiał się Zayn.
- Ja przynajmniej nie mam różowego pamiętnika schowanego pod łóżkiem razem z pluszowym misiem. – wszyscy spojrzeli roześmiani na Malika.
- Jak mogłeś to czytać! Chodź tu ty kudłata cioto! – oboje zaczęli się ganiać po mieszkaniu, w wyniku czego strącili wazon z kwiatami.
Udałam się na górę, wchodząc do pokoju Liama. Siedział właśnie nad walizką wkładając koszulki.
- Widzę, że ty jako jedyny traktujesz to pakowanie poważnie. – oparłam się o drzwi krzyżując ręce na piersiach.
- W końcu ktoś musi, siadaj sobie. – zrobił miejsce na łóżku pełnym ubrań oraz rzeczy potrzebnych do wyjazdu.
Wzięłam do ręki album ze zdjęciami, otwierając na pierwszej stronie zobaczyłam zdjęcie moje i Liama. Pod spodem było coś napisane, lecz nie zdążyłam przeczytać ponieważ chłopak wyrwał mi album z rąk.
- Przepraszam Molly, ale nie chcę abyś to oglądała. – szybko schował go na dno walizki.
- Nie powinnam, to ja przepraszam. – uśmiechnęłam się.
Tego wieczoru chłopcy mieli już wyjeżdżać. Pomagałam im jak tylko mogłam, w sumie większość rzeczy spakowałam im ja, oni siedzieli przez TV oglądając jakieś nudne dokumenty.
W końcu zegar wybił godzinę dwudziestą. Nastąpiło to, czego obawiałam się najbardziej  - pożegnanie.
- Kocham Cię Molly-  Niall przytulił się do mnie, płacząc.
- Proszę cię nie płacz. Będzie dobrze. – szeptałam głaszcząc go po głowie, po moich policzkach również spływały łzy.
- Nie chcę cię stracić. – następny był Zayn, również się we mnie wtulając.
- Nie stracisz, zobaczysz to minie szybko. – starałam się opanować emocje.
Z Louisem i Liamem pożegnałam się bardzo podobnie. Harry stał oparty o bagażnik samochodu. Podeszłam do niego niepewnie, a on po prostu bez słowa się do mnie przytulił. Czułam jego szybie bicie serca. Spojrzał na mnie i delikatnie pocałował  w usta.
- Harry.. – powiedziałam cicho, wciąż patrząc w jego oczy.
- Błagam cię, jedź z nami. Zrobię wszystko, tylko mnie nie zostawiaj. – w jego oczach pojawiły się łzy.
- Jest już za późno, zaraz wyjeżdżacie. Przykro mi. – otarłam jego mokry policzek.
- Tak się składa, że jesteś już spakowana. – uśmiechnął się zadziornie.