2013/03/30

66! (w końcu)

- Harry to nie jest śmieszne! – krzyknęłam do niego, jednak to nic nie dawało. – Proszę cię, chcę wyjść! – uderzałam pięściami w drzwi, z nadzieją że się otworzą.
- Molly już spokojnie. – loczek uspokoił się, kiedy zauważył łzy w moich oczach.
- Błagam, wypuść mnie stąd! – wtuliłam się w jego postać. –Słabo mi.. – szeptałam czując że tracę przytomność.
- Mała, tylko nie zamykaj oczu! Mamy mały kłopot wiesz.. – zaczął niepewnie.
- Ty jesteś moim kłopotem! – spojrzałam na niego z pogardą. – Ale co się dzieje?
- Winda ruszy za jakieś pół godziny. – rzekł cicho, myśląc że go nie usłyszę. –Mamy czas aby wszystko sobie wyjaśnić. Chyba tyle jesteś w stanie dla mnie zrobić. – zaśmiał się tak jak zawsze. W głębi uwielbiałam jego śmiech. Sprawiał, że na moją twarz wchodził uśmiech. Harry potrafił być moją odskocznią od problemów.

- Zabiję ją. Nie nie, zabiję jego! Ich oboje zadźgam moim własnym lusterkiem! – Zayn chodził w kółko, trzymając się za głowę.
-Z pewnością ich coś zatrzymało. Spokojnie. –Niall usiłował uspokoić przyjaciela.
- Nie żeby coś, ale zachowujesz się jak baba z okresem. – wtrącił się Lou, odgryzając kawałek marchewki.
- Ja się po prostu o nią martwię! Jesteście bez serca! – oburzony zamknął się w kabinie z toaletą.
- Jak z dzieckiem. –westchnął Liam, rzucając się na twarde krzesło.
- Przestańcie. To oczywiste że się przejmuje. – blondyn odszedł od reszty i zapukał do białych drzwi - Zayn, ona za chwilę będzie. Mamy jeszcze czas. – kiedy tylko Malik wyszedł z kabiny przytulił się bo Irlandczyka. – Kocham ją, Niall. – szepnął.
- Ja też ją kocham…

- Niedobrze mi. – powiedziałam, powoli przełykając ślinę. To były pierwsze słowa które wypowiedziałam do Harrego w ciągu 20 minut. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, w małej windzie hotelowej. Chłopak otrząsnął się z zamyślenia, po czym spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Jeżeli obiecam ci coś, wybaczysz mi?
- Nic już od ciebie nie oczekuję, Hazz. – uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Obiecam nigdy cię nie skrzywdzić, obiecam być przy tobie gdy tylko tego zapragniesz, obiecam zrobić dla ciebie wszystko co tylko jestem w stanie. – wyliczał powoli, a ja poczułam dziwne ukłucie w sercu. – W zamian oczekuję tylko jednego. Drugiej szansy. – skończył, przyglądając mi się uważnie. W jego oczach widoczny był mały zalążek nadziei. I nawet nie wiecie, jak bardzo pragnęłam mu wybaczyć. Znów siedzieć przytulona do niego na kanapie w naszym salonie i oglądać telewizję. W takich momentach byłam szczęśliwa. Jednak ta blokada wewnątrz wciąż usiłowała. A raczej lęk. Lęk przed kolejnym zranieniem przez niego. Nie chciałam już dłużej cierpieć, a tym bardziej okłamywać siebie samej.
- Przyjaźń? – wycedziłam przez zęby, wbijając wzrok w podłogę. Zacisnęłam powieki, wstrzymałam na chwilę oddech. Nie tak miało to wszystko wyglądać. Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co oznacza jego wyraz twarzy. Z jednej strony ulga lecz także..smutek? Zanim zdążył odpowiedzieć winda wprawiona w ruch, zaczęła znów jechać w dół.
- Jak dobrze. – szepnęłam, wstając. Uczynił to samo. Wyminęłam go i już chciałam wychodzić, gdy chwycił moje ramię.
- Molly? – szepnął.
- Hm? – odwróciłam się do niego.
- Przyjaźń. – uśmiechnął się promiennie, co zresztą odwzajemniłam. Miałam nadzieję, że mój Harry do mnie wrócił i wszystko się ułoży.
- Szybciej! – pośpieszałam Harrego, który wlókł się za mną razem ze swoimi walizkami. – No chyba nie chcesz się spóźnić na samolot! – krzyczałam, na co on ciągle odpowiadał śmiechem. Zastanawiałam się, czy mu nie dosypali czegoś do kolacji. Słowo daję, zachowywał się jak niezrównoważony. Jak na złość, nie mogliśmy złapać żadnej taksówki a bus chłopaków pojechał już dawno. Po prostu świetnie.
- Foreeeever youuung! – śpiewał Styles, wypuszczając z rąk ciemną walizkę.
- Zamknij się! – spojrzałam na niego wściekła. – Chyba się zgubiliśmy. – dodałam nieco ciszej.
- Oh przestań, lotnisko jest tuż za rogiem, mówię ci! – podskoczył, po czym znacznie przyśpieszył tempa.
Nic już nie mówiąc po prostu poszłam za nim.

- Harry.. mijaliśmy już ten znak. – powiedziałam rozglądając się po okolicy.
- Co ty mówisz, ja go widzę pierwszy raz
- Ty ogólnie dziś zachowujesz się jakbyś zajarał przynajmniej połowę plantacji marihuany!
- A ty nie jesteś ani trochę zabawna. – i tak zakończyła się nasza krótka rozmowa. Nie wiem dokładnie ile minęło czasu, zanim odnaleźliśmy lotnisko, lecz Harry cały czas zapewniał mnie że zdążymy. Styles kazał mi usiąść z jego walizkami, a on sam poszedł się czegoś dowiedzieć. Przyszedł kilka minut później.
- Spóźniliśmy się pół godziny. – wyszeptał, mając nadzieję że nie usłyszę.
- Ty to jednak ciota jesteś. – podsumowałam, łapiąc się za czoło. Nie miałam pojęcia jak dostaniemy się teraz.. nawet nie wiem dokąd lecimy! Zanim zdążyłam zadać kolejne pytanie, Harry chyba po raz setny tej nocy wybuchnął śmiechem. Nie miałam już do tego wszystkiego siły.

 ______

2013/03/15

65 suprise suprise!

-Zayn, ale dokąd my idziemy? – uśmiechnęłam się w stronę bruneta który wciąż ciągnął mnie lekko za rękę.
- Bądź spokojna, to już niedaleko. – spojrzał na mnie. Jego wzrok był przepełniony szczęściem.  Dawno już go takiego nie widziałam. Nie mówiąc już nic, szłam ściskając mocniej co jakiś czas jego dłoń.


- Widzieliście Molly?  -Niall wpadł do pokoju gdzie pakowali się Louis i Liam.
- Zadajesz te same pytania co Harry. Dalibyście dziewczynie spokój. – rzekł Lou wkładając jedną ze swoich ulubionych koszulek w paski do czarnej walizki. – Ale wydaje mi  się, że widziałem jak wychodziła z Zaynem. – dodał z wymuszonym uśmiechem.
- Z kim?! – Horan i Payne spojrzeli na niego zdziwieni.
- Zayn Malik, 20 lat. Urodzony w Bradford 12 stycznia. Wysoki mulat, ciemne włosy. Zresztą przecież wiecie jak wygląda!
- Naprawdę nie wiem skąd u ciebie dziś takie dziwne poczucie humoru Lou. A teraz zbieraj się Liam, idziemy ich szukać. Ona powinna się pakować a nie szlajać z Malikiem. – blondyn chciał już otwierać drzwi, gdy otworzyły się same. Niestety Irlandczyk nie zdążył się odsunąć i dostał prosto w głowę.
- Moll… Niall nic ci nie jest? – Styles rzucił się na pomoc przyjacielowi. Zaczął go lekko uderzać po policzku, a kiedy to nic nie dawało uderzył go mocno z liścia. Niall od razu poderwał się z ziemi i kopnął Harrego w nogę. Brunet jedynie pisnął i spojrzał z wyrzutem na przyjaciela.
- Tak to jest jak zadzierasz z Niallem Horanem!- krzyknął i wciąż trzymając się za bolące czoło wyszedł z pokoju.

- Nie mam już siły. – rzekłam spoglądając na Zayna. Szliśmy pod górę dobre pół godziny, a szczytu nadal nie było widać.
- Ah, zawsze miałaś kiepską kondycję. Wskakuj. – zaśmiał się i wystawił ręce, abym mogła mu wskoczyć na plecy. – Tylko się nie wystrasz, przytyłam! – uśmiechnięta oplotłam jego szyję swoimi zimnymi rękoma. Uczucie bezpieczeństwa ogarnęło moje ciało, kiedy wyczuwałam zapach jego perfum. Przeczesałam dłonią jego ciemne włosy, po czym ruszyliśmy dalej.  Jak się okazało, do celu dzieliło nas zaledwie 10 minut. Zayn kazał mi zamknąć oczy, więc uczyniłam jego prośbę. Zeskoczyłam z jego pleców i usiłowałam odszukać Malika. Nagle ktoś wtulił się we mnie od tyłu i zaczął lekko prowadzić przed siebie. Na wypadek gdybym chciała otworzyć oczy zasłonił je swoimi dłońmi.
- Gotowa? – szepnął  mi do ucha, zdejmując dłonie i zaczesując mi kosmyk włosów za ucho. Pewna siebie otworzyłam moje oczy i uśmiechnęłam się szeroko. Przede mną rozlegała się cudowna panorama Paryża. Odwróciłam się i wtuliłam w jego postać, zaciskając pięści na czarnej koszulce z literką M którą ostatnio tak często nosił.
- Dziękuję Ci. – spojrzałam na niego. Uśmiechnął się i pocałował mnie i w czoło.
- Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Ludzie się zmieniają, rzeczy się zmieniają. Ale moje uczucie do ciebie nigdy nie zgaśnie, jestem tego pewny. Przeżyłem z tobą zbyt piękne chwile. – oparł swoje czoło o moje i westchnął głęboko.
- Zraniłam cię, prawda? – zapytałam retorycznie, odchodząc od niego.  Usiadłam na śniegu wpatrując się przed siebie. Nie musiałam czekać długo aż zasiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Rozumiem, że musiałaś wyjechać. Nie miałaś innego wyjścia. Ale to przeszłość. – spojrzałam na niego. – Teraz mamy dziś, trzeba myśleć o tym co będzie. I wiesz Molly, tak bardzo bym chciał abyś była częścią mojej przyszłości. Już na zawsze.  – pierwsza łza spłynęła po jego policzku.
- Gdyby to było takie łatwe.. – zaczęłam, ale chłopak od razu nerwowo podniósł się z ziemi.
- Przecież to jest łatwe do cholery! To ty nie potrafisz się zdecydować na żadnego z nas. Robisz wszystkim nadzieję, raniąc nas w ten sposób. Ile chcesz to ciągnąć? Rok, dwa? Bo ja powoli mam już tego dość. – załamana wpatrywałam się w postać mulata.
- Masz rację.. – szepnęłam, powoli wstają ze śniegu. – Zachowuję się jak.. nic nie warta dziwka. Którą jestem. – czując jak zbiera mi się na płacz odbiegłam, potrącając go. Co ja najlepszego narobiłam. Zbiegając z górki w takim pośpiechu o mało się nie przewróciłam. Słyszałam jak krzyczy moje imię, lecz nie odwróciłam się. Po jakimś czasie dotarłam do jego samochodu którym przyjechaliśmy. Usiadłam  po turecku na masce i płakałam. Za jakiś czas przybiegł zdyszany Zayn. Od razu stanął przede mną i usiłował zabrać moje ręce z twarzy, abym na niego spojrzała.
- Przepraszam! Tak bardzo mi przykro..
- Przestań! Nie przeprasza się za prawdę! Jestem okropna! – krzyczałam zapłakana, uderzając pięściami w jego klatkę piersiową. Nic już nie mówił.  –Zawieź mnie do hotelu. Chcę być sama. – Wsiedliśmy do czarnego auto i odjechaliśmy szybko. Żadne z nas się nie odezwało. Kiedy byliśmy na miejscu także od razu zamknęłam się w swoim pokoju. Próbowałam o tym nie myśleć i pakować swoje ubrania, lecz zaprzestałam widząc, że nic z tego nie będzie. Oparta o walizkę nadal płakałam. W dodatku ogromny ból głowy powrócił. Wzięłam kilka tabletek  i ruszyłam do łazienki w celu wykąpania się. Zdecydowanie mi to pomogło. Odprężona wróciłam do pakowania. Równo o 23 mieliśmy mieć samolot. Dokąd? Nie miałam najmniejszego pojęcia. Nim się spostrzegłam było już na tyle późno, że zawołałam Davida aby zabrał moje rzeczy. Włożyłam czerwony plecak na ramiona i zamykając drzwi poszłam w stronę windy. Po drodze spotkałam Harrego, z którym będę musiała spędzić jazdę z 30 piętra. Wsiadłam do windy zaraz po nim. Co chwila wybuchał śmiechem, co zaczynało mnie denerwować.
- Z czego się tak chichrasz, kudłata małpo? – spojrzałam na niego i w tym momencie winda zaczęła się trząść, aż w końcu się zatrzymała. – Co tu się dzieje do cholery?! – krzyknęłam. – Jeżeli masz coś z tym wspólnego Styles, zginiesz marnie. Niestety w odpowiedzi usłyszałam jedynie jego śmiech roznoszący się po całej przestrzeni
 ______


2013/03/06

:c



Od Autorki:

Bardzo możliwe, że zbliżamy się już do smutnego końca opowiadania o przygodach Molly.


Jeżeli chcecie jakieś dokładniejsze info, zapraszam na http://ask.fm/HeyMaliik

a w międzyczasie na: